https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Każdy koń ma swój koński charakter

Liliana Sobieska
Rozmowa z Ryszardem Romanowskim hodowcą koni w Mszanie

- Jakim trzeba być człowiekiem, jakie cechy charakteru należy posiadać, aby rozumieć konie?

- Przede wszystkim trzeba je lubić i chcieć przy nich chodzić, pielęgnować. Wtedy można być pewnym, że żaden nie ugryzie, nie kopnie. Nigdy nie muszę na swoje konie krzyczeć, ani ich strofować. Wystarczą krótkie polecenia wydawane cichym głosem. One wówczas są posłuszne. Żadna forma przemocy absolutnie nie wchodzi w grę. Tych umiejętności oczywiście można się nauczyć, ale zasadniczo aby być dobrym hodowcą koni, trzeba z natury mieć do tego wrodzone predyspozycje.

- Każdy koń jest inny i ma swój niepowtarzalny charakter.

- Pewnie! To tak jak z ludźmi. Każdy z nas jest inny. Swoje konie znam doskonale pod każdym względem. Gdyby ktoś zawiązał mi oczy i wprowadził do boksów, po dotyku, po zachowaniu, poznam każdego z osobna. To też rodzaj więzi, jaki się między nami nawiązuje.

- Zdarzają się osobniki krnąbrne, nieznośne, nad którymi nie sposób zapanować?

- Bywają takie. Dwa lata temu kupiłem dwa konie z okolic Radomia. Miały być super i wspaniałe, ale do moich się nie umywały. Okazały się bardzo złośliwe, nieposłuszne. Mimo licznych prób dogadania się z nimi, niestety, musiałem się ich pozbyć. Moje koniki nawet bez mojego pośrednictwa świetnie porozumiewają się pomiędzy sobą. Jest przewodniczka stada, którą pozostałe słuchają i jej się podporządkowują. Ogólnie charakter konia poznać można w momencie, kiedy skończy pierwszy rok życia. Widzę wówczas, co za ziółko z niego wyrośnie.

- Końmi zajmuje się pan od dziesięciu lat. Czy miał pan jakiegoś super dobrego, wręcz ukochanego?

- Miałem taką cudowną klacz, którą, niestety, straciłem. Był długi majowy weekend. Klacz dostała kolki. Wszyscy weterynarze byli na urlopie. Przyjechał pewien przypadkowy gość. Dał zastrzyk, próbował zrobić sondę. Niestety, klacz chwilę postała, przewróciła się i było po niej...To był kochany koń, z którym rozumiałem się jak z dobrym przyjacielem. Szkoda, że wspólnie przeżyliśmy tylko osiem lat. Jej śmierć boleśnie przeżyła cała moja rodzina.

- Podkuwa pan swoje konie?

- Te, które dużo chodzą, muszą mieć swoje buty. Kiedy ziemia po deszczach jest miękka, to pół biedy. Ale podczas dłuższej suszy, jak ziemia robi się twarda i zbita, podkowy są niezbędne. Przyjeżdża do mnie kowal z Kwidzyna. Dobry kowal musi być wręcz artystą, mieć dobre porozumienie z koniem, aby ten spokojnie dał się podkuć. Takich specjalistów jest coraz mniej.

- Konie wymagają codziennej pielęgnacji...

- To jest pracochłonne i czasochłonne zajęcie. Koń musi być wyczyszczony, wypucowany, wypuszczany na wybieg. Potrzebuje regularnego zajmowania się nim. Ale wtedy między człowiekiem i zwierzęciem nawiązują się tak ważne i potrzebne relacje.

- Czy pan, hodowca koni także lubi jeździć na nich?

- Czasami biorę konia pod siodło. Po każdej jeździe czuję się lepiej, bardziej rozluźniony. Jazda konna to nie tylko wielka przyjemność, ale również doskonała rehabilitacja zdrowotna.

- Mówi się, że koń jest bardzo mądrym zwierzęciem.

- Najzupełniej potwierdzam ten pogląd. Ale nie zgadzam się z porzekadłem, że koń jest niezniszczalny i ma przysłowiowe końskie zdrowie. Nic bardziej mylnego! To jest niezwykle delikatne zwierzę, pomimo pokaźnych rozmiarów. Wymaga wyjątkowej czułości, wyrozumiałości. Za te dary potrafi odwdzięczyć się prawdziwą, szczerą przyjaźnią.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska