- Trochę się napracowaliśmy na treningu - powiedział Andreas. - Dostosowanie silników zajęło nam trochę czasu. Na początku mieliśmy trochę za niskie przełożenie i właściwie przez pierwszą część treningu kombinowaliśmy ciągle dodając zęby na tylnym kole. Wiem, że z zewnątrz to moje jeżdżenie wyglądało nieźle, ale solo to często tak jest. - dodaje.
- Tor w Pradze nie zaskoczył mnie mocno, bo był taki, jakiego się spodziewaliśmy. Całe szczęście nie było na nim dziur, wyrw i rynien, które dokuczały nam w jeździe w poprzednich latach, więc spodziewam się, że kluczową rolę w zawodach odegrają umiejętności i dopasowanie sprzętu, a nie fuksy wynikające z pułapek torowych. Po upadku w Bydgoszczy czuję się zupełnie dobrze i całe szczęście, że było to tylko stłuczenie! - kończy Jonsson.