"Na moją polityczną śmierć będziecie musieli długo poczekać" - tymi słowami Janusz Palikot rozpoczął kilka tygodni temu kampanię wyborczą. Za słowami poszły czyny: lider Twojego Ruchu położył się w trumnie i trafił na okładkę "Newsweeka". A dowodem na dalszy polityczny żywot Palikota mają być jego otwarte oczy na marach i lekki uśmieszek.
Jednak większość polityków i obserwatorów życia politycznego nie ma wątpliwości, że ten rok będzie końcem Twojego Ruchu i jego twórcy. - Nie daję mu żadnych szans - mówi Eugeniusz Kłopotek, jeden z liderów PSL w regionie. - Można było pajacować raz i drugi, ale na tym partii się nie zbuduje. Palikot nie przekroczy nawet progu wyborczego.
Andrzej Rozenek, były rzecznik partii, oskarżył szefa o machinacje finansowe, a pomysł ze zdjęciem w trumnie uznał za wariactwo. Nie wiadomo też, czy kurcząca się partyjna baza Twojego Ruchu zdoła zebrać sto tysięcy podpisów. Zostało niewiele ponad dwa tygodnie.
Bydgoski poseł Twojego Ruchu Łukasz Krupa nie zamierza uciekać z partii. Przyznaje jednak, że sytuacja jest bardzo trudna. - Od wielu tygodni powtarzam, że przyszłość partii i naszego lidera zależy od dobrego wyniku wyborów - przekonuje. - Jeśli uda mu się zdobyć 7 - 8 procent poparcia, oznaczać to będzie, że nie wszystko stracone i można nadać ruchowi nowy impuls. Jestem realistą i gdyby nie jego błędy ostatnich trzech lat, mógłby rzeczywiście powalczyć o prezydenturę.
W połowie lutego do Twojego Ruchu dołączyła znana krytyczka literacka i feministka Kazimiera Szczuka. Janusz Palikot dziękował jej publicznie za decyzję, choć ona sama przyznaje dziś, że nie jest łatwo: - Pamiętajmy, że Janusz Palikot i Janusz Korwin-Mikke to jedyni liderzy partyjni, którzy zdecydowali się bezpośrednio stanąć do walki o prezydenturę.