Spływ Kanałem Noteckim
Przyjechali wychowankowie Zakładu Poprawczego w Kcyni pod komendą wychowawcy - instruktora kajakarstwa Jacka Maćkowiaka, przyjechali członkowie Sekcji Kajakowej Towarzystwa Miłośników Ziemi Nowomiejskiej z jej szefem Adamem Kopiczyńskim, a wraz z nimi kajakarze z Brodnicy i Jabłonowa Pomorskiego. Są oczywiście bydgoszczanie z silną instruktorską reprezentacją Sekcji Turystyki kajakowej RTW "Bydgostia", a także turyści indywidualni.
30 uczestników spływu z Bydgoszczy do Nakła poprowadzi główny organizator imprezy, Robert Bazela - szef firmy kajakowej "Uranos".
Orzeł nad wodami
Robert Bazela jest tym, który reaktywował przystań TKKF "Orzeł", słynącą niegdyś w całym kraju z silnej grupy kajakowej.
Na wiosnę w pobliżu Opery Nova chce jako pierwszy otworzyć wypożyczalnię kajaków dla bydgoszczan i każdego, kto przyjedzie nad Brdę. Władze miasta są niby za rozwojem turystyki i rekreacji wodnej, ale na razie Bazela walczy z biurokracją.
Podczas spływu Robertowi towarzyszą w kajakach jednoosobowych jego synowie: 10-letni Adrian i o trzy lata starszy Dawid. Tak wygląda prawdziwa wodniacka rodzina. Tym bardziej, że logistyką zajmuje się żona pana Roberta i mama chłopców - Agnieszka.
Skarby muzeum
Pierwszym punktem programu tego spływu jest wizyta w Muzeum Kanału Bydgoskiego im. Sebastiana Malinowskiego - założyciela i pierwszego kustosza muzeum, historyka, nauczyciela.
Muzeum znajduje się w XIX-wiecznym pomieszczeniu gospodarczym na terenie III Liceum Ogólnokształcącym przy ul. Nowogrodzkiej 3 w Bydgoszczy.
Można tam zobaczyć m.in. mundury marynarzy żeglugi śródlądowej, kopię obrazu Christiana Rode "Fryderyk Wielki oglądający plany Kanału Bydgoskiego" i oryginalną hamburkę, czyli drewnianą łódź sportowo-spacerową z 1920 roku. Łódź pływała do lat 60. XX wieku po Brdzie i Kanale Bydgoskim.
Dwie śluzy
Przed nami 24 - kilometrowa trasa. Najpierw krótkim odcinkiem Brdy do połączenia z Kanałem Bydgoskim, potem długie płynięcie kanałem i finisz na Noteci w Nakle.
Aura jest niełaskawa, chłodna, ale przynajmniej nie pada. Za to serca wodniaków gorące i uśmiech na ich twarzach gości.
Pierwsza na Kanale Bydgoskim jest śluza "Okole", a krótko po niej - "Czyżkówko", o których z zapałem opowiada kustosz Muzeum Kanału Tomasz Izajas, uczestnik spływu. Jest o czym mówić, bo historia to ciekawa.
Obiekty hydrotechniczne oddano do użytku w roku 1915, równocześnie z budową nowego, dwukilometrowego odcinka kanału z Okola na Czyżkówko. Niejako przy okazji poszerzono i pogłębiono niemal całą drogę wodną pomiędzy Bydgoszczą a Nakłem.
Z żeglugi wyłączono jedynie niezmodernizowany odcinek pomiędzy Czyżkówkiem a śluzą "Miejską" (3,5 km). Dziś nazywa się go Starym Kanałem Bydgoskim.
Władze niemieckie (Bydgoszcz zwana wtedy Brombergiem leżała do stycznia 1920 roku w zaborze pruskim) sfinansowały przebudowę kanału, pomimo trwającej od roku I wojny światowej. W ten sposób ułatwiono przewóz z centrum Niemiec na front wschodni materiałów wojennych. Teraz mogły tędy przepływać barki 400-tonowe.
Śluzowanie kajaków wymaga co najmniej 20 minut - na pewno więcej niż statku czy barki. To dlatego, że napełnianie komory odbywa się powoli, by silne prądy nie przewróciły niewielkich łodzi.
Tuż za śluzą "Czyżkówko" - przy Klubie Sportowym "Gwiazda" - znajduje się pierwsza w Bydgoszczy i na całym szlaku marina. Mogą się tu zatrzymywać jednostki płynące międzynarodową drogą wodną E-70 z zachodu Europy, najczęściej z Berlina.
Ognisko w Gorzeniu
Przed mostem w Gorzeniu (to 2/3 trasy) nad wodą snuje się dym.
To znak i zachęta do wyjścia na brzeg. Na zziębniętych kajakarzy już czeka ognisko i gorąca herbata, i bułka smakowita. Z kotła ulatuje para.
Rozgrzać się trzeba, w suchą odzież przebrać i uzupełnić kalorie. Jacek Maćkowiak z Kcyni odporny jest na każdą pogodę, toteż spaceruje po brzegu w krótkich spodenkach. Na taki widok jego podopieczni pospiesznie ścieśniają krąg przy ognisku.
Do mety pozostaje tylko 8 km, ale pora już późna i zmierzch wisi w wilgotnym powietrzu. Płynąć więc trzeba...
Bliskość Nakła zwiastuje śluza "Józefinka" przy moście na drodze wiodącej z Bydgoszczy. Następna i ostatnia na kanale śluza to "Nakło - Wschód".
Wywrotka musi być
Tuż za nią zimna woda upomina się o swoją ofiarę. Pomaga jej zmierzch i chwila nieuwagi kajakarza. Ale od czego są koledzy, ich pomocne dłonie? Pechowiec szybko trafia na brzeg. Mawiają, że bez wywrotki spływ byłby nieważny, toteż tradycji staje się zadość.
Finisz w Nakle
Ciemno już, gdy dobijamy do przystani Zespołu Szkół Żeglugi Śródlądowej w Nakle nad Notecią.
Grochówka prosto z kotła już czeka na wygłodniałych wodniaków, gorącą parą i aromatem bucha w powietrze. Nic tylko oddać się magii chwili i rozkoszy jedzenia...