5 z 18
Zdarzył się cud!...
fot. Anna Gronczewska

Zdarzył się cud!

Był 28 stycznia 1979 roku. Do Częstochowy pojechały pociągiem. Potem taksówkarz zawiózł je pod sam klasztor. Gdy weszła z córką do kaplicy w której znajduje się cudowny obraz Matki Boskiej Jasnogórskiej była odprawiana msza święta. Głównym celebransem był ojciec Jerzy Tomziński.

O tych swych kulach zaczęłam iść w kierunku krat oddzielających cudowny obraz od wiernych – wspomina. - W pewnym momencie zaczęła bić stamtąd w moi kierunku jasność, poczułam że ogarnia mnie wielkie ciepło. Zobaczyłam twarz Matki Boskiej, miałam wrażenie, że coś mówi do mnie. Więcej nie pamiętam. Czułam, że jestem w jakiejś ekstazie. Po chwili zobaczyłam, że stoję bez kul. Mała Ewa krzyczała: Oddajcie mamie kule! A kulę trzymały w rękach dwie kobiety – Wanda Kilnar z Głuchołaz i siostra zakonna Rafaela Marek, z Częstochowy. Potem Wanda Kilnar opowiadała mi o tym co się wtedy wydarzyło. Miała wrażenie, że kule same odchodzą od moich rąk! Pani Wanda i siostra Rafaela zaprowadziły mnie do zakrystii i powiedziały ojcom paulinom co się stało. Gdyby nie one, to pewno nikt nie dowiedział się o tym cudzie.
Potem okazało się, że podobny przypadek cudownego uzdrowienia jasnogórskie kroniki zanotowały 50 lat wcześniej, 14 września 1929 roku. Cudu doświadczył wtedy 52 letni Michał Bartosiak. Od 9 lat był sparaliżowany, nie mógł chodzić. Przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej wstał i poszedł o własnych siłach...

CZYTAJ DALEJ >>>

.

6 z 18
Sama chodziła...
fot. Anna Gronczewska

Sama chodziła

Janina Lach nie mogła uwierzyć, że wyszła z kaplicy na swoich nogach, bez pomocy kul! Czuła się tak szczęśliwa, że nie była tego w stanie wypowiedzieć słowami! Chciała wziąć Ewę za rączkę, ale nie pozwoliła. Córeczka też nie wierzyła w to co się stało. Mówiła: Mamo przewrócisz mnie, to ja muszę ciebie prowadzić!Jednak po kilkunastu minutach zaczęła oswajać się z myślą, że jej mama normalnie chodzi. Zaprowadziła ją na małą ślizgawkę, która był na dziedzińcu jasnogórskiego klasztoru. Zaczęły się razem ślizgać. Pierwszy raz w życiu!
Gdy wróciła do Łodzi babcia, która wychowywała Janinę Lach, dotykała wnuczkę, płakała, nie mogła uwierzyć w to co się stało. Mały Adaś nie odstępował mamy na krok.

Gdy byłam chora narzekał, że nigdy nie mogę wziąć go za rękę i pójść na spacer – opowiada pani Janina. - Tak jak inne mamy chodzą ze swoimi dziećmi. Teraz mogłam nie tylko z nim spacerować, ale nosić go, przytulać. Po kilku dniach odwiedził mnie sąsiad, zapytał zdziwiony: Pani bez kul? Po cudownym uzdrowieniu poszłam pieszo na Jasną Górę, z Warszawy, żeby było dalej. W sumie byłam sześć razy. Brałam ze sobą też dzieci.

CZYTAJ DALEJ >>>

.

7 z 18
Odezwała się Służba Bezpieczeństwa...
fot. Anna Gronczewska

Odezwała się Służba Bezpieczeństwa

By uzdrowienie zostało uznane za jasnogórski cud, musiała przedstawić dokumenty medyczne, na przykład kartę informacyjną ze szpitala i złożyć zeznanie pod przysięgą. Dokumentacja potwierdzająca jej uzdrowienie liczy 69 stron maszynopisu.

Ja i moi świadkowie składaliśmy zeznania pod przysięgą – mówi Janina Lach. - Gdy po wyzdrowieniu poszłam do neurologa, który od lat co miesiąc składał mi wizyty domowe, to poprosił mnie o dowód osobisty. Potem zapytał czy mam siostrę bliźniaczkę. Nie chciał wierzyć, że to ja...Gdy mu o wszystkim opowiedziałam, to stwierdził że w cuda może wierzyć, ale cudami nikogo leczyć nie może...
Nie obyło się bez kłopotów. Był to przecież koniec lat siedemdziesiątych. Na drugi dzień po wizycie u lekarza, w domu pani Janiny pojawiła się Służba Bezpieczeństwa. Proponowali jej miejsce w renomowanym sanatorium milicyjnym w zamian za to, że nie będzie nikomu opowiadać o tym co ją spotkało. Potem jeszcze kilka razy zabierali ją na kilka godzin do komendy przy ul. Lutomierskiej w Łodzi. Znowu namawiali by milczała.
A ja nie mogłam milczeć, musiałam dzielić się swoim szczęściem, dawać świadectwo! - zapewnia pani Janina.- W końcu dali mi spokój, ale pojawiły się problemy z rentą. Mimo, że miałam pierwszą grupę nagle zaginęły moje dokumenty. Zamieszanie trwało do listopada 1980 roku. W końcu ustąpili i dostałam na stałe drugą grupę inwalidzką.

CZYTAJ DALEJ >>>

.

8 z 18
Sama wyremontowała dom...
fot. Anna Gronczewska

Sama wyremontowała dom

Od cudownego uzdrowienia Janiny Lach minęły czterdzieści dwa lata. Zapewnia, że jest zdrowa. Czasem boli ją kręgosłup, gdy się przepracuje. Ale tak każdy ma w pewnym wieku. Blisko 30 lat mieszka w Białej. Sama wyremontowałam swój maleńki domek. Pomalowała ściany, zrobiła meble. Ale kiedyś, w Wielki Czwartek szykowała się do kościoła, gdy pod domem stanęła taksówka. Wysiadł z niej mąż, który zostawił ją kiedyś z dziećmi. Powiedział: wróciłem!
Waldek był chory, po dwóch zawałach – wyjaśnia.- Nie mogłam go odtrącić. Został. Żyjemy teraz razem. Jest z nami Adam. Ewa została w Łodzi, ma troje dzieci.

CZYTAJ DALEJ >>>

.

Pozostało jeszcze 9 zdjęć.
Przewijaj aby przejść do kolejnej strony galerii.

Polecamy

Zobaczcie jak one tańczą! Mistrzostwa Polski Mażoretek trwają w Chełmnie

Zobaczcie jak one tańczą! Mistrzostwa Polski Mażoretek trwają w Chełmnie

Tego nie rób przy borówkach, bo szybko zmarnieją i nie będzie owoców

Tego nie rób przy borówkach, bo szybko zmarnieją i nie będzie owoców

Tak było podczas imprezy "Goplanie dla Autyzmu" w Kruszwicy

Tak było podczas imprezy "Goplanie dla Autyzmu" w Kruszwicy

Zobacz również

"Makbet" był ostatnim spektaklem festiwalu Grudziądzka Wiosna Teatralna. Mamy zdjęcia

"Makbet" był ostatnim spektaklem festiwalu Grudziądzka Wiosna Teatralna. Mamy zdjęcia

Podlej tym grządki, a fasolka szparagowa obrodzi. Dzięki temu strączków będzie w bród

Podlej tym grządki, a fasolka szparagowa obrodzi. Dzięki temu strączków będzie w bród