Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak jeździć, gdy pogarszają się warunki pogodowe na drogach? Wielu kierowców nie ma o tym pojęcia

Marek Weckwerth
Marek Weckwerth
Na autostradach wyświetlane są ostrzeżenia przed mgłą. Bezwzględnie trzeba włączyć światła mijania. Ci kierowcy zrobili to
Na autostradach wyświetlane są ostrzeżenia przed mgłą. Bezwzględnie trzeba włączyć światła mijania. Ci kierowcy zrobili to Fot. Mikołaj Suchan
Na autostradzie A1 leje jak z cebra i widoczność spada do kilkudziesięciu metrów. Nagle kierowca zauważa przed sobą nieoświetlone, wolniej jadące auto, hamuje alarmowo na mało przyczepnej nawierzchni… To gotowy przepis na katastrofę, który teraz jesienią funduje sobie i innym uczestnikom ruchu drogowego bardzo wielu zmotoryzowanych.

Zobacz wideo: Rynek pracy odporny na pandemię.

"Jadąc na światłach dziennych" kierowcy zapominają o włączeniu świateł mijania, co oświetla także tył pojazdu. Na drodze szybkiego ruchu większe znaczenie niż przednie mają właśnie tylne światła.

Problem w tym, że automatyczny przełącznik świateł z dziennych na mijania zwykle nie zadziała, gdy zaczyna padać deszcz lub pojawia się mgła – kierowca musi sam to zrobić. Z oglądu dziennikarza „Gazety Pomorskiej” na długiej trasie z Bydgoszczy w polskie góry i z powrotem wynika, że niewielu o tym pamięta, a może nawet wie, że tak trzeba zrobić.

Nie włącza się u nich także zdrowy rozsądek, nawet wtedy, gdy na autostradzie pojawiają się wyświetlane na elektronicznych tablicach ostrzeżenia przed deszczem lub mgłą. Pędzą przed siebie jak nieprzytomni we mgle.

- _Światła do jazdy dziennej mogą być używane tylko w dobrych warunkach pogodowych, a gdy zmieniają się na złe, dla bezpieczeństwa trzeba włączyć światła mijani_a – napomina kom. Robert Jakubas z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.

- Bo niestety bywa tak, że kierowy zauważają auta jadące przed nimi w ostatnim momencie, gdy na reakcję jest już naprawdę mało czasu albo wręcz go nie ma. Niestety kierowcy nadmiernie ulegają nowinkom technologicznym i nie biorą pod uwagę faktu, że podczas mgły czy deszczu czujniki mogą nie włączyć automatycznie świateł tylnych. Podobnie może być podczas przejazdu tunelem. Trzeba to zatem zrobić ręcznie - dodaje.

Należy się mandat

Kierowcy zatrzymywani za to wykroczenie przez policję najczęściej nie zdają sobie sprawy z problemu, nie mają pojęcia, że nie palą się tylne światła. Tyle, że takie tłumaczenie nikogo nie zwalnia z odpowiedzialności – mandat to 200 zł i 2 punkty karne.

Policja rzadko dyscyplinuje w ten sposób kierowców, bo zatrzymanie pojazdu podczas mgły lub ulewy jest bardzo ryzykowane. Samochód trzeba zatrzymać w bezpiecznym miejscu, na autostradzie lub drodze ekspresowej wyłącznie na MOP-ie. Trudno sobie wyobrazić, aby w trudnych warunkach pogodowych radiowóz wyprzedzał naruszający przepisy pojazd, aby kazać kierowcy jechać za sobą do MOP-a.

To też może Cię zainteresować

Dlatego ważna jest samoświadomość uczestników ruchu drogowego jak groźny jest nieoświetlony samochód na drodze. Także świadomość, że czujnik może nie włączyć świateł mijania.

Czasem trzeba włączyć przeciwmgłowe

W przypadku naprawdę złych warunków na drodze, gdy widoczność spada poniżej 50 metrów, kierowca zobowiązany jest do włączenia tylnych świateł przeciwmgłowych i to niezależnie od rodzaju drogi.

Owe 50 metrów to już naprawdę mało. Przeciwmgłowe mają dużą moc i mogą oślepiać kierowców, a zatem ich włączenie naprawdę musi być podyktowane gęstą mgłą lub ulewnym deszczem, ewentualnie śniegiem.

Nie trafiają do nich ostrzeżenia

Praktyka dowodzi, że nieoświetlonych od tyłu maszyn jest na drogach mnóstwo, także wtedy, gdy zdecydowanie zmniejsza się przejrzystość powietrza.

Autor artykułu widział w ostatnich dniach dziesiątki nieoświetlonych aut we mgle i podczas ogromnej ulewy na autostradzie A1, gdy widoczność spadała do około 50 metrów. Kierowców nie uświadomiły nawet ostrzeżenia wyświetlane przez GDDKiA na elektronicznych tablicach.

Trzymaj odległość!

To nie jedyny „grzech” kierowców na drogach szybkiego ruchu i nie tylko na nich. O ile na autostradzie wielu przypomina sobie, że od 1 czerwca tego roku utrzymanie bezpiecznej odległości jest już obowiązkowe, to na eskach, czyli drogach ekspresowych, niekoniecznie.

Zapominają o tym np. na toruńskim krótkim odcinku S10 (tzw. poligonowym), gdzie można zaobserwować samochody jadące zderzak w zderzak. Policja miałaby tam przysłowiowe żniwa.

- Ten odcinek, co prawda ekspresowy, ale jednojezdniowy w każdym kierunku, uznawany jest za niebezpieczny i policja toruńska kontroluje tam prawidłowość zachowania odległości laserowym przyrządem TruCAM 2. Robi to stacjonarnie z wiaduktu. Potem patrol zmotoryzowany zatrzymuje wskazany pojazd – kontynuuje Robert Jakubas.

Przypomnijmy, że zgodnie z przepisami, na jednojezdniowej trasie typu „S” można jechać maksymalnie 100 km na godz., a zatem minimalna odległość między pojazdami musi wynosić co najmniej połowę tej wartości wyrażonej w metrach – mowa zatem o 50 metrach.

To też może Cię zainteresować

Jadąc 140 km na godz. (to maksymalna prędkość na autostradzie), musi to być co najmniej 70 metrów, zaś 120 km na godz. (maksymalna na normalnej drodze ekspresowej) – 60 m.

Trochę statystyki

Od początku tego roku do 19 września na kujawsko-pomorskich drogach doszło do 545 wypadków, w których zginęły 93 osoby, a rany odniosło 580. Odnotowano także 18 tysięcy 207 kolizji – wylicza Kamila Ogonowska z Zespołu Prasowego KWP w Bydgoszczy.

Podczas tegorocznych wakacji wydarzyły się 162 wypadki, zginęło 29 osób , a 179 zostało rannych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska