Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak pomocnik murarza spod Bydgoszczy stał się bogaczem. Po tym, jak "zaprzyjaźnił się" z emerytem, który mu spadek zapisał

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
Pomocnik murarza "zaprzyjaźnił się" z samotnym schorowanym emerytem. Po śmierci seniora przejął jego nieruchomości i stał się bogaczem.
Pomocnik murarza "zaprzyjaźnił się" z samotnym schorowanym emerytem. Po śmierci seniora przejął jego nieruchomości i stał się bogaczem. Dariusz Gdesz
Robotnik złapał fuchę u starszego pana. Tego pana tak omotał, że samotny emeryt zapisał mu wszystkie nieruchomości. Budowlaniec ma luksusy, ale przyjaciół – nie.

Zobacz wideo: KWP w Bydgoszczy przejęła nielegalną broń i narkotyki

od 16 lat

Arek spod Bydgoszczy z trudem skończył zasadniczą szkołę budowlaną. Nie był fachurą, jak ojciec, ale ten ojciec załatwił synowi pracę w jednym, drugim, nawet trzecim zakładzie. Młody często zmieniał firmę, a raczej ona go zmieniała. Smykałki do budowlanki nie miał nawet, gdy się starał.
Starał się też kombinować. Gdy ekipa murarzy i speców od wykończeniówki wracała busikiem do domu, Arek czasem zostawał u klienta. Łapał fuchy, o jakich szefostwo i koledzy z pracy nie wiedzieli. Pomocnik murarza brał każde zlecenie. Zakładał listwy przypodłogowe, naprawiał cieknące krany, trawę właścicielowi domu kosił.

Nowe zlecenie

Parę lat temu wykombinował jak mało kto. Szef dostał nowe zlecenie: prawie generalny remont domu. W tym domu zamieszkiwał samotny, bezdzietny mężczyzna. Senior leczył się onkologicznie. Jak długo mieszkał w domu - a to od czasów dzieciństwa - tak długo go nie odnawiał. Za doprowadzenie domu do stanu używalności miał odpowiadać duet, znaczy: właściciel firmy budowlanej i Arek. Tyle że szef Arka traktował zajęcie jako dodatkowe. Ulatniał się na inne budowy, zaś jego pracownik zostawał sam.
Młody pomocnik w pracy pojawiał się, jak zwykle, niechętnie. Z właścicielem chałupki rzadko rozmawiał, bo inwestor do dyskusji nie był skory. Arek zmienił się po tym, jak pogadał z sąsiadem starszego pana.

Okazało się, że niezbyt rozmowny, niepozorny właściciel domu z lat przedwojennych nie ma nikogo z rodziny i nie ma nawet kolegów we wsi, ale ma dużo ziemi. To działki, które dziesiątki lat temu rodzina mężczyzny oddawała w dzierżawę okolicznym rolnikom. Rodzice samotnego (jedynego) syna krótko przed śmiercią załatwili formalności i przekształcili parcele w działki budowlane. Tym sposobem zabezpieczyli syna na przyszłość. Gdy matka i ojciec spoczęli na cmentarzu, potomek w każdej chwili mógł sprzedać grunty. Przez lata nie sprzedał. Nawet nie orientował się w cenach działek. Arek jednak szybko się zorientował.

Działki budowlane na sprzedaż

Było osiem działek. Każda miała ponad 700 metrów kwadratowych, a największe mierzyły powyżej tysiąc metrów. Mniej więcej 15 lat temu metr w tej podbydgoskiej miejscowości kosztował 20 złotych, ale teraz jest wart prawie 100 zł. Arek przestał być tylko pomocnikiem na budowie, a zaczął spełniać się w roli pomocnika samotnego starszego kawalera.

Woził seniora do lekarzy i woził mu zupy od żony (bezrobotna żona zajmowała się wychowywaniem dwóch synów). Do lumpeksów transport mu organizował (pan był wyjątkowo oszczędny i nie uznawał zakupu nowych ubrań). Do marketu w Bydgoszczy też - to w pierwszy dzień, gdy obowiązywała nowa gazetka reklamowa, ponieważ pan kupował produkty właśnie z promocji albo wyprzedaży. Do spowiedzi w pierwsze piątki miesiąca Arek tak samo podwoził swego chlebodawcę. I jeszcze na pocztę, żeby pan porobił opłaty. Zapraszał na święta do siebie. Samotnik od działek zaproszeń nie przyjmował, więc pomocnik odwiedzał go w święta.

Fucha się skończyła, lecz nie wizyty Arka w domu emeryta. Gdy majster zabrał rusztowania i inne sprzęty z podwórza, jego pracownik miał już puste pole do popisu. Oficjalnie był chory, szefowi dostarczył zwolnienie lekarskie, które regularnie przedłużał. Nieoficjalnie za to bywał u pana prawie codziennie, coraz częściej z żoną. Dzięki niej w oknach pana mieszkania pojawiły się wyprane firanki. Żona Arka zainwestowała też w plastikową półkę na wannę (do tej pory pan stawiał szampony i płyny na brzegu wanny), a korytarz wzbogacił się o nowy chodnik.
Małżonkowie też wkrótce się wzbogacili. Tak omotali samotnika, że zapisał im w testamencie wszystkie działki plus dom. Na domu parze akurat nie zależało, wszak to wciąż budynek, wymagający sporych nakładów finansowych. Mieli natomiast ochotę na działki. Pan zastrzegł w testamencie, że Arek z żoną będą mieli prawo sprzedać nieruchomości dopiero po jego śmierci. Nie czekali długo. Pan zmarł jakiś rok po sporządzeniu testamentu.

Życiowe zmiany

Wyprawili mu skromny pogrzeb i przestali żyć skromnie. Mąż zwolnił się z firmy budowlanej. Dołączył bezrobotny mąż do bezrobotnej żony. Na portalu darmowych ogłoszeń publikowali anonse o sprzedaży działek, w tym jednej z domkiem letniskowym. Tak określili dom, w którym przedtem żył samotnik.

W niecały rok sprzedali prawie wszystkie działki, także tę z domkiem. Jeszcze w tym samym roku zaczęli się budować na gruncie, który sobie zostawili. Postawili dom, liczący ponad 240 metrów, z paroma garażami, tarasami, basenem, fotowoltaiką.

Jak ekipa dom Arkowi budowała, on palcem nie kiwnął. Siedział w domu albo na internecie. Ewentualnie nadzorował pracę, chociaż to absurd był. Jeden pracownik był jego kolegą z dawnej firmy i posiadał o wiele lepsze kwalifikacje niż Arek. Dochodziło do starć, ponieważ inwestor chciał, żeby robotnicy budowali, jak on im każe. Sęk w tym, że oni znali się na robocie, on - niezbyt.

Montaż ogrodzeń

Arkowi i żonie zamarzył się płot. W pobliżu są dwie firmy, które montują ogrodzenia. Żona Arka stwierdziła, że oczekuje lepszej jakości. Znalazła ją aż w Toruniu. Sąsiedzi się dziwili, gdyż do tej pory żaden klient nie usługi tutejszych zakładów. Te cieszyły się renomą. Rodzinie nowych bogaczy zamarzyło się jeszcze patio, czyli wewnętrzny dziedziniec. Są firmy w Kujawsko-Pomorskiem specjalizujące się w budowie tego rodzaju obiektów. Żona Arka zamówiła natomiast wykonawcę ze Śląska. Ów wykonawca skasował więcej, a jeszcze koszty noclegów inwestorzy musieli pokryć.

Inwestor Arek dopłacił za postawienie i wykończenie domu przed czasem. Wykonawca zobowiązał się do tego, rezygnując z innych zleceń, które miał zaplanowane na ten okres. Oczywiście zrealizował usługę za odpowiednią zapłatą. Wszystko dlatego, że tak spieszyło się rodzinie Arka do przeprowadzki.

Na zmianę adresu potrzebowała jednego dnia, tak sobie założyła. Wcześniej żona Arka obdzwoniła kilka firm przeprowadzkowych. Skorzystała z najdroższej oferty - akurat ta miała wolny termin nazajutrz. Po przeprowadzce familia Arka nakazała zburzyć swój stary dom. Ludzie w okolicy się dziwili, że - jak by nie patrzeć - majster doprowadził budynek odziedziczony po rodzicach do takiego stanu, że trzeba zrównać go z ziemią. Arek ucinał temat.
On i jego żona i tak byli na językach sąsiadów.

Mieszkańcy wsi krytykowali: - Arek zaopiekował się samotnikiem tylko dlatego, że wiedział, że coś na tej dziwnej przyjaźni ugra. I ugrał. Oboje z żoną nie pracują i nie będą musieli do końca życia.

Kurs do miasta

Jak przedtem sąsiad czy znajomy poprosił Arka o przysługę, on się zgadzał, ale nie za darmo. Przytaczali przykłady, chociażby taki: - Córka sołtysa jeździła do szkoły średniej w Bydgoszczy. Spóźniła się raz na busa. Sołtysa nie było w domu, a kilka domów dalej mieszkał Arek. Żona sołtysa (nie ma prawa jazdy) zadzwoniła do Arka. Zawiózł dziewczynę do Bydgoszczy. Normalne, że trzeba mu zapłacić. Minus taki, że zażyczył sobie 50 zł. Tymczasem, dla porównania, gdyby sołtysowa zamówiła taksówkę dla córki, wydałaby najwyżej 30 zł.

Arek zmienił nie tylko dom, ale i wygląd. Zaczął kupować markowe rzeczy. Im większy widniał napis na koszulce czy kurtce, tym bardziej Arkowi się podobało. Sprzedał samochód, na który każdy we wsi wołał „rzęchot”, sprawił sobie prawie nową brykę. Małżonka zrobiła kurs na prawko. Ślubny zafundował jej autko. Kobieta zaczęła jeździć m.in. do kosmetyczki, u której nigdy przedtem nie była. Dotychczas nawet włosy podcinała sobie sama, żeby oszczędzić wydatki na fryzjera. Teraz nie musiała.

Małżonkowie nie musieli też załatwiać dzieciom korepetycji z angielskiego, a załatwili, choć na krótko. Nauczycielka z okolicy od lat udziela korepetycji z tego języka. Uczniowie z połowy gminy do niej zjeżdżają. Żona Arka (nie ma zawodu wyuczonego, edukację przerwała w zasadniczej zawodówce) uznała, że nauczyciel powinien pochodzić z miasta. W necie matka pokazała zdjęcie z pierwszych korepetycji z udziałem synów. Wyszedł kwas: korepetytorka nie miała pojęcia, że wszyscy internauci będą mogli zobaczyć fotki. Pracodawczyni nie zapytała jej o zgodę. Nauczycielka zrezygnowała ze współpracy. Bała się konsekwencji: dorabiała sobie na czarno. Nie chciała mieć do czynienia ze skarbówką, ani z tą rodziną, choć matka uczniów foto usunęła.

Wyjazdy na ryby

Arek od czasów dzieciństwa łowił ryby. Wędkował przeważnie na okolicznych stawach. Po sprzedaży gruntów samotnika, zaczął jeździć na ryby, np. do Belgii na weekendy. O tym, że podróżuje za granicę, ludzie wiedzą m.in. z internetu. Mężczyzna nauczył się korzystać z Facebooka i regularnie publikuje zdjęcia. Widać na nich, jak np. stoi na tle belgijskiego pałacu królewskiego.
W niektóre opowieści Arka jego znajomi jednak nie wierzą. Choćby w tę, że wybrał się na ryby na fiordy w Szwajcarii. Innym chwalił się, że był na fiordach w Szwecji. Z obu wypraw jednocześnie wstawił fotki do internetu. Pod jedną napisał, że to Szwecja, pod drugą, że Szwajcaria. Mieszkańcy wsi zorientowali się, że sąsiad wspomina o dwóch różnych krajach, ale podaje jednakowy termin wojaży. Podpytali go w komentarzach pod zdjęciem, gdzie naprawdę był. Odpowiedzi nie otrzymali. Zablokował ich.

Niektórzy mawiają: „Jak człowiek szybko się bogaci, to przyjaciół traci”. Powiedzenie sprawdza się w przypadku tej rodziny spod Bydgoszczy.

Czasami ten, komu zapisano spadek, czuje się pokrzywdzony. Pewien internauta opisywał: - Sąsiad przed laty w obecności notariusza sporządził testament. Całość spadku przepisał na mnie, bo opiekowałem się z moją żoną emerytem. Niedawno zmarł. Wyprawiliśmy mu pogrzeb. Córka pojawiła się dopiero na cmentarzu, podczas pochówku. Od siedmiu lat nie kontaktowała się z ojcem. Jeszcze w dzień pogrzebu wymieniła zamki w mieszkaniu swojego taty i zaczęła się wprowadzać. Nazajutrz skierowała sprawę do sądu o unieważnienie testamentu. Uważa, że przekabaciłem jej ojca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska