- Instruktorzy uczą kursantów tylko tego, co zawiera kodeks drogowy. Część szkół w ogóle nie przygotowuje do jazdy po autostradach i drogach ekspresowych. Ludzie nie mają pojęcia, co to takiego „korytarz życia” - zauważa Marek Propokowicz z Polskiego Związku Motorowego. I dodaje: - To, że w kodeksie nie ma zapisu o „korytarzu życia”, jest co najmniej dziwne.
O takim korytarzu mówimy, gdy kierowcy potrafią sprawnie rozjechać się na boki, nie blokując jadącego na sygnale pojazdu.
Wielu kierowców może by i chciało szybko zareagować, lecz na przeszkodzie stoją złe nawyki. Jakie? Zdaniem policjantów problemem jest jazda „na zderzak”, czyli zbyt mała odległość między autami. Często uniemożliwia to wykonanie jakiegokolwiek manewru. - Rozsądna odległość to dwa metry- podkreśla podinsp. Adrian Kleiner z Wydziału Ruchu Drogowego KWP we Wrocławiu.
To nie wszystko. Wrocławianie często obserwują, jak stojące ciasno w korku auta próbują sforsować wysokie krawężniki.
Jak podkreśla Łucjan Górski, egzaminator nadzorujący w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego we Wrocławiu, raz na sto przypadków zdarza się sytuacja, że podczas egzaminu na drodze pojawi się karetka pogotowia lub jadący na sygnale wóz straży pożarnej.
- Egzaminator ma obowiązek sprawdzić, czy egzaminowany potrafi ocenić potencjalne zagrożenie i skutecznie na nie reaguje - podkreśla Górski.
U nas wielu kierowców zachowuje się beztrosko - dla porównania w Niemczech brak „korytarza” jest wykroczeniem, za które grozi 500 euro mandatu.
Niezdyscyplinowani kierowcy są zmorą kierowców karetek pogotowia i strażaków. Co ciekawe, gdy wjadą do Niemiec potrafią ustąpić miejsca pojazdom uprzywilejowanym. Batem na nich jest 500 euro mandatu. W Polsce mogą czuć się bezkarni.
Połowa września, autostrada A4 pod Bolesławcem. Strażacy-ochotnicy z Czernej (powiat bolesławiecki) jadą do wypadku. Na miejscu sytuacja jest katastrofalna. Aby dostać się do poszkodowanych, muszą zostawić wozy i przebiec 400 m. Dojazd do miejsca wypadku zablokowały ciężarówki, kierowcy wysiedli i poszli zobaczyć, co się stało. Nic dziwnego, że strażakom puściły nerwy.
Kierowco, włącz myślenie
- Jeszcze rok temu w 90 proc. przejazdów kierowcy zachowywali się nie tak jak trzeba. Na szczęście, to się powoli zmienia. W tej chwili 40 proc. przejazdów jest bezkolizyjnych - twierdzi Jarosław Śliwa, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Czernej.
To właśnie on wspólnie z kolegami rok temu zainicjował akcję „Korytarz życia - włącz myślenie”.
Z relacji wrocławskich ratowników wynika, że trudno o swobodny przejazd jest nie tylko na drogach dojazdowych do budynków, ale też na tak szerokich ulicach jak Legnicka i Armii Krajowej. - Zwłaszcza w godzinach szczytu, gdy natężenie ruchu jest największe. W centrum drogi są wąskie i nawet, gdy ktoś bardzo chce, to nie ma gdzie uciec samochodem. Kierowcy sami się też klinują zatrzymując samochody 20 cm od siebie - zauważa Martyna Kubica, pielęgniarka i kierowca karetki pogotowia ratunkowego.
Co ciekawe, ci sami kierowcy, gdy wjadą do Niemiec, potrafią zachować się jak należy i ustąpić miejsca jadącemu na sygnale pogotowiu ratunkowemu i straży pożarnej.
- Tam jednak za niewykonanie „korytarza życia” grozi im 500 euro mandatu - zwraca uwagę Śliwa. Po czym dodaje: - A po wjeździe do Polski znów dostają małpiego rozumu.
Wpiszcie do kodeksu
Strażacy-ochotnicy z Czernej i Ujazdu Małego od przyszłego tygodnia będą zbierać podpisy pod petycją do ministra infrastruktury i budownictwa, aby „korytarz życia” został wpisany do kodeksu drogowego.
- Jeśli będzie sankcjonowany mandatami, kierowcy zaczną przestrzegać tej zasady - podkreśla Jarosław Śliwa.
Na razie można jedynie apelować do kierowców o rozsądek i odwoływać się do ich emocji.
- Gdyby każdy z nich wyobraził sobie, że ratownicy mogą jechać do jego najbliższej osoby, dwa razy zastanowiłby się, czy zrobił wszystko, aby udostępnić miejsce karetce. A przecież nigdy nie ma pewności, że nie jedziemy właśnie do takiej osoby - zaznacza Martyna Kubica.
Jarosław Śliwa dodaje: - Kierowca ustępując miejsca na drodze sam jest w pewnym sensie ratownikiem.
Patrz w lusterka
Wiele na lepsze może zmienić nastawienie instruktorów nauki jazdy.
- Sam mam fioła na punkcie patrzenia w lusterko wsteczne. Widzę jednak podczas zajęć praktycznych, że może co dwudziesty kursant zwraca na to uwagę. Kursanci wyczuleni są na zagrożenie z przodu, a ono często nadchodzi z tyłu - opowiada Andrzej Świsulski, właściciel Ośrodka Szkolenia Kierowców „Kursant” we Wrocławiu. I dodaje: - Niestety, w arkuszu przebiegu egzaminu nie ma mowy o patrzeniu w lusterko wsteczne podczas włączania się do ruchu czy hamowania, ani tym bardziej o „korytarzu życia”. Trzeba po prostu włączyć myślenie.