Karolina uczy się w trzeciej klasie Technikum Żywienia w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych w Świeciu. Nic dziwnego, że włączy się w przygotowania smakołyków na Wielkanoc.
- Pomogę mamie nie tylko w kuchni. Zaczęłam już sprzątanie, ale dopadła mnie grypa i muszę być ostrożna - dodaje dziewczyna.
Święta Bożego Narodzenia Karolina spędziła daleko od domu - w klinice w Katowicach. Wtedy Czytelnicy „Pomorskiej” pocieszali jej mamę na naszych łamach, żeby się nie smuciła, bo jeszcze naświętuje się z córką z nawiązką. - Ja się wtedy nie przejmowałam tak bardzo, nie rozczulałam się, że strasznie chciałabym być w domu - wspomina Karolina. - Nigdy też nie myślałam, że ze mną może być bardzo źle. Nie traciłam nadziei, prostu czekałam na dawcę, a potem na przeszczep szpiku i powrót do domu.
W izolatce Karolina zajmowała się planowaniem. - Że muszę skończyć szkołę, a potem zostać dietetykiem. To jest mój cel i zamierzam go zrealizować - zaznacza.
Już zaczęła się do niego zbliżać, zmieniając swoje nawyki żywieniowe: - Żadnego tłuszczu, fast foodów, smażonych dań. Teraz jem zdrowo i tak zostanie - zapewnia.
Nim Karolinę dopadła białaczka, nie myślała o tym, jak ważne jest podzielenie się szpikiem. - Nawet nie wiedziałam, że wystarczy tak niewiele, żeby uratować komuś życie. Teraz wiemy wszyscy w rodzinie i każdy chce pomóc. Zachęcamy też do tego innych - dodaje Karolina.
Ostatnie badania w Katowicach wypadły bardzo dobrze. Najgorsze dziewczyna ma już za sobą. - Straszny ból całego ciała, nie mogłam wstać z łóżka. Ale to było jeszcze przed diagnozą - dodaje.

Gdy rozpoczęła leczenie, zaskoczyła ją falą pomocy, często od nieznajomych. - To było niezwykłe, że tak wielu obcych ludzi bardzo przejęło się moim losem. Jeszcze raz im za to dziękuję.
Karolina musi dojeżdżać do Katowic na badania kontrolne i przyjmować drogie leki. Można jej pomóc odpisując 1 proc. od podatku. Nr KRS - 0000382243, w informacjach uzupełniających trzeba wpisać "424 pomoc dla Karoliny Gwizdała".