Najgorzej było w miniony piątek, gdy ulewny deszcz padał nieustannie przez kilka godzin. Kanalizacja deszczowa nie nadążała z odbiorem wody. Drogi zamieniały się w rwące rzeki. Najgorsza sytuacja była na ulicach Marulewskiej, Krzywoustego, Mieszka I i Lipowej. Zalane było również Szymborze oraz ulica Magazynowa.
Miejscami woda na drogach była tak głęboka, że kierowcy rezygnowali z przejazdu. Byli i tacy, którzy ryzykowali, a potem szukali w wodzie utraconych tablic rejestracyjnych.
Straż Miejska na prośbę mieszkańców zamknęła wjazd na ulicę Lipową. Przejeżdżające samochody zalewały bowiem podwórka i posesje.
Inowrocław pod wodą! Ulicami płyną rzeki [zdjęcia, wideo]
- 20 minut ulewy wystarczy, by woda zalewała naszą ulicę. Niemal za każdym razem woda wdziera się na nasze posesje - żali się jeden z mieszkańców ulicy Lipowej. - Studzienki deszczowe nie pobierają wody, tylko ją u nas wyrzucają. Działają prawa fizyki. Woda spływa do nas z ulic wyżej położonych - opowiada.
Na portalach społecznościowych burza. Większość psioczy na stan kanalizacji deszczowej w Inowrocławiu. "Studzienki są zawalone śmieciami", "To efekt niedrożności studzienek i wszechobecnego betonu", "Najwyższy czas wyczyścić studzienki" - piszą. Inni bronią miasta: "Wszędzie mają ten sam problem, nie tylko Inowrocław", "Żadna kanalizacja deszczowa nie jest w stanie przyjąć takiej ilości wody".
Co na to Stanisław Kowalewski, prezes Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Inowrocławiu?
- Głównym powodem zalewania miasta są możliwości fizyczne odbioru wód opadowych przez rowy, którymi woda jest odprowadzana do Noteci lub do kanału Smyrnia - tłumaczy prezes.
Podkreśla, że najczęściej zalewane są te same części miasta. Są to miejsca, do których spływ następuje z wielu ulic położonych wyżej.
- Najbardziej newralgicznym punktem jest ulica Marulewska i okolice cmentarza. Tutaj zbiega się spływ wody z ulic takich jak Kątna, Lipowa i Kasztanowa. Woda stąd odpłynie dopiero, gdy obniży się poziom w rowie marulewskim - tłumaczy prezes.
Takich problemów nie ma w południowo-zachodniej części miasta. Tam rów rąbiński został przystosowany do odbioru dużej ilości wody.
Rów marulewski wymaga więc konkretnych inwestycji. - To jest rów, który biegnie przez teren miasta, gminy Inowrocław i tereny prywatne rolników. Problem jest bardzo złożony. Miasto podjęło kiedyś próbę, by go rozwiązać. Bez powodzenia. Regulacja tego rowu jest jak najbardziej wskazana. Większość tego rowu przebiega przez teren gminy. Na terenie miasta ten rów został ładnie oczyszczony. Niestety od granicy w stronę Szarleja nie są czynione żadne działania. Zarówno gmina jak i okoliczni rolnicy, którzy mają tam swoje grunty, nie są zainteresowani rozwiązaniem naszego problemu - podkreśla prezes.
Zapewnia, że kanalizacja deszczowa jest systematycznie czyszczona. - Pragnę jednak zauważyć, że takich wpustów ulicznych, które należy czyścić, mamy w mieście kilkaset. A wciąż przybywają nowe - mówi Kowalewski.
Zobacz, co pracownicy znajdują w kanalizacji deszczowej w In...
Mieszkańcy zwracają uwagę, że we wpustach ulicznych widzą śmieci. Przekonują - i słusznie - że zapychają one kanalizację deszczową. - Każdy deszcze poprzedzony jest zwykle wichura, która strząsa z drzewa suche liście. Woda je niesie i osadza na wpustach. Nie jesteśmy w stanie zamiatać ulic i po każdym deszczu sprawdzać stan wszystkich wpustów. Dlatego apeluję do drogowców i administratorów osiedli, aby swoje wpusty od czasu do czasu po prostu z wierzchu oczyścili - mówi Kowalewski.
Podkreśla, że ze skutkami ulewnych deszczów zmaga się nie tylko Inowrocławia, ale również Bydgoszcz, Kruszwica, Gniewkowo, Gdańsk, Warszawa, a nawet Berlin i Paryż.
- Z naturą człowiek jeszcze nie wygrał. Natura jest dla nas okrutna i czasami daje nam lekcje pokory. Musimy liczyć się z tym, że w wielu sytuacjach nie jesteśmy w stanie zapobiec takim zjawiskom - komentuje prezes Kowalewski i dodaje: - Nie ma możliwości, żeby zbudować system odwodnieniowy, który zabezpieczy nas przed wszystkimi ewentualnościami.
Tak było w piątek w Inowrocławiu: