Kilka tygodni temu pisaliśmy o włamaniu do sklepu "Biedronka" przy ulicy Wojska Polskiego w Świeciu. Z kasy znajdującej się w pomieszczeniu kierownika sklepu zginęło kilkadziesiąt tysięcy złotych.
I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie jeden szczegół tego przestępstwa. Włamywacz miał ułatwione zadanie, gdyż czujnik alarmu, znajdujący się wewnątrz sklepu, był zaklejony taśmą. Nie zadziałał. Jedną z wersji policji jest to, że któryś z pracowników "Biedronki" był w zmowie z przestępcą. Jednak to się na razie nie potwierdza.
Kara, ale za co?
Tymczasem, jak się dowiedzieliśmy, po tym zdarzeniu pracę stracili trzej sprzedawcy, którzy akurat tego dnia zamykali sklep.
- Wyrzucili nas z pracy, bo uznali, że to my zakleiliśmy ten alarm - mówi jeden ze zwolnionych pracowników. - Przypomina to polowanie na czarownice. Zrobili z nas przestępców nie mając na to żadnego dowodu.
_Świecka policja, która prowadzi tę sprawę, od nas dowiedziała się, że pracownicy zmiany, na której doszło do włamania, zostali zwolnieni.
Zarzutów nie ma
- _W tej chwili jesteśmy na etapie prowadzenia postępowania wyjaśniającego - informuje Stanisław Urbański, naczelnik Sekcji Kryminalnej Komendy Powiatowej Policji w Świeciu. - _Jak do tej pory sprawcy włamania nie zostali wykryci.
**_Milcząca "Biedronka"
Zwróciliśmy się do dyrekcji sieci sklepów "Biedronka" z tą sprawą. Skontaktowaliśmy się również z firmą, która odpowiada za kontakt "Biedronki" z mediami. Do zamknięcia wydania, nie otrzymaliśmy odpowiedzi na zadane pytania.
Do sprawy wrócimy.
**
