

Świąt Bożego Narodzenia bez rodziny nie wyobraża sobie wojewoda Ewa Mes. Mieszka w podbydgoskich Włókach: - Jak co roku spotykamy się z najbliższą rodziną. Największą przyjemność sprawiają mi wnuki. Ile radości jest w przygotowaniach do tego wieczoru, strojeniu choinki, wspólnym śpiewaniu kolęd. No i oczywiście pasterka.
Do kościoła Ewa Mes ma kilka kroków - mieszka tuż przy świątyni. Pierwszy i drugi dzień świąt spędzą przy stole i na spacerach. - Noc sylwestrowa? Będę się bawić z przyjaciółmi.

Na wspomnieniach w gronie najbliższych spędzi wigilijny wieczór wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich: - Z rodzeństwem robiliśmy papierowe zabawki, a mama przygotowywała same wileńskie potrawy.
Marszałek nie lubi karpi, kutii i kompotu z suszonych owoców więc na pewno nie spróbuje tych potraw w sobotę.

Ale Jerzy Wenderlich przypomina sobie zabawną historię z kolędą w ich domu: - Wówczas po kolędzie chodził menedżer naszego zespołu bigbitowego ks. Tadeusz Rydzyk. Któregoś roku zaskoczyłem go ogromną kolekcją świętych obrazków. O. Rydzyk wręczył mi jeden, a ja na to, że już taki mam. Więc daje drugi, trzeci, ósmy... Też mam.
Zdumiony ksiądz obejrzał cały karton obrazków i z satysfakcją pogłaskał go po głowie. Tymczasem tajemnica kolekcji Jurka polegała na czym innym - jego tata miał ogrodnictwo. A chłopiec przyjaźnił się z synem kościelnego i... wymieniał owoce za obrazki. Jedno jabłko - trzy obrazki, śliwka za jeden obrazek plus marchewka, gruszki były „droższe”. I się uzbierało.