https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jackowo - serce Chicago

RENATA KUDEŁ
pierwsza praca dla emigrantów to najczęściej remonty domów
pierwsza praca dla emigrantów to najczęściej remonty domów
Z Jackowa do serca Chicago, nad jeziorem Michigan, gdzie królują drapacze chmur z basenami i lądowiskami helikopterów na dachach, jedzie się czterdzieści minut. Skok do innego świata kosztuje tyle, ile bilet autobusowy, czyli dwa dolary.

Nad miastem góruje Sears Tower, jeden z najwyższych budynków świata, będący kulturalnym i finansowym centrum Miasta Wiatrów. Jadąc na taras widokowy (99 piętro) można usłyszeć w windzie krzepiące dla przybysza powitanie: "Witaj w Chicago, mieście pracy, mieście możliwości, mieście wielu kultur i języków". Szczególnie dla Polaków, którzy tworzą tu ponadmilionową społeczność, są to wymowne słowa. Dają nadzieję na spełnienie amerykańskiego snu w mieście, którego luksus odbija się w turkusowych wodach jeziora Michigan.
Ale Chicago to także murzyńska dzielnica na zachód od jeziora, no i oczywiście polskie Jackowo przy Belmont-Milwaukee. To właśnie Milwaukee nazywana jest najdłuższą polską ulicą na świecie, sama zaś dzielnica wzięła nazwę od znajdującego się tutaj kościoła św. Jacka. To tu goszczono dwóch polskich prezydentów - przed laty Lecha Wałęsę, a kilka tygodni temu - Lecha Kaczyńskiego.
Są tacy, którzy twierdzą, że Jackowo było świadectwem potęgi polskiej Polonii dwadzieścia lat temu, wówczas, gdy kręcono tu jedną z części "Samych swoich" z Kargulem i Pawlakiem. Dziś mieszka tu coraz więcej Meksykanów i Portorykańczyków. Ale ciągle na ulicach można spotkać "rdzennych" Polaków. Ci, którym się nie powiodło, wiodą żywot bumów. Schorowani, brudni, żebrzą o dolara, pięćdziesiąt centów.
***
"Posłuchaj synu, tato ci opowie, jak na Jackowie stawiał pierwsze kroki. Pulaski-Milwaukee, dolar na farta, stare adidasy i kurtka wytarta .W portfelu magiczna "zielona karta" bez języka naprawdę niewiele warta. Oto Ameryka, droga otwarta. Wynajęte, byle jakie mieszkanie, kakrocie na ścianie, za nią Meksykanie. Głośne stękanie, noce nieprzespane, telefony do domu, godziny przegadane, listy i zdjęcia, oczy zapłakane, trudne pytania ciągle te same - jak mi tu jest, wrócę czy zostanę?"
***
Wszystkie banki, firmy i sklepy mają polskojęzyczną obsługę. W "spożywczym" kupisz każdy polski produkt - czego dusza zapragnie! Podobnie w księgarniach, które oferują nowości z Polski czy w wypożyczalniach video i DVD. Restauracje mają polskie nazwy i polskie menu. Żeby żyć w Jackowie nie trzeba znać angielskiego, ale to już nie argument dla młodej Polonii. Większość ucieka - choćby na pobliską Belmont, gdzie funkcjonują polskie sklepy, biura podróży, oferujące bilety lotnicze do Polski, firmy wysyłkowe, za pośrednictwem których śle się paczki i pieniądze dla bliskich.
Stąd tylko krok do restauracji "Samatha", w której można spotkać Kasię Sobczyk, tu są znane dyskoteki "40" i "Jedynka". Przy Belmont stoi klub "DiDi" - niegdyś własność Zbyszka i Danusi Nowaków z zespołu "Happy End". Dziś artyści z Polski, jeśli zapraszani są do Chicago, występują w "Copernicus Center" lub w "Pickwick Theatre". W marcu oklaskiwano tam Edytę Górniak i "Ich Troje". Bardziej kameralnie jest w słynnej "Cafe Lura" u zbiegu Belmont i Milwaukee.
W każdym polonijnym sklepie kuszą polskie gazety. W "Dzienniku Związkowym", najpopularniejszej gazecie wśród Polonii, ukazującej się w Chicago, ilość ogłoszeń w rubryce "Praca", szczególnie w piątek, wzbudza szok kogoś, kto przybywa z Polski, kraju bezrobocia. Ilość nie idzie jednak w parze z jakością!
Pierwsza praca dla emigranta to przeważnie "kontraktorka", czyli robota u właściciela firmy budowlanej przy remontach domów. Zaczyna się zwykle od dachu - trzeba mieć dobre zdrowie i być odpornym na upały. Klimat Chicago jest specyficzny. Latem panują tu ogromne upały (można piec jajecznicę na dachu!) oraz potężna wilgotność powietrza. Zimy z kolei są ostre, co potęguje jeszcze przenikliwy, charakterystyczny dla Chicago wiatr.
***
"Wysoko na dachu robota fatalna, u rodaka zwykle stawka minimalna. Brutalna nauka w nowej życia szkole, bumy na ławkach utytłane w smole, z naklejkami "made in Poland" na czole, żałosne realia i smutne spojrzenia sprzątaczek wysiadających z vana".
***
"Kontraktorka" ma wiele pułapek. Bywa, że właściciel firmy nie płaci. Emigrant, szczególnie ten nielegalny, jest bezbronny. Dlatego najlepsza robota to załatwiona, u kogoś pewnego, przez rodzinę lub znajomych. Paradoksalnie, nawet skończona zawodówka w Polsce daje lepszy start niż ukończony "ogólniak" - chyba że zna się język. Wówczas perspektywa jest zupełnie inna.
Kobiety pracują przeważnie w serwisach sprzątających lub jako opiekunki do dzieci. Ale jest też wiele fryzjerek, kosmetyczek, ekspedientek lub pracownic barów. Angielski mile widziany! Mimo pogorszenia się sytuacji na rynku pracy w USA wciąż łatwiej jest tu o pracę niż w Polsce. Kto chce zarabiać, zawsze znajdzie zajęcie. Że ciężkie i czasem słabo płatne? Od czegoś trzeba zacząć. To jest ta amerykańska szansa - twierdzą Polonusi.
Bogata Polonia, mieszkająca na obrzeżach Chicago i jej potomkowie, są zasymilowani z amerykańskim społeczeństwem. Dzieci kończą doskonałe szkoły, grają w tenisa, jeżdżą na nartach. W ich rodzinach pielęgnuje się polskie tradycje. I bogaci, i biedni Polonusi mówią, że jest coś, czego nie da się zagłuszyć ani spełnionym American Dream ani wódką. To tęsknota.
***
"Pamiętam to jak dzisiaj, start samolotu, krople zimnego potu na czole, serce w gardle. Polska w dole, lecę, lecę. Zostali przyjaciele, została rodzina, Atlantyk pod nogami, smutna mina, oglądam się za siebie, wybacz Ojczyzno, uciekam od Ciebie to nie moja wina"
n***
W tekście wykorzystałam teksty piosenek Funky Polaka, "Pamiętaj" (nieoficjalny hymn Polonii) i "Daj mi jeden powód": www.funkypolak.com
[email protected]

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska