Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ile jest dziś wart Robert Lewandowski?

Tomasz Malinowski [email protected]
W 53. występach w biało-czerwonej reprezentacji Robert zdobył dotąd 17 bramek
W 53. występach w biało-czerwonej reprezentacji Robert zdobył dotąd 17 bramek Paweł Skraba
Pieniądze i sława nie przewróciły, na szczęście, piłkarzowi w głowie.

Na to pytanie sam zainteresowany odpowiada ze stoickim spokojem: - Nie wiem i specjalnie mnie to nie interesuje. Przy moim nazwisku pojawiają się takie kwoty, tyle klubów mnie chce, że w pewnym momencie pogubiłem się.

Przeczytaj także:To nasi najlepsi piłkarze. Nie będę się z nich śmiała

Trudno polemizować z opinią, że piłkarz Borussii Dortmund i reprezentacji Polski, to dziś "gorący towar" w światowym futbolu. Strzela gole dla klubu i biało-czerwonej drużyny; w zawodniczym CV po stronie sukcesów ma już wpisane - tytuł mistrza Niemiec i zdobywcy pucharu tego kraju. Drugi sezon występuje w najbardziej prestiżowej lidze - Lidze Mistrzów. Słowem, Lewandowski pozostaje obecnie czołowym snajperem jednej z najsilniejszych lig europejskich i kluczowym graczem reprezentacji.

Pierwsza strzelba

Kim bardziej, aniżeli napastnikami, mają się więc interesować czołowe kluby na świecie? Na początku roku brazylijska agencja consultingowa Puri opublikowała listę 60 najdroższych, zarazem najbardziej poszukiwanych piłkarzy globu. Widnieje na niej nazwisko jedynego Polaka, oczywiście Roberta Lewandowskiego. Lokata 59. wydać się może odległa, ale w jakim to towarzystwie gracz Borussii się znalazł. Messi, Ronaldo... To przecież ekstraliga światowa; obaj wyceniani są na ponad 100 mln euro. Przy nazwisku Polaka, brazylijscy finansiści, znający jednak rynek futbolowy na wylot, wstawili kwotę 27,5 mln euro.

Lewandowski powinien grać dla klubu z Dortmundu do połowy 2014 r. Ale sposób, w jaki podbił serca kibiców w Niemczech, jego nieprzeciętne umiejętności piłkarskie oraz mocna osobowość sprawiły, że zaczęły na niego kukać kluby, może nie od razu lepsze od Borussii, za to na pewno o wiele bogatsze. A to był wystarczający sygnał, aby w Dortmundzie zaczęli kalkulować: czy kontynuować ze swoim najskuteczniejszym piłkarzem współpracę, czy sprzedać go zgodnie z maksymą: kto pierwszy daje, ten daje dwa razy więcej.

Jasnym stało się zatem, że Lewandowski oczekiwał konkretnej deklaracji ze strony klubu. Propozycja nowej umowy pojawiła się, i owszem, w żaden sposób jednak nie satysfakcjonowała piłkarza. Dziś roczne zarobki Roberta, jak na prezen-towaną klasę i ligę w której występuje, są śmiesznie małe; wynoszą 1,5 mln euro. Napastnik BVB chciałby zarabiać na poziomie 4 - 4,5 mln euro. Gdy tylko więc rozeszła się informacja, że "Lewy" nie zamierza kontynuować kariery w Dortmundzie, rozpoczął się medialny przetarg o piłkarza. I właśnie spekulacje, gdzie trafi po zakończeniu sezonu reprezentant Polski, rozgrzały głowy kibiców, a pojawiające się kwoty rozpaliły wyobraźnie.

Do jakiego klubu trafi "polska strzelba"? Najczęściej wskazywany kierunek, to Wyspy. Oferta którą przedstawił (podobno) Manchester United spełniłaby oczekiwania klubu 30 mln euro, jak samego zawodnika. Popularne "Czerwone Diabły" skłonne są zaoferować Polakowi pięcioletni kontrakt wart 40 mln euro. Nie wydaje się, aby przeszkodą dla dwóch innych angielskich potentatów: Chelsea i Manchesteru City problemem było wydanie 25-30 mln funtów. Dla właściciela The Blues, rosyjskiego oligarchy Romana Abramowicza, to żadne pieniądze. Jest także dodatkowy argument, że Lewandowski trafić może na londyński Stamford Bridge. Na trenerską ławkę Chelsea ma wrócić Portugalczyk Jose Mourinho, któremu Polak bardzo zaimponował w dwumeczu Ligi Mistrzów Borussia-Real. Ofertę kupna Polaka złożył także czołowy klub włoskiej Serie A - Juventus Turyn. Jeżeli transfer doszedłby do skutku, to "Lewy" podąży śladami Zbigniewa Bońka, który w "Juve" grał w latach 1982/85. Przedstawiciele Borussii nie upublicznili sumy, którą zaoferowali Włosi, ale pewne jest, że sprowadzenie gracza biało-czerwonych musiałoby kosztować grubo ponad 20 mln euro.

Tu dygresja; niewielu czytelników pewnie wie, lecz transfer do Włoch wydaje się bardziej prawdopodobny niż do Anglii, ze względu na to, że nieżyjacy tata Roberta zawsze marzył, aby jego syn grał właśnie w dobrym włoskim klubie.

Cały mój świat, całe moje życie

Mógł Robert być dziś równie dobrze czołowym lekkoatletą czy podporą siatkarskiej ekipy Andrea Anastasiego. Pochodzi wszak z usportowionej rodziny. Mama Iwona uprawiała siatkówkę i z akademicka drużyną AZS Warszawa zdobyła mistrzostwo Polski. Ojciec Krzysztof, nie stronił również od sportu. Początkowo fascynowało go dżudo, potem próbował sił w piłce nożnej. Przed nagłą śmiercią zajmował się szkoleniem młodych piłkarzy w podwarszawskim Partyzancie Leszno. Sport, a konkretnie siatkówka, całe życie towarzyszy także starszej siostrze Roberta, Milenie. "Bobek" (jak wołali na niego, gdy był chłopcem, najmniejszym wśród rówieśników, takim chucherkiem) z każdym sportem był praktycznie za pan brat. Wybrał jednak piłkę nożną.

- Nie umiem tego wytłumaczyć. Po prostu od samego początku liczyła się tylko piłka. Była i zawsze będzie na pierwszym miejscu. To cały mój świat, całe moje życie - stwierdził w programie "Czempioni w Plusie", emitowanym na przełomie roku w stacji Canal Plus.

Jak prawie każdy chłopak ze stolicy marzył, żeby kiedyś zagrać w pierwszej drużynie Legii. Ale droga na stadion przy ul. Łazienkowskiej okazała się i długa, i cierniowa. W topowym klubie nie poznano się na nim, był za słaby. Nawet w rezerwach. - To był dla mnie cios, zamknąłem się w sobie. Dla Legii zmieniłem nawet szkołę - żalił się w jednym z wywiadów. Od czego jest jednak matczyna intuicja. Pani Iwona podjęła pracę trenerską w Pruszkowie i wymyśliła sobie, że może właśnie w tym klubie Robert dostanie szansę. - Po pierwszym treningu w Zniczu kupiłem bukiet kwiatów i wręczając go mamie powiedziałem: dziękuję - piłkarz zdradził swoim sympatykom.

Pruszkowianie zapłacili Legii 5 tys. złotych. Sam Robert, grając najpierw w trzeciej, a potem drugiej lidze, mógł liczyć na pensję nie większą niż 3 tys. zł. Ale apanaże interesowały Lewandowskiego akurat wtedy najmniej. W ciągu dwóch sezonów został dubeltowo królem strzelców - trzeciej i drugiej ligi; strzelił łącznie 38 goli. Jego talent wprost eksplodował. Kwestią czasu było, kiedy wyląduje wreszcie w zespole ekstraklasy.

Spokojny, skromny chłopak

Trafił ostatecznie do Poznania. Lech zapłacił za Lewandowskiego 1,5 mln złotych. To najwyższy transfer Znicza w historii klubu. W debiucie na boi-skach ekstraklasy strzelił pięknego gola piętą. "To będzie nowy Marco van Basten" pisali zachwyceni Robertem futbolowi eksperci. Stwierdzenie, odbierane początkowo z przymrużeniem oka, stało się szybko wyraziste. Odtąd jego piłkarska kariera zaczęła się rozwijać w za-wrotnym tempie.

To, że Lewandowski jest dziś właśnie w tym, a nie innym punkcie swojej kariery, nie wynika wyłącznie z czysto piłkarskich przesłanek. Niebagatelne znaczenie ma bowiem jego osobowość; także dystans, z jakim odnosi się do siebie i świata. - To bardzo spokojny i skromny człowiek - uważa Leszek Ojrzyński, jeden z ważnych nauczycieli w dotychczasowej karierze piłkarza. - "Robi" wie czego chce i mocno do tego dąży. Na boisku nie jest egoistą, jak zwykło się pojmować rasowych napastników. Potrafi się też szybko uczyć, z meczu na mecz jest lepszym piłkarzem, bardziej wartościowym.

Pieniądze i sława nie przewróciły, na szczęście, piłkarzowi w głowie. "Lewy" stroni zdecydowanie od "noszenia się" na współczesnego celebrytę. Ma owszem, swój profil na Face-booku, lecz unika w nim tak typowego w dzisiejszym świecie ekshibicjonizmu.

W futbolowym środowisku obowiązuje od dziesięcioleci niepisana teoria, że dojrzałym piłkarz staje się dopiero po założeniu rodziny. Ale i ten ważny moment w życiu Roberta wkrótce nadejdzie. W lipcu zapowiada swój ślub. Jego wybranka, co prawda nie działa w tak dochodowej gałęzi sportu, ale też ma się czym pochwalić. Anna Stachurska trenuje karate w klubie KK Pruszków w odmianach kata oraz kumite i na swoim koncie ma już ponad 20 medali i tytułów mistrzowskich. Oboje poznali się w 2007 r. podczas seminarium integracyjnego dla studentów warszawskiej Wyższej Szkoły Edukacji w Sporcie. - Robert myślał, że gram w tenisa albo tańczę w balecie. Nie spodziewał się, że to jest karate - wyznała na łamach jednego z kobiecych pism wybranka piłkarza. I dodała żartując: - Pomyślałam: picuś-glancuś, egoista. Ale miałam wtedy inny obraz piłkarza.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska