Zasilanie reprezentacji europejskich graczami z USA jest powszechne. Nawet bardzo mocna Słowenia sięgnęła przecież po środkowego z USA w drodze po mistrzostwo Europy. Przepisy FIBA dopuszczają grę jednego gracza naturalizowanego w poszczególnym meczu.
PZKosz finalizuje kilka innych naturalizacji. Nie jest tajemnicą, że na liście kandydatów do kadry są środkowy Geoffrey Groselle, który w poprzednim sezonie grał w Zielonej Górze, ale bardziej nawet może się przydać obwodowy Will Cummings.
Rychłą naturalizację właśnie tego gracza potwierdził ostatnio trener reprezentacji Francji Vincent Collet, który przyjechał do Wrocławia na mecz Eurocap ze swoim zespołem Boulogne Metropolitans 92. Zapytany o polską koszykówkę, odpowiedział: - Usłyszałem taką informację, że Cummings będzie jednym z zawodników reprezentacji Polski. Myślę, że to bardzo dobra inicjatywa. To ważna postać naszego zespołu i podobnie będzie w reprezentacji Polski. To może być brakujące ogniwo tej drużyny, która w ostatnim czasie zrobiła spore postępy.
Cummings to mocne nazwisko na europejskim rynku koszykarskim. Grał w solidnych klubach we Włoszech, Turcji, Niemczech i Rosji, wygrał Eurocup z Darussafaką Stambuł, był królem strzelców w Grecji i Niemczech.
Kłopot w tym, że Amerykanin kończy już 30 lat i nie do końca wpisuje się w filozofię odmłodzenia kadry przez Igora Milicicia. - Pierwotnie było tak, że nie chciałem w ogóle rozpatrywać gry naturalizowanych zawodników. Natomiast myślę, że to skrzywdziłoby polską koszykówkę. To ma być młody zawodnik, pełen talentu, by na wiele lat do przodu mógł się jednoczyć z tą kadrą - mówił niedawno szkoleniowiec.
Do takiego scenariusza idealnie zatem pasuje Mathews. Gdyby Amerykanin zdecydował się na polski paszport, mógłby być przez lata kluczowym zawodnikiem kadry. Zwłaszcza, że wróży mu się wielką przyszłość w klubowym baskecie w Europie.
