- W Towarzystwie Piłki Siatkowej Rumia spędziłaś siedem lat. Można powiedzieć, że byłaś jedną z ikon klubu. Co skłoniło Ciebie do zmiany barw?
- Dobrze wspominam wszystkie lata spędzone w TPS-ie, ale stwierdziłam, że nadszedł czas na zmiany. Nie ukrywam, że do tego kroku zachęciła mnie dobra propozycja trenera i prezesa Jokera Andrzeja Nadolnego, połączona z pracą z młodzieżą.
- Jak przyjęli Twoje odejście działacze, znajomi, kibice? Nie zarzucają Ci, że uciekłaś z tonącego okrętu?
- Nie wiem. Póki co jeszcze nikt nie zarzucił mi ucieczki.
- Czy Joker/Mekro był jedyną opcją jaką brałaś pod uwagę? Czy ofert było więcej?
- Była jeszcze jedna oferta, ale nie będę o niej mówić skoro już podpisałam umowę z Jokerem.
- Co wpłynęło ostatecznie na to, że skusiłaś się przyjąć propozycję Andrzeja Nadolnego. Jakby nie patrzeć przejście do II ligi w Twoim przypadku może być postrzegane jako duży krok w tył?
- Można postrzegać, że gra w Świeciu jest dla mnie takim krokiem. Jednak sama uważam zgoła inaczej. Dla mnie najważniejsza jest gra, zaangażowanie i robienie tego co lubię.
- Każda zawodniczka marzy o grze w najwyższej lidze. Ty miałaś okazję tego zaszczytu dostąpić. Jak oceniasz roczną przygodę z PlusLigą? Czy między nią a I ligą jest ogromna przepaść?
- Samo wywalczenie awansu do PlusLigi było moim wielkim marzeniem. W zeszłym roku grając w Rumi chciałam zobaczyć jak wygląda to wszystko w najwyższej klasie rozgrywkowej. Dotknąć jej. Dzisiaj mogę powiedzieć, że między nią a I ligą jest ogromna przepaść. Zeszły sezon dużo mnie nauczył. Wielu nowych rzeczy dowiedziałam się. Niestety, była to tylko krótka historia, ale nie żałuję, że spróbowałam.
- Jakie są dobre strony Izabeli Hohn, a jakie te, o których nie lubisz mówić?
- Myślę, że moim atutem jest przyjęcie. Z kolei wciąż muszę popracować nad blokiem.
Cały wywiad z zawodniczką Jokera w sobotnim wydaniu dla świeckich Prenumeratorów.
Czytaj e-wydanie »