Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jakie perypetie spotykają studentów podczas sesji egzaminacyjnych? Sprawdziliśmy!

Piotr Wiśniewski
Życie studenckie dostarcza wielu zabawnych nie niezwykłych historii
Życie studenckie dostarcza wielu zabawnych nie niezwykłych historii www.sxc.hu
Sprawdziliśmy, jakie perypetie spotykają studentów podczas sesji egzaminacyjnych. Okazuje się, że wielu z nich ma w zanadrzu zabawne historie z rezolutnymi wykładowcami w rolach głównych. Zdarza się, że na bydgoskich uczelniach absurd goni absurd. Oczywiście nie wszystkim się to podoba

Jakie niespodzianki spotykają żaków w walce o upragnione wpisy do indeksów? Problemy mogą pojawiać już w trakcie przygotowań do egzaminów.

Wielu studentów przytacza historię, jak próbowali wypożyczyć książkę z uczelnianej biblioteki. Tym bardziej, że widzieli w katalogu, że są dwie. Odpowiedź bibliotekarki? - Nie dostanie pani jej, bo jedna musi być w czytelni, a druga w zbiorach. Zdarza się także, że studenci nie mają dostępu do książek, bo wypożyczają je... wykładowcy.

Przeczytaj także: Ukończyłeś studia? To masz największą szansę na pracę

Co gdy przychodzi już do samych zaliczeń? Tu studenci potrafią wykazywać się niezwykłą przebiegłością.- Miałam kiedyś taki jeden fajny egzamin, na który przyniosłyśmy naszej wykładowczyni tort - opowiada Ada, studentka filologii polskiej na UKW. - Weszłyśmy w grupie i zapytałyśmy, czy nie napiłaby się kawy. Wzięłyśmy talerzyki i usiadłyśmy sobie na wspólne ploty, a między kęsami ciasta ona zadawała nam pytania. Oczywiście było ich niewiele i wymagała krótkich odpowiedzi. Przy okazji obgadałyśmy z nią wszystkich wykładowców, a nawet jej męża. To był bardzo fajny egzamin - śmieje się.
Okazuje się, że czasami nie trzeba nawet podchodzić do zaliczenia, by zdobyć wpis.- Jedna z grup umawiała się kiedyś z wykładowcą na zaliczenie, ale nie podchodzili wcześniej nawet do żadnego kolokwium - opowiada Aneta, studentka z Collegium Medicum. - Jego asystentka napisała do nich maila: "Wszyscy państwo zaliczyliście kolokwium, gratuluję". Studenci mieli dylemat, czy powiedzieć jej, że nie pisali żadnego zaliczenia, czy pytać o oceny.

Przeczytaj także: Pierwsza praca po studiach. Absolwenci kokosów nie zbijają

- Pewien wykładowca chciał mi wstawić 4 po prostu za nic, ale się nie zgodziłem i chciałem, żeby pokazał mi moje miejsce - opowiada jeden ze studentów wydziału humanistycznego UKW. - Odrzekł, że 5 i tak nie dostanę. To nie wszystko. Szczytem jest pisanie prac zaliczeniowych na 40 tys. znaków, których nikt nie czyta. Za co więc wystawiane są ocenę? Ze przewijanie rolką po edytorze tekstu? Pomijam już fakt, że chodziłem na wszystkie zajęcia, a było to trudne, bo pracuję i studiuję dwa kierunki, a inni nie chodzili. Oni napisali referat, a ja miałem obecności na zajęciach i wszyscy dostaliśmy te same oceny. Na jeden z przedmiotów też napisałem kiedyś referat i dostałem 5. Chyba tylko za to, że umiem pisać. To jest uczelnia absurdów. Przynajmniej nic mnie już nie zaskoczy, bo takiego bałaganu jeszcze nie widziałem - oburza się.

Jakie studenckie legendy i metody na egzaminy pamiętają Państwo? Piszcie na naszym forum.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska