Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Inowrocław. Największym marzeniem 11-osobowej rodziny Błaszyków jest większe mieszkanie

(FI)
Rodzina Błaszyków (prawie w komplecie, na zdjęciu nie ma dwóch najstarszych córek) ma już dość życia na 36 metrach kwadratowych
Rodzina Błaszyków (prawie w komplecie, na zdjęciu nie ma dwóch najstarszych córek) ma już dość życia na 36 metrach kwadratowych Fot. DOMINIK FIJAŁKOWSKI
- My się tu o siebie obijamy. W jednym pokoju jemy obiady, śpimy, a dzieciaki odrabiają lekcje - mówi Katarzyna Błaszyk.

Inowrocławska rodzina, Katarzyna i Marek Błaszykowie wraz z dziewiątką dzieci, z których najmłodsza Amelia ma 3 miesiące, a najstarsza Paulina 18 lat, mieszka kątem u babci, w bloku na inowrocławskim Rąbinie. - W sumie mamy tu do swojej dyspozycji 36 metrów kwadratowych - dodaje pani Katarzyna.

Jak w ulu

Na pytanie, jak można żyć w takich warunkach, Błaszykowie odpowiadają: - Tego się nie da opisać. Tu trzeba być od rana do wieczora.

Za chwilę rozpoczynają jednak opowiadać. W mieszkaniu jest jak w ulu. Rano trwa walka o to, kto ma pierwszy skorzystać z łazienki. Potem każdy próbuje dostać się do stołu ze śniadaniem. Trochę spokoju robi się od ósmej. - Mąż jest w pracy, a sześcioro najstarszych dzieci w szkole. W tym czasie można odetchnąć od hałasu, ale nie od obowiązków. Trzeba przecież szybko zrobić zakupy, pozałatwiać sprawy w urzędach, zajrzeć do przychodni - opowiada Katarzyna Błaszyk.

Najgorzej jest w wakacje. Dzieciaki są na miejscu od rana do wieczora. Co chwilę ktoś kogoś musi szturchnąć. Każdy chciałby siąść przy komputerze, a ten jest tylko jeden. - Czasem wysiadają mi już nerwy. Dzwonię wtedy do męża do pracy i mam do niego pretensje, że zostawił mnie samą w domu - żali się inowrocławianka

Im nie wynajmą

Życie w ciasnocie odbija się na rodzinie. Nerwy, niepotrzebne zgrzyty, problemy w szkole, to już niemal codzienność. Błaszykowie marzą o większym mieszkaniu. Takim, w którym nikt nie musiałby uważać, czy przypadkiem po ciemku nie nadepnie kogoś, kto śpi na podłodze.

Pojawił się pomysł, żeby je wynająć. Niestety, właściciele nie chcieli oddawać swoich "M" za żadne pieniądze 11-osobowej rodzinie, z obawy przed dewastacją.

Pięć lat temu Błaszykowie wystąpili więc o przydział mieszkania od miasta. Cały czas czekają. - Sami potrafimy zadbać o siebie. Zależy nam jedynie na pozytywnym rozpatrzeniu naszego podania - zapewnia Marek Błaszyk.

Za rok

W wydziale lokalowym ratusza nazwisko Błaszyk znane jest bardzo dobrze. Naczelnik Alicja Sobczak, zapewnia, że rodzina w br. znalazła się na liście oczekujących na mieszkanie, a to już bardzo dużo. - Pierwszeństwo w przydziale mają jednak mieszkańcy budynków zagrożonych katastrofą budowlaną. Myślę, że państwo Błaszykowie jeszcze w tym roku, a na pewno w roku przyszłym otrzymają mieszkanie. To jest przecież 11-osobowa rodzina. Musimy znaleźć dla niej minimum 60-metrowe lokum - zauważa naczelnik.

Ktoś powie - sami sobie winni, po co ich tylu jest, wyciągają rękę po mieszkanie. Być może tak. Ale Błaszykowie, mimo licznych trudności są rodziną i robią wszystko, żeby żyć normalnie i nie usłyszeć od nikogo smutnego określenia - patologia. Dlatego należy się im własny kąt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska