
Dzieciaki też miały frajdę i liczne atrakcje
(fot. Fot. Marietta Chjnacka)
A do tego jeszcze chałupy rozproszone wzdłuż czterech dróg. Czy w takim miejscu możliwa jest silna wiejska społeczność?
Wygląd Trzcian temu przeczy, skoro po 19 latach transformacji wieś nie dorobiła się ani świetlicy, ani placu zabaw dla dzieci z prawdziwego zdarzenia. Zazdrość bierze, że inne wsie gminy Sępólno Krajeńskie już mają wyremontowane świetlice, boiska i place zabaw z unijnych pieniędzy.
Kobiety postawiły na swoim
Skoro w Trzcianach się nie udało, bo sporo czasu zmarnowano, kobiety postanowiły coś zmienić. Zainspirowała je świetliczanka Bogusława Knapik. Tak długo dreptała wśród 350 mieszkańców, z których większość to Krajanie w pierwszym pokoleniu, aż wydreptała.
Bo Trzciany to nietypowa wieś, z popegeerowskim i dworskim rodowodem. A Danuta Bothe-Kłosowska, która kilka lat temu odkupiła od skarbu państwa swój rodzinny dwór, też coraz lepiej czuje się w Trzcianach. Równie silną, ale też i autonomiczną społecznością są górale, którzy od 1937 r. zajmowali tzw. poniatówki kupione od rządu z rozparcelowanego za długi części majątku rodziny Bothe.
I tak różnorodną społeczność Trzcian postanowiła zintegrować Bogusława Knapik. - Wymyśliłam wystawę "Poznajmy się od nowa" - mówi. - Miała to być okazja do spotkania wszystkich pokoleń Trzcian i osób, które kiedyś tu mieszkały. W świetlicy oddałam ścianę. Pozbierałam od kogo tylko się dało stare i nowsze zdjęcia. Zrobiłam mapę wszystkich domów w Trzcianach ze zdjęciami i krótką historią rodzin, które tu gospodarzą. Pokazałam też w skrócie historię wsi i pałacu rodziny Bothe. Cieszę się, bo mieszkańcy dali mi wiele zdjęć.
Przyszli do świetlicy
Dwa tygodnie temu Bogusława Knapik z niecierpliwością i obawą czekała, czy mieszkańcy Trzcian zechcą przyjść do świetlicy. Przyszli, a nawet przyjechali ci, którzy tu kiedyś mieszkali. I najpierw wzdychali i wykrzykiwali, widząc stare zdjęcia. Gdy zostały powiększone i wywieszone, okrzykom zdumienia i zachwytu nie było końca. Jedni z ciekawością popatrywali na utrwalone chwile przedwojennej sielanki dworskiej, inni na stare poniatówki i ich mieszkańców. Dawne chwile Trzcian ożyły. A zamówień na zdjęcia wciąż przybywa.
Dla właścicielki dworu w Trzcianach Danuty Bothe-Kłosowskiej i jej męża Stefana Kłosowskiego nie tyle zdjęcia były ważne, bo te - przynajmniej z własnego albumu - znali, ale rozmowy z najstarszymi mieszkańcami, którzy pamiętają pałac i ludzi w czasie, gdy ich nie było w Trzcianach.
Bożena i Józef Hoppowie z Sępólna specjalnie przyjechali na wystawę, bo chcieli powspominać czasy, gdy mieszkali w Trzcianach.
Przewodnikiem po wystawie byli Bogusława Knapik i sołtys Tadeusz Gapa. Swoje dorzuciła Apolonia Krzanik, która przez wiele, wiele lat była sołtyską. Najmłodsi - Anna Szwec, Aleksandra Dominikowska i Joanna Otlewska - z zainteresowaniem oglądali zdjęcia z niedawnych wycieczek i ognisk. A przy okazji wystawy fotografii, można też było popatrzeć na stare sprzęty domowe i zabawki.
A pamiętasz? A poznajesz?
A potem wszyscy zasiedli przy stołach przed świetlicą i dopiero wtedy potoczyły się rozmowy. Przy kiełbasce z grilla, kawie, sałatkach i pysznych ciastach, które naszykowały panie z Koła Gospodyń Wiejskich, co chwila słychać było: "a pamiętasz...", "nie, to było inaczej...", "a na tym zdjęciu...".
I tylko dzieciaki beztrosko szalały na pobliskim boisku, grając w piłkę, łowiąc rybki i zajadając się łakociami. Im na razie wszystko jedno, byle była dobra zabawa.
Wszak obowiązki mają dorośli. Czyż to nie starsze pokolenie powinno zadbać, aby nie tylko było co wspominać, ale i o to, żeby zachować dla następnych pokoleń zdjęcia, dokumenty i pamiątki?
A Bogusława Knapik może spokojnie powiedzieć, że razem z innymi kobietami zrobiła pierwszy, milowy krok dla integracji Trzcian. Oby tylko władze Sępólna pomogły i świetlica przetrwała. Bez niej nie będzie już żadnego miejsca, w którym wieś może się spotkać.

(fot. Fot. Marietta Chojnacka)
Każdy sposób jest dobry, aby dokładnie zobaczyć, kto jest na starym zdjęciu. Jedni wspominali rodzinę, inni szkolnych kolegów, a jeszcze innych bardziej interesowało, jak kiedyś wyglądały Trzciany. Największą furorę zrobiło zdjęcie dzieciaków z wózeczkami z wikliny. - To arystokracja Trzcian - twierdzą dorośli już bohaterowie tego zdjęcia.