- Od kiedy Pani praca zawodowa związana jest z ciechocińskimi zabytkami?
- W latach siedemdziesiątych otrzymałam konkretne zlecenie na opracowanie studium urbanistycznego, które miało dotyczyć samego centrum Ciechocinka. Wykonując ten projekt poszerzyłam zakres prowadzonych przeze mnie badań, tak aby chronić jak największą część kompleksu architektonicznego w Ciechocinku. W tym czasie projektantem była inż. Lucyna Czyżniewska i jej projekt urbanistyczny wraz z moim studium historyczno - konserwatorskim został zatwierdzony.
- Jakie są największe przeszkody dla uzdrowiska w sensie urbanistycznym?
- Można tutaj wspomnieć o umiarkowanie dobrych warunkach związanych z zagospodarowaniem urbanistycznym. Dolina, w której leży Ciechocinek to teren narażony na powodzie. Na oryginalnym planie Henryka Marconiego z 1843 roku był uwzględniony projekt nawiezienia warstw ziemi ponieważ uzdrowisko położone jest na terenie zalewowym. Ulice biegną po linii dawnych rowów odwadniających, które zostały zasypane. Na przykład obok ulicy Widok na starych planach znajdują się jeszcze mokradła.
- Pani nazwisko kojarzone jest również z ochroną zabytków związanych z osadnictwem holenderskim.
- Moje zainteresowanie osadnictwem holenderskim zaczęło się przeradzać w pasję mniej więcej od roku 1991. Wtedy w Muzeum Etnograficznym powzięto zamiar rozbudowy skansenu w Kaszczorku o zespół architektury osadnictwa kolonizacyjnego. Na ślady osadnictwa holenderskiego w rejonie Ciechocinka i Toruniu natrafiłam już w 1978 przy wykonywaniu wspominanego już przeze mnie projektu. Korzystając ze źródeł ustaliłam, że prawdopodobnie pierwszy holenderski kontrakt dzierżawny został zawarty z ówczesnym właścicielem dóbr w 1605 roku.
- W związku z tym tematem pojawia się wątek holenderskiej zagrody rzędowej ze Słońska Górnego.
- Uratowanie ostatniej w rejonie Ciechocinka holenderskiej zagrody rzędowej ze Słońska Górnego jest wciąż nierozwiązanym problemem, zauważanym przez badaczy jeszcze przed II wojną światową.
- Czy wspomniana przez Panią zagroda z punktu widzenia konserwatora może zostać jeszcze uratowana?
- Ależ oczywiście. Prace konserwatorskie, szczególnie jeśli dotyczy to skansenów, potrafią zdziałać cuda.
- W jaki jeszcze sposób próbuje Pani walczyć o ochronę ciechocińskiej architektury?
- Staram się, w miarę swoich możliwości, nagłaśniać tematykę zabytków w różnych środowiskach. Między innymi biorę udział w konferencjach, na których wygłaszam referaty na temat ciechocińskich zabytków. W przyszłym roku, w kwietniu na konferencji w Połczynie Zdroju, poświęconej kurortowej architekturze, wygłoszę referat "Fenomen Europejskiego Uzdrowiska. Ciechocinek, Marconi i kontynuacja". Zwrócę między innymi uwagę na szansę i zagrożenia względem takich zabytków.
- Jak Pani uważa czy współczesne budownictwo czerpie inspirację z tradycyjnego stylu architektonicznego?
- Jestem zwolennikiem kontynuowania w nowoczesnym budownictwie łączenia drewnianych detali zdobniczych. Ażurowe snycerki są wyjątkowe. Kilka takich pozytywnych realizacji w nowym budownictwie można odnaleźć. Ciechocinek dlatego jest fenomenem pod względem architektonicznym, jak i urbanistycznym.
