- Polskie lato, trwające najwyżej trzy miesiące, to nie więcej jak 20 słonecznych dni, gdy ludzie przyjeżdżają nad wodę żeby się wykąpać - stwierdza Adam Beyrowski, dzierżawca kąpieliska w Borcach. - Trudno w tym czasie zarobić pieniądze, które zapewnią godziwy zysk, pozwalający na śmiałe inwestycje w rozwój bazy turystycznej. Po wakacjach zaglądają tu tylko nieliczni. Zresztą nie mają do czego przyjeżdżać. Okolica ma niewiele do zaoferowania. Nie ma tu żadnych dodatkowych atrakcji poza wodą i lasami.
Wielu uważa jednak, że interes szedł by lepiej, gdyby obniżono ceny jedzenia i napojów. Są wyjątkowo wysokie. Dlatego większość osób przychodzi na plażę z własnym prowiantem. - Ceny nie zmieniają się od czterech lat - odpiera zarzuty Beyrowski. - To nie supermarket. Nie możemy mieć 10 proc. marży. Te 20 dni musi wystarczyć na opłacenie personelu i stróża, który pilnuje obiektu przez cały rok.
Być może ruch ożywiłby się gdyby ziściły się plany, które swego czasu napawały radością zarówno wójta, jak i radnych. Mowa o firmie, która zamierzała wybudować w Borcach, nie opodal jeziora, nowoczesny ośrodek wypoczynkowy. Miała to być cicha odskocznia dla wszystkich tych, którzy na chwilę chcą uciec od zgiełku dużego miasta. Miał to być nie tylko hotel, ale przede miejsce aktywnego wypoczynku. Niestety. - Niedawno otrzymaliśmy odpowiedź, że do 2012 wycofują się z tych planów - mówi z żalem Mieczysław Pikuła, wójt Jeżewa. - Szkoda. To skutki kryzysu. Na szczęście nie wykluczają, powrotu do rozmów. Wszystko zależeć będzie o sytuacji ekonomicznej.
(bart)