W Sądzie Rejonowym w Bydgoszczy zapadł wyrok w głośnej sprawie wypadku, do którego doszło w czerwcu 2021 roku na rondzie Inowrocławskim. Mająca 12 lat Wiktoria zmarła, a ranny został 83-letni Marian K. Oskarżeni to Ryszard M. i Roman S., kierowcy, którzy uczestniczyli w zdarzeniu.
Zobacz wideo: Duże zmiany w strefie płatnego parkowania w Bydgoszczy

Sędzia Bartosz Lau uznał oskarżonych mężczyzn za winnych popełnienia przestępstwa z artykułu 177 Kodeksu karnego. Obaj otrzymali identyczne kary: rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, roczny okres zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych. Muszą też zapłacić nawiązki na rzecz poszkodowanych. W wypadku Mariana K. jest to po 2 tys. zł od każdego ze skazanych. Rodzicom zmarłej Wiktorii M. i S. mają wpłacić po 10 tys. zł.
To Cię może też zainteresować
- Zasądzone nawiązki nie są próbą wycenienia życia zmarłego dziecka - uzasadniał wyrok sędzia Lau. - Mają przede wszystkim mieć charakter kary - mówił, dodając, że ważne, by też jasno wskazać, kto jest w tej sprawie winny.
To Cię może też zainteresować
Przypomnijmy, że ze wstępnych ustaleń policjantów wynikało, iż kierujący seatem leonem Ryszard M., wykonując niewłaściwie manewr zmiany kierunku jazdy, doprowadził do zderzenia z kierującym vw passatem Romanem S. W tej sytuacji - jak podkreślali śledczy Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Południe - nastąpiła bowiem kumulacja zbiegów okoliczności. Najpierw niezgodny z przepisami manewr wykonał kierowca seata, potem kierowca volkswagena na tyle pechowo zboczył z kierunku jazdy, że uderzył w słup sygnalizacji. To przewracający się słup uderzył w nastolatkę i to w wyniku tego uderzenia zginęła.
Gdzie jest odpowiedzialność?
Akt oskarżenia w tej sprawie wpłynął do sądu 31 grudnia 2021 roku. Obu mężczyznom przedstawiono taki sam zarzut. W przypadku kierującego volkswagenem uznano, że "zaniechał wykonania manewrów obronnych", co skutkowało uderzeniem w słup sygnalizacyjny.
We wtorek, zanim sędzia Lau udzielił głosu stronom, adw. Tymoteusz Paprocki ponownie złożył wniosek o przeprowadzenie dowodu z kolejnej opinii biegłego. Wykazywał, że w ostatniej ekspertyzie błędnie wyliczono prędkość, z jaką poruszał się pojazd jego klienta, Romana S. Biegły miał, m.in., obliczyć prędkość na podstawie zaniżonej o 200 kg masy auta. Sędzia jednak nie przychylił się do tego wniosku. Z tezą adw. Paprockiego nie zgadzał się prokurator, ani drugi z obrońców.
Prokuratura żądała wobec Ryszarda M 4 lat więzienia, a dla Romana S. roku więzienia w zawieszeniu. Z kolei adw. Janusz Kanarek, broniący Ryszarda M., wnosił o ewentualne uznanie jego klienta winnym wykroczenia drogowego. Powołał się przy tym m.in. na orzeczenie Sądu Najwyższego. Dotyczyło ono sytuacji, w której ranna w wypadku piesza trafiła do szpitala, gdzie nie udzielono jej pomocy, w wyniku czego zmarła. Adwokat argumentował, że w tej sprawie podobnie, jego klient nie może ponosić pełnej odpowiedzialności za śmierć 12-latki.
Natomiast mec. Paprocki zwracał uwagę, że Roman S., w którego samochód uderzył inny pojazd, miał zaledwie 1,42 sekundy na reakcję. Wnosił o uniewinnienie S.
- Teoretycznie, mogłem zareagować, praktycznie nic nie mogłem zrobić w tym czasie - zaznaczył w swoim wystąpieniu sam oskarżony S.
Sędzia odniósł się w uzasadnieniu wyroku do argumentu obrońcy Ryszarda M. i stwierdził, że nie ma analogii do przykładu sprawy, w której wypowiedział się Sąd Najwyższy, a dotyczącej wypadku pieszej, której nie udzielono pomocy w szpitalu. Uznał, że nie można przyłożyć tej samej miary do roli Romana S., jako drugiego uczestnika zdarzenia.
Wyrok jest nieprawomocny. Adw. Paprocki zapowiada, że zawnioskuje o pisemne uzasadnienie wyroku i nie wyklucza apelacji. Z podobnym wnioskiem zamierza do sądu zwrócić się prokuratura.