Pryszczyca jest najgroźniejszą chorobą zwierząt. Jej wystąpienie blokuje handel zwierzętami i produktami pochodzenia zwierzęcego, co powoduje ogromne straty. W 2001 r. w Wielkiej Brytanii sięgnęły 13,9 mld dolarów. Ostatni przypadek pryszczycy w Polsce odnotowano w 1971 r. W 2025 r. zagrożenie wróciło, odkąd ogniska tej choroby zostały stwierdzone w Niemczech, na Węgrzech i Słowacji.
Bardzo zaraźliwa pryszczyca
Problemem jest wysoka zaraźliwość pryszczycy. Szerzy się (niezależnie od pogody) drogą kropelkową za pośrednictwem ludzi, zwierząt, roślin i przedmiotów oraz z wiatrem (60 km na lądzie i 300 km morzem). Najbardziej narażone jest bydło. W Wielkiej Brytanii na ok. 4 mln ubitych zwierząt, 3 940 000 stanowiły krowy.
Polska natychmiast wdrożyła zakaz transportu żywych zwierząt parzystokopytnych (zwłaszcza bydła, owiec, kóz i świń), produktów pochodzenia zwierzęcego oraz obornika, słomy i siana z terenów objętych chorobą. Ministerstwo rolnictwa codziennie raportuje bieżącą sytuację.
Kupują tańsze cielęta, wjeżdżają przez Czechy
Ogólnopolski Oddolny Protest Rolników chce zaproponować ministrowi, żeby zrobił więcej. - Zablokował możliwość przemieszczania zwierząt na terenie Polski przez cały miesiąc, ponieważ zamknięcie granic kraju wyklucza Unia Europejska - wyjaśnia Marcin Bereźnicki, hodowca krów mlecznych ze Słębowa pod Żninem, działacz OOPR. - Zakaz przemieszczania w kraju by wystarczył, bo uniemożliwiłby kupowanie zwierząt z państw objętych ryzykiem.
Tymczasem to się dzieje.
- Słyszałem, że cielęta, które polscy hodowcy kupują do opasu, wjeżdżają przez Czechy, dotąd wolne od pryszczycy. Oczywiście, chodzi o pieniądze, bo tamtejsze kosztują 500 zł, a krajowe 1500 zł - wyjaśnia rolnik.
Zwraca on uwagę na okres inkubacji pryszczycy: - Nawet do dwóch tygodni, więc może się zdarzyć, że ktoś kupi cielęta z gospodarstwa bez pryszczycy, ale za kilkanaście dni okaże się, że są chore.
Najszybciej szerzy się w gospodarstwach mlecznych
Z obserwacji hodowcy wynika, że wirus najbardziej rozprzestrzenia się w gospodarstwach mlecznych.
- Ponieważ jest w nich największy ruch: weterynarzy, inseminatorów i odbiorców mleka - wylicza Bereźnicki. - W Wielkiej Brytanii nieświadomie rozprzestrzeniali pryszczycę właśnie odbiorcy mleka, bo wirus pojawia się w mleku cztery dni przed pierwszymi objawami u krów. Jeżdżąc od gospodarstwa do gospodarstwa i wtłaczając do cystern mleko od zdrowych stad, odpowietrzniki znajdujące się w cysternach uwalniały zarazki. Gdy Anglicy to odkryli, zaczęli zakładać specjalne filtry na te odpowietrzniki i w ten sposób powstrzymali epidemię.
Rolnicy uważają, że polskie mleczarnie powinny już być wyposażone w takie filtry. - W ogóle powinien być już opracowany program walki z pryszczycą w Polsce, a nie za pięć lat, jak to było w przypadku ASF, bo widać, jakie są tego konsekwencje - komentuje rolnik. - Celem powinno być wsparcie finansowe, żeby wszystkie gospodarstwa i mleczarnie wdrożyły zabezpieczenia. To już powinno się dziać, bo jak mleko się rozleje, będzie za późno.
W Wielkanoc nie wpuszczajcie gości do obory!
Stąd propozycja zablokowania transportu zwierząt i działania, które rolnicy podejmują na własną rękę. - Znalazłem substancję czynną, skuteczną w zwalczaniu pryszczycy i nasączam nią maty w oborze - mówi Bereźnicki.
Ministerstwo rolnictwa poleca tę metodę. Zaleca też, by przed włączeniem nowo zakupionych zwierząt do stada, były odizolowane przez minimum 14, a optymalnie 21 dni.
- Konieczne jest ograniczenie do niezbędnego minimum odwiedzin w gospodarstwach osób postronnych - podkreśla resort rolnictwa. - Należy rozważyć prowadzenie rejestru wejść i wyjść osób oraz ruchu pojazdów (wjazdy i wyjazdy), co jest szczególnie ważne ze względu na nadchodzącą Wielkanoc.
