https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nawał dzików z ASF w Kujawsko-Pomorskiem. Dygoczący dzik pchał się do domu

Agnieszka Romanowicz
Młoda samica próbowała dostać się do ogrodu, ale brakowało jej sił
Młoda samica próbowała dostać się do ogrodu, ale brakowało jej sił Agnieszka Romanowicz
Afrykański pomór świń zbiera żniwo w regionie. Padłe dziki znajdowane są grupami. W strefach objętych ograniczeniami trzeba uważać - dziki z ASF są obojętne na ludzi i psy.

Spis treści

Od kilku miesięcy w okolicach Gruczna (gmina Świecie) widuję błąkające się dziki. Pojedyncze osobniki pokazują się na polach i skrajach lasów w ciągu dnia i są obojętne na bliskość człowieka. Gruczno znajduje się w strefie objętej ograniczeniami z powodu afrykańskiego pomoru świń. Co rusz zbierane są tu truchła dzików, u których wykryto tę chorobę.

Zawsze należy powiadomić służby

24 marca br. jeden z takich dzików pojawił się pod moim płotem. Pchał się do ogrodu głuchy na szczekanie psa. Oczy miał przekrwione i drżał. Ledwo stał na nogach, kilka razy upadł.

Wiem, że o takich sytuacjach należy powiadomić służby, najlepiej powiatową inspekcję weterynarii albo urząd gminy czy straż miejską. Jednak była godzina 15.48, zadzwoniłam więc pod 112.

- Ten dzik kona, przewraca się i drży - powiedziałam pani, która przyjmowała zgłoszenie.

Spytała, czy on stwarza jakieś zagrożenie. Gdy odparłam, że nie, poleciła go nie dotykać i czekać na służby. Podałam jej swoje dane: adres, nazwisko i nr telefonu.

Uznałam, że tego dnia nikt już nie przyjedzie. Rozprzestrzeniający się ASF, ptasia grypa i na dodatek poważne zagrożenie pryszczycą - wiem, że służby weterynaryjne w Polsce mają urwanie głowy. A „mój” dzik był o tyle niegroźny, że znajdował się omalże na posesji. Mało prawdopodobne, że w tym miejscu rozszarpałyby go wilki lub kruki, i tym samym rozniosły chorobę. Jednak jeszcze przed zmierzchem pod mój dom podjechał pewien mężczyzna. Okazało się, że szukał innego adresu.

Wtedy dzik jeszcze żył. Próbował się podnosić, ale z trudem. Z nosa kapała mu piana, drgawki nasiliły się. Ostatni raz poszłam do niego przed godz. 22 i oddychał.

To nie może trwać tak długo!

Rano jego serce już nie biło. Opowiedziałam tę historię na porannym kolegium „Gazety Pomorskiej”. - Dlaczego jeszcze nikt nie zabrał tego dzika? To nie może trwać tak długo, dzwoń do weterynarii! - nakazała moja szefowa.

- Powinni być u pani wczoraj, tym bardziej, że są w pobliżu. W ostatnich dniach w okolicach Gruczna pojawiło się wiele padłych dzików - odparł Wojciech Młynarek, Kujawsko-Pomorski Lekarz Weterynarii w Bydgoszczy.

W ciągu pół godziny podjechały do mnie dwa samochody: myśliwy z miejscowego koła łowieckiego i pani weterynarz z inspektoratu w Świeciu. - Szukamy pani od wczoraj - powiedzieli.

- Wysłałem wczoraj kolegę z koła, ale okazało się, że miał zły adres - dodał myśliwy.

Ostatnio zebraliśmy ze 40 trucheł

Natychmiast zabrali się do pracy. Dzik, jak się okazało młoda samica, został zamknięty w szczelnym worku. Nadano mu numer i naklejono ostrzeżenie, że wewnątrz znajduje się materiał zakaźny. Pani weterynarz porobiła jeszcze zdjęcia, spryskała teren środkiem odkażającym. Dobrze, że był z nią mężczyzna, bo trzeba było wrzucić tego dzika do samochodu.

- Ten jest mały, raz miałam truchło ważące 150 kg - skomentowała pani weterynarz.

Gołym okiem było widać, że jest spracowana. - Działamy przez całą dobę. Nie słyszała pani strzałów w nocy? - zapytała.

- W ostatnich dniach zebraliśmy ze 40 dzików, niektóre trzeba było dobić - wyjaśnił myśliwy. - Wiele z nich łaziło po centrum Gruczna.

- Mój też pchał się do ogrodu, jakby szukał pomocy - powiedziałam.

- To zachowanie typowe dla chorych zwierząt, np. lisów z wścieklizną. Przestają bać się człowieka, dziki z ASF również - wyjaśniła pani weterynarz.

Oboje zostawili mi namiary, żeby w przyszłości dzwonić bezpośrednio do nich.

Trzeba bardziej uważać na drogach

Wieść o „moim” dziku szybko rozeszła się po znajomych.

- Strach jeździć samochodem. Muszę powiedzieć dzieciom, żeby uważały na dziki nawet w ciągu dnia. Czegoś takiego jeszcze nie było! - podsumowała sąsiadka.

Podobne sytuacje mogą się zdarzyć we wszystkich miejscach, gdzie stwierdzono ASF, czyli w powiatach chełmińskim, grudziądzkim i świeckim. W tym roku na tych terenach potwierdzono już 97 ognisk u dzików i - podobnie jak w Grucznie - padłe zwierzęta znajdowane są grupami np. dziewięć dzików w Małym Komorsku w gminie Nowe w powiecie świeckim.

ASF pojawił się w Polsce w 2014 roku, prawdopodobnie rozniosły go dziki z Białorusi. Polskie służby próbowały powstrzymać rozprzestrzenianie się wirusa, budując ogrodzenia w lasach i zarządzając odstrzały sanitarne dzików, jednak w ciągu kolejnych lat choroba rozeszła się po kraju.

Kujawsko-pomorskie broniło się przed nią najdłużej - do czerwca 2024 roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Rolnictwo

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska