https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Karolinka Wozowicz nie żyje. - Mamusiu, tak bardzo chcę żyć - mówiła niedawno

Ewa Abramczyk-Boguszewska
Kiedyś Karolinka  ze smutkiem powiedziała: nigdy nie będą mogła nikomu pomóc. Tłumaczyłam, że ona też pomaga, tylko w inny sposób, że pomaga duszom ludzkim - mówi mama dziewczynki
Kiedyś Karolinka ze smutkiem powiedziała: nigdy nie będą mogła nikomu pomóc. Tłumaczyłam, że ona też pomaga, tylko w inny sposób, że pomaga duszom ludzkim - mówi mama dziewczynki Facebook Karoliny Wozorwicz
- Mamusiu, ja tak bardzo chcę żyć - mówiła Karolinka zanim zasnęła na zawsze. Mimo wielkiego cierpienia, kochała życie. Choć odeszła, wciąż gromadzi wokół siebie ludzi o wielkich sercach.
Na cmentarzu w Kotomierzu pożegnano Karolinkę Wozowicz. Wyjątkową szesnastolatkę, która walczyła z ciężką i długą chorobą. Wspaniała Wojowniczka zgromadziła wokół siebie ludzi wielkiego serca. Miała w sobie radość życia, którą dzieliła się z innymi. Karolinkę pokochały tysiące osób, które znały ją tylko z mediów społecznościowych i dzięki nim mogły towarzyszyć dziewczynce w jej ostatniej drodze. Karolinko, odpoczywaj w spokoju.

Pogrzeb Karoliny Wozowicz. Tłumy żegnały 16-latkę [zdjęcia]

Gdy nadchodzi wczesny wieczór, przed monitorami laptopów, komórek gromadzą się ludzie z całej Polski. Za chwilę rozpocznie się internetowa transmisja różańca w intencji śp. Karolinki Wozowicz. Choć nie mogą uczestniczyć osobiście w modlitwie, chcą chociaż w ten sposób pomodlić się za dziewczynkę, która skradła ich serca.

- To niezwykłe, co się teraz dzieje - mówi Anna Wozowicz, mama dziewczynki. - Na różańcu gromadzą się nie tylko nasi bliscy, przyjaciele, ale także ludzie, którzy pokochali Karolinkę, choć jej nie znali. Taka właśnie była. Ludzie ją kochali, a ona potrafiła odwdzięczyć się tym samym.

Szesnastoletnia Karolinka Wozowicz z niewielkiego Kotomierza koło Bydgoszczy 13 lutego zmarła na białaczkę.

Walczyła długo i wytrwale

Choroba pojawiła się, jak to zwykle bywa - niespodziewanie. Dziewczynka nie miała właściwie żadnych objawów. Podczas kontrolnych badań okazało się, że wyniki z morfologii są obniżone i Karolinkę skierowano do Szpitala im. Jurasza w Bydgoszczy, aby postawić diagnozę. Dziewczynka przeszła liczne badania, m.in. usg, badania krwi, ale nie wykazywały one niczego konkretnego. Wówczas lekarze zlecili punkcję szpiku i trepanobiopsję, czyli pobranie kawałka kości z płata biodrowego. Gdy przyszły wyniki, okazało się, że szpik jest w 92 proc. zajęty przez komórki nowotworowe i Karolinka ma białaczkę.

Nikt z bliskich dziewczynki nie mógł w to uwierzyć. Karolinka była radosna, opalona, cieszyła się życiem. Wszystko skończyło się 28 lipca 2010 roku.

Od tego momentu życie Karoliny i jej bliskich zmieniło się diametralnie. Leczenie było bardzo ciężkie, z powikłaniami. Gdy na początku 2013 roku zrobiono kontrolne badania i okazało się, że udało się pokonać nowotwór - radość Karolinki i jej bliskich nie miała końca. Pojawiła się nadzieja, że będzie można wreszcie normalnie żyć.

Niestety, w lutym 2016 białaczka wróciła. Znów trzeba było rozpocząć leczenie. Wycieńczony organizm źle reagował na chemię. Dziewczynka zachorowała na posocznicę, miała wstrząs septyczny, zapalenie trzustki... Doszły jeszcze ataki padaczki polekowej.

Tak bardzo boli

W grudniu 2017 roku Karolince zaczęły dokuczać bóle głowy. Szpik był czysty, ale płyn mózgowo-rdzeniowy zajęty w 96 proc. Dalsze leczenie przewidywało podanie dwóch bloków chemii, radioterapię i przeszczep szpiku kostnego.

Po pierwszym bloku chemii stan Karolinki nagle się pogorszył. Okazało się, że jedynym ratunkiem jest lek o nazwie blinatumomab, mniej inwazyjny niż chemia. Problemem były jednak pieniądze. Cała kuracja miała kosztować prawie 2 mln złotych.

Akcja

Wtedy bliscy, przyjaciele, znajomi rozpoczęli wielką zbiórkę pieniędzy pod hasłem „Uratujmy Karolinkę Wozowicz”. Akcja zyskała ogromny zasięg. Na Facebooku pojawił się fanpage Karolinki.

O pomoc apelowały znane osoby m.in. Martyna Wojciechowska, aktorki Magdalena Cielecka i Magdalena Popławska, kapitan Krzysztof Baranowski, piosenkarz Norbi. Nie sposób wymienić wszystkich, którzy zaangażowali się w akcję. Pieniądze zbierano w szkołach, organizowano imprezy charytatywne.

- W miesiąc zebraliśmy 1,7 mln zł - wspomina Anna Wozowicz. - Pomogli nam ludzie dobrej woli. Do dziś jesteśmy im bardzo wdzięczni, tak samo jak wszystkim, którzy byli przy Karolince w jej chorobie. Wielu z nich stało się naszą rodziną. Walczyli lekarze i pielęgniarki z hematologii oraz innych oddziałów „Jurasza”, szpitalna apteka przygotowywała leki dla Karolinki, wszyscy o nas dbali, dzięki czemu Karolinka nie czuła, że jest w szpitalu. Był przy nas wspaniały kapelan, ks. Darek. Razem z naszą onkologiczną rodziną mogliśmy walczyć z chorobą.

Przez moment wydawało się znów, że wszystko idzie ku dobremu. Pod kątem zgodności genetycznej przebadano rodziców Karolinki i jej rodzeństwo. Wyniki dawały nadzieję: młodsza siostra Karolinki, Marcelka mogła być dla niej dawcą szpiku.

Dziewczynka miała niespełna 9 lat i była dumna, że pomaga siostrze. - Gdy Marcelka dowiedziała się, że może być dawcą, powiedziała: Mamusiu, ja wiedziałam, że to będę ja, bo tak bardzo się o to modliłam - wspomina pani Anna. - Pamiętam też rozmowę Marcelki i Karolinki. Marcelka cieszyła się, że będzie dawcą, a Karolinka ze smutkiem powiedziała: ja już nigdy nie będą mogła nikomu pomóc. Tłumaczyłam jej wtedy, że ona też pomaga, tylko w inny sposób, że pomaga duszom ludzkim.

Przeszczep się powiódł. Zgodność genetyczna między dziewczynkami była niemal stuprocentowa. Karolinka nie miała problemów ze zdrowiem.

Później potrzebny był jednak drugi przeszczep, już od dawcy niespokrewnionego. Pojawiły się komplikacje.

Choroba wróciła

Pieniądze, które zebrano dla Karolinki, rodzina zamierza przekazać na leczenie innego dziecka chorego onkologicznie.

Osoby, które poznały Karolinkę, zapamiętają ją jako niezwykle pogodną dziewczynkę. Taką, która potrafiła żartować, śmiać się, nawet poprawiać innym nastrój mimo swojego cierpienia. Na oddziale jej najbliższymi przyjaciółmi były młodsze dzieci. Umiała z nimi rozmawiać, rozumiała je. - To byli jej przyjaciele. Mówiliśmy o nich „kumple z dzielnicy Jurasz”. Bardzo przeżywała, gdy ktoś z nich odchodził - opowiada pani Anna. - Karolinka potrafiła cieszyć się z najprostszych rzeczy. Pamiętam, jak kiedyś wreszcie mogła coś zjeść. Jadła chrupkę kukurydzianą i popijała ją wodą. Mówiła wtedy: co jest więcej ludziom potrzebne do szczęścia? Wierzyła, że wyzdrowieje. Planowała wyjazd nad morze, marzyła o zjedzeniu kawałeczka ryby. Choć bardzo cierpiała, zawsze mówiła: mamusiu, ja tak bardzo chcę żyć.

Karolinkę, która uśmiechała się na zdjęciach, miała w sobie radość życia mimo ciężkiej choroby, pokochały tysiące ludzi. Przez internet słali modlitwy i słowa otuchy. Byli z nią w jej cierpieniu, wierzyli, że pokona raka. Nie mogli i nie chcieli uwierzyć, że odeszła:

„Karolinko, byłaś wielką wojowniczką i każdy z nas powinien brać z Ciebie przykład, bo poddać się jest łatwo, ale walczyć do końca, to jest coś, co wyróżnia tylko największych wojowników A ty takim byłaś!!!”.

„Nie miałam co prawda okazji poznać Karolinki osobiście, ale zawsze byłam pod wrażeniem jej niesamowitej woli walki i ogromnego serca. Spoczywaj w spokoju Aniołku”.

„Karolciu serce mi pękło. Kochana, nie tak powinno być, nie tak... Tak bardzo zasłużyłaś na zdrowie... Jedyne co nam pozostało to nadzieja, że gdzieś tam jesteś wolna od bólu...”

„Karolinko, skradłaś nam serca! To dzięki Tobie wzrastaliśmy we współczuciu,nadziei,dobru,modlitwie i miłości! Stawaliśmy się przez to lepsi. Dziękujemy! Pozostaniesz w naszych serca na zawsze!”.

Koraliki różańca

- Do końca wierzyliśmy w cud uzdrowienia. Nastąpił jednak inny cud - mówi mama Karoliny. - Ona przechodziła ogromne cierpienia. Wierzę, że dzieci onkologiczne, które cierpią tak, jak Karolinka, zostały wybrane przez Pana Boga, który wiedział, że dadzą one radę dźwignąć ten krzyż. To wiara, nadzieja i największa miłość pozwalały mi przez te wszystkie lata przetrwać i walczyć o Karolinkę. Z wiary, nadziei i miłości czerpałam siłę. Trzeba zaufać Panu Bogu. Karolinka nadal żyje duchowo, chociaż bardzo nam jej brakuje, strata jest wielka. Nie można jednak zapominać o dzieciach, które są w domu. Przed te lata Juleńka i Marcelka praktycznie nie miały mnie dla siebie. Były bardzo dzielne. Nasza rodzina przetrwała. Wspierał mnie mąż, pomagały babcie. Zyskaliśmy wspaniałych, onkologicznych przyjaciół. Wierzę, że połączył nas Pan Bóg. Karolinka zasługuje na wszystko, co pod kątem Bożym piękne i tak ją chcemy pożegnać.

Różaniec odmawiany jest codziennie od dnia śmierci Karolinki. Tak o chorobie, leczeniu i życiu Karolinki napisał ks. Darek prowadząc rozważania w kolejnych tajemnicach bolesnych: „Gdzie jest szczyt ludzkich możliwości? Tam, gdzie kończy się życie? (...) Jak grzmot przetacza się przez niebo radość Aniołów i Świętych. Kochana i miła Jezusowi Karolinka. Wokół łóżka wianuszek dobrych ludzi. Nie potrzeba współczucia lecz wiary, która otwiera panoramę nieba...Kolejny dziesiątek różańca, koronka, litania i coraz słabsze bicie serca... Oddech płytki...tak słaby i coraz ciszej i ciszej... „A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: Wykonało się! skłoniwszy głowę oddał ducha”. Wykonało się! Karolinka zasnęła... Nie potrzeba już kroplówki... chemii... morfiny... Już nie trzeba... Na jej twarzy święty spokój...”

Pogrzeb Karolinki odbędzie się dziś w kościele w Kotomierzu, a ostanie pożegnanie na cmentarzu parafialnym Rodzice proszą, aby zamiast kwiatów, przekazać pieniądze na rzecz dzieci chorych onkologicznie i pozostających pod opieką Stowarzyszenia „Łatwo Pomagać”. Zbiórkę na cmentarzu prowadzić będą wolontariusze.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ostatnia droga Franciszka. Papież spoczął w ukochanej bazylice

Komentarze 43

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

J
Ja

Wyrazy współczucia dla rodziny . Karolinka jest teraz w lepszym Świecie , szczęśliwa, bez bólu , z Ojcem Niebieskim i Matką Maryją .

W
Wojtek
25 lutego, 15:24, Gość:

po co tracić czas na jakieś modlitwy skoro nie pomogły??? zamiast godzin zmarnowanych w kościele-lepiej zrobić jakiś wolontariat np.w hospicjum czy schronisku dla zwierząt

Modlitwa też pomaga. Ale szacun za pomysł z hospicjum. Pozdrawiam

G
Gość

po co tracić czas na jakieś modlitwy skoro nie pomogły??? zamiast godzin zmarnowanych w kościele-lepiej zrobić jakiś wolontariat np.w hospicjum czy schronisku dla zwierząt

G
Gość
23 lutego, 19:00, Lichocka:

A chorym na raka PiS pokazał fucka...

24 lutego, 16:12, Gość:

Sędzia także i ty kopiujesz

Kłamiesz pisowski tłuku

G
Gość
23 lutego, 19:00, Lichocka:

A chorym na raka PiS pokazał fucka...

Sędzia także i ty kopiujesz

123

Nie lubię jak ktoś na cudzym nieszczęściu żeruje, był Czernibyl mówiono że po 30 latach ludzie będą umierali na raka i tak jest.

G
Gość
22 lutego, 0:12, Krakusik:

Myślę, że ze względu na matkę dziewczyny winniśmy szacunek w słowach w tych wpisach. Cóż znaczą te wulgaryzmy jak nie pogardę dla życia człowieka. Śmierć zabiera jak chce, lecz nie może być źródłem rozpaczy. Ta młoda dziewczyna, mimo pasji życia, potrafiła myśleć i żyć z empatią dla innych. A my wyrażamy dezaprobatę dla Boga, a ona w nim upatrywała w Nim źródła nadziei. I nie zawiodła się. Gdzie chęć naśladowania jej prostej i pięknej wiary? Chyba dla wielu tu komentujących jest ona bez znaczenia...

Mądre słowa

G
Gość
22 lutego, 15:42, Gość:

Jeżeli Bóg faktycznie jest, to musi czerpać nieskończoną radość z upajania się bólem i cierpieniem dzieci.Istot niewinnych, nie skalanych grzechem które nikomu, nigdy nie zrobiły nic złego. Nie mówiąc już o tym, że chore dziecko, to chora rodzina.

Mój śp. dziadek, który przeszedł piekło obozów koncentracyjnych mówił kiedyś, że czegoś takiego sam Bóg by nie przeżył. Zakazał w swojej obecności jakiejkolwiek rozmowy o Bogu. I chyba miał rację. Gdzie był Bóg, gdy moja córka tak strasznie zachorowała. Upajał się tez jej bólem. To nie tak ma być. Nie jesteśmy żądnymi wybrańcami, jak to się zwykło nam wmawiać.

Bełkot

G
Gość
23 lutego, 1:45, Piotr:

Bardzo współczuję rodzinie. Ale takie farmazony "Wierzę, że dzieci onkologiczne, które cierpią tak, jak Karolinka, zostały wybrane przez Pana Boga, który wiedział, że dadzą one radę dźwignąć ten krzyż." To ja dziękuję za takiego boga... Często jak umiera niewinne dziecko, słyszy się usprawiedliwienie: "taka była wola boża". Brrr, dobrze, że jestem niewierzący...

Popieram wypowiedź w 100% bełkotanie o w takich sytuacjach o Bogu nie ma sensu bo jego nie ma!!! I zawsze mnie zastanawiaja takie zbiórki na leczenie, prawie zawsze leczenie nie przynosi efektu a tak potężne pieniądze i tak się rozpływają, a kwoty niebotyczne. Zawsze powtarzam ze jak będę takiej sytuacji zadnej zbiórki nie życzę sobie bo to tylko nabijanie kieszenie przemysłowi medycznemu a i tak skończy się zgonem. Bo rąk to jest wyrok i nikt mi nie wmówi inaczej.

A
Asd
22 lutego, 10:48, Gość:

Potrzebne było TYLKO 2 mln złotych, które zbierali bliscy, znajomi i ludzie o dobrym sercu. Rządzący woleli przyznać 2 mld mediom, czyli wymysłowi ludzkiemu. Bo z tego mają pieniądze i przywileje. Wstyd dla rządu, że na chorych - oprócz opłacanych składek zdrowotnych - muszą zbierać się prości ludzie.

Może historia Karolinki poruszy ich religijne sumienia, które tak chętnie pokazuja, klęcząc z umartwieniem na twarzach. Żegnaj Karolinko!

23 lutego, 5:56, Dopijusa:

Polacy w zeszłym roku wydali o 2 mld zł więcej na alkohol niz rok wczesniej. Łącznie 36 MILIARDÓW złotych. Tu sa twoje pieniądze. Jak widać wolimy płacić zagranicznym koncernom jak dbac o wlasne zdrowie. I ani pis ani po nie mają nic wspólnego z głupotą polaczkow

Nie polacy, a Ukraińcy w Polsce.

D
Dopijusa
22 lutego, 10:48, Gość:

Potrzebne było TYLKO 2 mln złotych, które zbierali bliscy, znajomi i ludzie o dobrym sercu. Rządzący woleli przyznać 2 mld mediom, czyli wymysłowi ludzkiemu. Bo z tego mają pieniądze i przywileje. Wstyd dla rządu, że na chorych - oprócz opłacanych składek zdrowotnych - muszą zbierać się prości ludzie.

Może historia Karolinki poruszy ich religijne sumienia, które tak chętnie pokazuja, klęcząc z umartwieniem na twarzach. Żegnaj Karolinko!

Polacy w zeszłym roku wydali o 2 mld zł więcej na alkohol niz rok wczesniej. Łącznie 36 MILIARDÓW złotych. Tu sa twoje pieniądze. Jak widać wolimy płacić zagranicznym koncernom jak dbac o wlasne zdrowie. I ani pis ani po nie mają nic wspólnego z głupotą polaczkow

P
Precz z bucami
22 lutego, 15:42, Gość:

Jeżeli Bóg faktycznie jest, to musi czerpać nieskończoną radość z upajania się bólem i cierpieniem dzieci.Istot niewinnych, nie skalanych grzechem które nikomu, nigdy nie zrobiły nic złego. Nie mówiąc już o tym, że chore dziecko, to chora rodzina.

Mój śp. dziadek, który przeszedł piekło obozów koncentracyjnych mówił kiedyś, że czegoś takiego sam Bóg by nie przeżył. Zakazał w swojej obecności jakiejkolwiek rozmowy o Bogu. I chyba miał rację. Gdzie był Bóg, gdy moja córka tak strasznie zachorowała. Upajał się tez jej bólem. To nie tak ma być. Nie jesteśmy żądnymi wybrańcami, jak to się zwykło nam wmawiać.

A gdzie byłeś ty gdy córka zachorowała? Wspierałeś i pomagałeś czy tylko użalałeś się nad swoją i jej tragedią? Właśnie po to odeszła twoja córka, żebyś otworzył oczy, a ty je z fochem jeszcze bardziej zamknąłeś.

Q
Qwerty
23 lutego, 1:45, Piotr:

Bardzo współczuję rodzinie. Ale takie farmazony "Wierzę, że dzieci onkologiczne, które cierpią tak, jak Karolinka, zostały wybrane przez Pana Boga, który wiedział, że dadzą one radę dźwignąć ten krzyż." To ja dziękuję za takiego boga... Często jak umiera niewinne dziecko, słyszy się usprawiedliwienie: "taka była wola boża". Brrr, dobrze, że jestem niewierzący...

Umiesz czytać, ze zrozumieniem?

P
Piotr

Bardzo współczuję rodzinie. Ale takie farmazony "Wierzę, że dzieci onkologiczne, które cierpią tak, jak Karolinka, zostały wybrane przez Pana Boga, który wiedział, że dadzą one radę dźwignąć ten krzyż." To ja dziękuję za takiego boga... Często jak umiera niewinne dziecko, słyszy się usprawiedliwienie: "taka była wola boża". Brrr, dobrze, że jestem niewierzący...

G
Gość
21 lutego, 16:39, Smyr Smyr:

> Po pierwszym bloku chemii stan Karolinki nagle się pogorszył.

"Lekarze" mordują dzieci jak kiedyś w Oświęcimiu.

22 lutego, 5:34, Gość:

Nie lekarze. A nauka co ich uczy bredni a oni na studiach się uczą że to pomaga i leczy. Odróżniaj fakty. Nie wszyscy lekarze są źli tak jak księża molestujący dzieci i płazem to im uchodzi. Są tez ludzie z powołania dobrzy.

Lekarze gdyby chcieli sami szukaliby nowych, prawdziwych metod leczenia. Słyszałam kiedyś rozmowę w szpitalu, przypadkiem jak pewna Pani doktor chwaliła się jak za ilość leków wypisanych zafundowali jej wyjazd na kanary. Firma farmaceutyczna w nagrodę zafundowała jej wakacje. Super co? To jest jeden biznes a nie leczenie!!

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska