Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Irena Matuszkiewicz: Milena jest, mimo zdrady męża, wciąż atrakcyjna

ROZMAWIAŁA RENATA KUDEŁ [email protected]
Irena Matuszkiewicz: - Nie mam w sobie urazy do mężczyzn. Byłam szczęśliwa w małżeństwie. Tak się po prostu złożyło, że w "Modliszce” jest mało pozytywnych panów
Irena Matuszkiewicz: - Nie mam w sobie urazy do mężczyzn. Byłam szczęśliwa w małżeństwie. Tak się po prostu złożyło, że w "Modliszce” jest mało pozytywnych panów Wojciech Alabrudziński
W styczniowych bestsellerach wydawnictwa Prószyński i S-ka "Modliszka" była w czołówce. Rozmowa z Ireną Matuszkiewicz, pisarką.

Irena Matuszkiewicz

Irena Matuszkiewicz

Mieszka we Włocławku, ukończyła filologię polską na UMK w Toruniu. Pracowała jako dziennikarka w tygodniku "Kujawy". Odeszła z zawodu z powodów zdrowotnych. Wydała 15 książek.

- Twoją ostatnią książkę wydawca poleca używając tak popularnego wśród pań hasła "Kobiety po rozwodzie łączcie się". Rzeczywiście, gdzie nie patrzeć, tam się rozwodzą. Ale twoja bohaterka na tym zyskuje!
- Milena jest, mimo zdrady męża, wciąż atrakcyjna. Po początkowym załamaniu, szczególnie że w grę wchodzi młodsza kobieta, idzie śmiało przez życie. Twardo stoi na zgrabnych nogach. Jest zaradna i pracowita, więc zamiast urządzać łapanki na kolejnego męża, próbuje odnaleźć się w nowej sytuacji.

- Powiedzmy wprost: twardo stać na nogach, to znaczy nie czuć potrzeby posiadania u swego boku ani towarzysza życia, ani adoratora. W takim razie skąd ten tytuł "Modliszka"?
- Ci, którzy przeczytają książkę, przekonają się, że tytuł jest zasadny. Zaskakująco zasadny. Świat bowiem usłany jest dobrymi ludźmi, tylko nie zawsze łatwo z nimi wytrzymać. Niemal każdy z bohaterów, łącznie z Mileną, mógłby powiedzieć o sobie: "Modliszka to ja". Nie pożerają się z czapką i z butami, bo ich kanibalizm jest mentalny, wystarczy że podgryzają sobie skrzydełka, często z dobrego serca i w najlepszej wierze.

- "Modliszka" to twoja piętnasta książka...
- ... i jak niemal wszystkie poprzednie rodziła się dość długo. Zawsze powtarzam podczas spotkań z moimi czytelnikami, że we mnie książki dojrzewają w powolnym tempie. Najpierw, jak zawsze, pojawia się zalążek, zasłyszana gdzieś historia. Tak też było z "Modliszką" opartą na autentycznym przypadku. Kobieta, która stała się pierwowzorem Mileny, bohaterki "Modliszki", przeżyła życiowy przełom. Z tego powodu - dzięki temu? - stała się zupełnie innym człowiekiem.

- Punktem wyjścia "Modliszki" jest rodzinna katastrofa: zdrada, rozwód. Powiedziałam wcześniej, że "gdzie nie patrzeć, tam się rozwodzą" i choć brzmi to jak kiepski żart, tak jest.
- To fantastycznie iść przez życie we dwoje, ale w małżeństwie równowaga ról nie zdarza się często. Ktoś zawsze bardziej się poświęca, zapomina o swoich potrzebach, przejmuje drugoplanową rolę. Z tego rodzą się problemy. A z problemów rodzi się z kolei myśl, że może nam jednak nie po drodze. Moja bohaterka mogłaby dalej żyć w związku ze zdradzającym mężem, udawać, że nic się nie stało, ale nie chce brać odpowiedzialności za sprawki męża.

- Dwójce bohaterów towarzyszy na kartach książki ciekawa galeria ludzi.
- Jak zawsze u mnie, prawda? Ale to celowy zabieg. Sama najbardziej lubię czytać takie książki, w których dużo się dzieje, jest wielu wyrazistych bohaterów. Pod każdym względem. Także językowym.

- Czy któraś z postaci jest ci szczególnie bliska?
- Chyba Milena. Ale ona nie jest moim alter ego. Bliższa jest mi też Renata, pani redaktor, która lubi dzielić włos na czworo. Inni wiedzą, ona pyta. I drążąc jakąś sprawę najczęściej ma rację.

- Całe bogactwo kobiet można znaleźć w "Modliszce": babka Zosia, pani Loda, Agnieszka, Joanna, Laura, a nawet malutka Ada. Panów mało i jacyś tacy zagubieni w życiu.
- Oj, jest też zła Elwira, prawdziwa zołza! No i następczyni Mileny, Irmina, bardzo operatywna osóbka, to na pewno mało pozytywna bohaterka. Wiesz, ja nie mam w sobie żadnej urazy do mężczyzn. Byłam szczęśliwa w małżeństwie i do dziś nie mogę pogodzić się z tym, że mąż zmarł. Jeśli zbyt mało jest pozytywnych mężczyzn w "Modliszce", to tak się po prostu złożyło. A może to efekt wielu rozmów z kobietami, a dokładniej - mojego słuchania. Bo ja lubię słuchać. No i często słyszę, że panowie nie zawsze spełniają pokładane w nich oczekiwania, że kobiety same muszą brać odpowiedzialność za wiele sfer życia.

- Po prostu panowie nie mają w dzisiejszych czasach dobrego public relation, chcesz powiedzieć? Czyżby kryzys mężczyzn? A jednak twoja książka ma w sumie optymistyczne damsko-męskie przesłanie.
- W każdym z nas tkwi coś, co trzeba obudzić. Bardzo często budzimy się inni, lepsi. Bogatsi w doświadczenia, także te przykre, ale one czegoś nas uczą. To spotyka moich głównych bohaterów.

- Jesteś w gronie autorek specjalizujących się w literaturze kobiecej. Twoje nazwisko wymienia się obok Katarzyny Grocholi, Moniki Szwai. Nie masz nic przeciwko takiemu zaszufladkowaniu? Przecież piszesz nie tylko powieści o kobietach i dla kobiet, ale i kryminały.
- Nie za bardzo lubię być porównywana. Kiedyś często mówiono mi, że przypominam Joannę Chmielewską. A ja - jeśli już o autorach kryminałów mówić - bardzo lubię Chmielewską, ale wolę Agathę Christie.

- Literatura poddaje się modzie, tak jak wiele innych zjawisk. Jest więc moda, na przykład na skandynawskie kryminały albo na książki kobiet o kobietach i dla kobiet. To potężny odłam rynku wydawniczego. Nie boisz się rosnącej w zawrotnym tempie konkurencji?
- Moda na literaturę kobiecą jest tak wielka, że dla kobiet zaczynają pisać nawet mężczyźni. Skąd ten trend? Bo czytają przede wszystkim panie i tym samym tworzą zapotrzebowanie na książki dla siebie. Czy boję się konkurencji? Nie. Mam już sprawdzone grono czytelników. Na mnie, mówiąc wprost, się zarabia. Książki rozchodzą się w przyzwoitej ilości egzemplarzy.

- O twoich książkach można poczytać na przykład na portalu "Dojrzała kobieta". Nie masz nic przeciwko podawaniu twojego wieku?
- Mówię o sobie, że urodziłam się o wiele za wcześnie. Dla niektórych rok 1945 to prehistoria. Pochodzę z Tarnawatki na Lubelszczyźnie. W tej samej, w której urodził się nieco wcześniej hrabia Jan Tyszkiewicz. Wspominam o tym, bo to mój jedyny związek z arystokracją.

- A jak rozumiesz dojrzałość?
- Właśnie na prośbę tego portalu przesłałam swoje zdjęcie - zdecydowałam się na to z wnuczkiem, najmłodszym mężczyzną, którego kocham. Przedstawia mnie stojącą za maluchem, który nadgryza stół. To przykład dojrzałości.

- ???
- Kobieta dojrzała z byle głupstwa nie robi problemu, moja droga. Czy matka pozwoliłaby dziecku, nawet w czasie ząbkowania, gryźć róg stołu? Zaraz uruchomiłby się w jej głowie alarm: Bakterie! Drugi alarm zagrzmiałby z innej strony: Ten stół kosztował majątek, mały go nadgryzie i zniszczy! A dla kobiety dojrzałej takie alarmy nie mają znaczenia. Wnuczkowi wolno gryźć stół, o czym świadczy nawet moja mina na zdjęciu. Nie jestem przerażona, bo wiem, że świat poznaje się organoleptycznie. Inna sprawa, że jeśli już niczego nie chce się poznawać i coraz mniej nas interesuje, to znaczy, że wyrastamy nawet z dojrzałości. Dalej to już chyba tylko stetryczenie. Może takiego etapu nie osiągnę.

- Tobie wciąż się chce! Czego najbardziej?
- Chciałabym zobaczyć najstarszego wnuka na ślubnym kobiercu, a może też zrodzone z tego związku dzieciątko. Kolejne wnuki są dużo młodsze, więc to już nie jest takie proste, ale też chciałabym wiedzieć, jak ułożyły sobie życie. Bardzo by mi się przydał jakiś fajny wyjazd, może tam gdzie jest ciepło, szumi morze, kołyszą się palmy, ale nie pcham się tam, gdzie z pewnych względów być nie mogę.

- Następna książka?
- Kryminał! Mam już jego mglisty zarys. Pijany mężczyzna trafia do szpitala, ma połamane ręce i nogę. Okazuje się, że jest to lokalny dziwak, który nie pierwszy raz zasnął tam, gdzie się przewrócił...

- ... czyli podobno na jezdni? Hmm, znów męski antybohater.
- To barwna postać, chociaż mocno kontrowersyjna. Za to policjanci prowadzący śledztwo będą bardzo sympatyczni.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska