Po raz pierwszy od początku ofensywy Izrael przeprowadził w sobotę artyleryjski ostrzał Strefy Gazy - twierdzą świadkowie po obu stronach granicy. Może to świadczyć o przyjęciu przez Izrael nowej taktyki.
Według Palestyńczyków zanotowano dużą eksplozję w Gazie i serię mniejszych wybuchów na pobliskiej granicy z Izraelem.
W izraelskiej kampanii prowadzonej z powietrza zginęło co najmniej 433 Palestyńczyków. Izrael twierdzi, że chce w ten sposób powstrzymać ostrzał rakietowy prowadzony przez Hamas.
Izraelski wiceminister obrony Matan Vilnai zaprzecza, jakoby ostrzał artyleryjski był wstępem do operacji lądowej.
- Nie sądzę, żeby to był kolejny krok. Jest to część prowadzonej operacji wojskowej, do której włączono teraz artylerię - oświadczył w radiu.
Co najmniej 16 Palestyńczyków, w tym czworo dzieci, zginęło w sobotę wieczorem w izraelskim nalocie na meczet w mieście Beit Lahija na północy Strefy Gazy; 60 osób zostało rannych - podała agencja Reutera.
W chwili ataku wierni modlili się w meczecie. Świadkowie twierdzą, że budynek został całkowicie zniszczony. Dotychczas spod gruzów wyciągnięto 16 ciał.
W ataku rannych zostało co najmniej 60 osób z czego sześć jest w stanie krytycznym. Według świadków w czasie nalotu w meczecie znajdowało się ponad 200 wiernych.
Od początku operacji przeciwko Hamasowi armia izraelska zbombardowała kilka meczetów, które według niej służą do ukrywania broni i wszelkiego rodzaju rakiet.
Izrael gromadzi siły lądowe na granicy ze Strefą Gazy, chociaż nie podjęto jeszcze decyzji o wejściu na rządzone przez Hamas terytoria.
Jednym z czynników, który według analityków może powstrzymywać siły lądowe, są wątpliwości, czy Hamas nie ustawił na granicy z Izraelem pól minowych.