- Złotousty - reklamował swojego przyjaciela Bogdan Kuffel, który prowadził spotkanie. - Mówi wybitną polszczyzną, co na tle powszechnego schamienia jest rzadkością.
I rzeczywiście, Kazimierz Rink słynie z kwiecistej frazy, a jego język zdecydowanie odbiega od ulicznych standardów. To samo dotyczy jego wierszy - wycyzelowanych i kunsztownych, na pewno wymagających uwagi czytelnika.
- Miejsce jest arcyurokliwe - komplementował podziemia kościoła poeta. - A ja czuję, że jestem coś winny Chojnicom, bo sporo temu miastu zawdzięczam. Tu pracowałem w radiu, tu mam przyjaciół, tu wreszcie są Noce Poetów.
Spotkanie upłynęło na słuchaniu wierszy z najnowszego tomiku pt. "Chłopiec jeziorny", który pod względem edytorskim jest dopieszczony nad podziw, a dla samego Rinka jest podsumowaniem jego dotychczasowej poetyckiej drogi. Były też wyznania autora o jego fascynacjach i życiowych zakrętach. Przyznał, że uwielbia muzykę i kino, że jest zafascynowany poezją Stachury, ale podczas tego wieczoru przywoływał i innych poetów, którzy są mu bliscy - m.in. Grochowiaka, Zagajewskiego, Miłobędzką.
Dla części słuchaczy pewnie zaskoczeniem była wiadomość, że gdy Rink był chłopcem, pasjonował się sportem. Biegał w sztafecie, rzucał piłeczką palantową, nieźle skakał wzwyż. - Ale już wtedy chodziła za mną poezja - wspominał. - Kiedyś zapomniałem o konkursie recytatorskim, w którym miałem wziąć udział, i prosto ze stadionu - w kolczatkach i dresach pobiegłem na przesłuchania. Nic dziwnego, że komisja wybuchła śmiechem...
Opowiadał o cudownych polonistkach, które ukształtowały jego wrażliwość, o kontaktach z Ernestem Bryllem, który docenił jego wrażliwość, ale podkreślił, że ma wiele roboty przed sobą i sporo musi jeszcze przeczytać.
Poeta zwierzył się, że na poezji świat dla niego się nie kończy. Zdradził, że kończy słuchowisko radiowe i że chodzi mu po głowie, by trochę od wierszy odpocząć. Zapowiedział, że jesienią może się pojawić suplement do "Chłopca jeziornego", który będzie czymś w rodzaju pożegnania z poezją. Bo przecież jest tyle jeszcze ciekawych rzeczy...
Wieczór upłynął przy muzyce, na fortepianie zagrał Hubert Żmudzki.
Czytaj e-wydanie »