Zobacz wideo: Jedziesz na wakacje? Potrzebujesz szczepienia i certyfikatu.
Mieszkaniec powiatu golubsko-dobrzyńskiego nie po raz pierwszy realizuje niebanalny projekt pełnej wyzwań trasy rowerowej. Objechał już Polskę dookoła jej granic pokonując 3286 km, dojechał za północne koło podbiegunowe i „zdobył” Nordkappu, objechał Islandię, przemierzył szlak Green Velo, wjechał na Śnieżkę... Przed kilkoma dniami rozpoczął 3-tygodniowy rajd po Gruzji. Pierwszym celem po wylądowaniu w Gruzji było Kutaisi, z lotniska do hostelu trzeba było pokonać 25 km, później zwiedzanie okolicy (m.in. z miejscowym taksówkarzem), następnie rowerem ponad 100 km do Zugdidi, w kolejnych dniach Pętla Svanecka i góry Kaukazu. Trasy nie dość, że wymagające, to do tego upały po 40 stopni i sfory atakujących psów.
- Rowerem jeszcze nigdy tak wysoko nie byłem. Wystarczy powiedzieć, że jestem na wysokości 1900m. Czyli więcej niż Śnieżka. Więcej o prawie 300m. To wszystko okupione ogromnym wysiłkiem i litrami potu. Piję mniej więcej 7-8 litrów płynów w trasie. Inaczej nie można. Muszę uważać, żeby się nie odwodnić. Z tego względu część tej ilości wiozę w plecaku, bo tutaj w górach nie wiadomo kiedy będzie można uzupełnić zapas w sklepie – relacjonuje wyprawę Jarek Kaptajn.
Kolejny cel to Uszguli, najwyżej położona i zamieszkała wioska na Kaukazie (2200m).
- Uszguli broni się przed cywilizacją. A miejsce jest przepiękne. Położone wśród soczyście zielonych w dolnych partiach i ośnieżonych w wyższych partiach gór Kaukazu. Sceneria bajkowa. Zwłaszcza dla svaneckich wież obronnych, z których właśnie słynie Uszguli. Jest ich tutaj ok 30. Ale nie tylko wieże robią wrażenie. Reszta zabudowań, głównie z kamienia dopełnia całości. Miejsce bajkowe. Wpisane zresztą na listę światowego dziedzictwa UNESCO – dodaje Jarek Kaptajn.
Był też rekord w postaci 138-kilometrowego, górskiego etapu jazdy rowerem. Pojawił się ból, pot i totalne zmęczenie. Wysiłek rekompensują jednak piękne górskie widoki i klimat Kaukazu. Zaskakują świnie na środku drogi. Jarek Kaptajn dotarł też do swojego kolejnego celu - nad Morze Czarne.
- Jeszcze wczoraj patrzyłem na ośnieżony szczyt Uszby i śmigałem rowerkiem po górskich serpentynach. Horyzont przysłaniały mi zielone góry i ośnieżone szczyty wysokich partii Kaukazu a dziś już "moczyłem nogi " w ciepłych wodach Morza Czarnego. A wszystko to dzieliło zaledwie kilkadziesiąt godzin i ok 250 km – pisze Jarek kaptajn. - Ten przeskok z gór Kaukazu nad Morze Czarne kosztował mnie sporo sił więc dzisiaj postanowiłem sobie zafundować odrobinę luksusu za niewielką cenę. Dzisiaj śpię w nadmorskiej miejscowości Kobuleti - w hotelu z basenem na dachu i super widokiem z basenu na Morze Czarne. Pokoik czyściutki, wymuskany, łazieneczka jak ta lala, kuchnia wspólna ale super wyposażona a cały hotelik jeszcze pachnący nowością. I to wszystko za 51 lari ( ok.70 zł).
