Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kogo upamiętnia "złamana róża" w parku Jana Kochanowskiego?

Hanna Sowińska
Pomnik w Parku Jana Kochanowskiego odsłonięto 24 stycznia 1970 r. Autorem jest Józef  Makowski.
Pomnik w Parku Jana Kochanowskiego odsłonięto 24 stycznia 1970 r. Autorem jest Józef Makowski. Hanna Sowińska
Ofiar miało być pół setki. Wśród nich podobno byli harcerze i gimnazjaliści. Jednak przez ponad 70 lat nie poznaliśmy żadnego nazwiska. Więc to fakt czy mit?

Czy w Parku im. Jana Kochanowskiego, od strony ul. I. J. Paderewskiego, na wysokości posesji nr 6, doszło do masowej zbrodni popełnionej przez "rycerski Wehrmacht?

Wracamy do tematu, który zasygnowaliśmy w "Albumie" z 21 maja 2015 roku. Chodzi o pomnik (na postumencie znajduje się stylizowana, złamana róża), który upamiętnia 50 młodych bydgoszczan, zastrzelonych rzekomo w odwecie za zabicie oficera Wehrmachtu.

Przeczytaj również: Czy Niemcy zabili w Parku Kochanowskiego 50 gimnazjalistów?

Zbigniew Raszewski: "Wytwór ludowej wyobraźni"

Informacjom o masowym mordzie zaprzecza Zbigniew Raszewski, autor "Pamiętnika gapia. Bydgoszcz, jaką pamiętam z lat 1930-1945". Ten wybitny znawca miasta nad Brdą twierdzi, że takiego wydarzenie jak "egzekucja harcerzy, dyżurujących jakoby w Gimnazjum Kopernika we wrześniu 1939 roku, nie było".

Raszewski pisze: "Egzekucji miały - tak twierdzi wielu autorów - dokonać w Parku Kochanowskiego wojska niemieckie wkraczające na Bielawki (...). Otóż stwierdzam kategorycznie, że wszystko to jest wytworem ludowej wyobraźni". Powołuje się na badania prowadzone przez swojego przyjaciela Leszka Michalskiego, który miał poświęcił wiele lat życia na sporządzenie listy harcerzy bydgoskich poległych i zmarłych w latach 1939-1945.
Przypomina też, że wtedy, kiedy Niemcy zajmowali miasto, mieszkał niedaleko parku, w kamienicy na rogu ul. 20 Stycznia i alei Mickiewicza. "Byłoby niepodobieństwem, żeby się tam odbyła masowa egzekucja bez naszej wiedzy. A że miała się tam rzekomo odbyć, dowiedzieliśmy się po wojnie!" - pisze Raszewski.

Jerzy Sawicki: "Groby były parę metrów od chodnika"

Publikacja w "Albumie" spotkała się z żywą reakcją Czytelników. Oddajmy głos Jerzemu Sawickiemu (rodzina mieszkała na ul. 20 Stycznia 5, vis a vis parku). W chwili wybuchu wojny pan Jerzy miał 12 lat. Po zakończeniu okupacji wyjechał na studia do Gdańska i mieszka tam do dziś. - O mordowaniu Polaków w parku Kochanowskiego we wrześniu 1939 roku mówiło się u nas w domu. Nie wiem, czy byli to młodzieńcy czy dorośli. Zwłoki zakopano na trawniku przy ul. Paderewskiego, na wysokości obecnego bloku, który wybudowano po wojnie. Wiadomość przyniosła nasza pomoc domowa Adamina Działek (?). Po wojnie przeprowadzono ekshumację - myślę, że istnieją dokumenty. Groby były parę metrów od chodnika, wyżej niż willa Hübschmanna, ale niżej niż okrągły klomb, koło alei Mickiewicza. Nie mogę określić daty ekshumacji, ale musiało to być przed rokiem 1950. Willa Hübschmanna znajdowała się na Paderewskiego 4. Gosposia opowiedziała o tym mojej mamie, a jej tę wiadomość mogła przekazać zaprzyjaźniona pomoc domowa od Hübschmannów. Te relacje były wiarygodne, bo np. dowiedzieiliśmy się, że Günter Hübschmann przez Wolne Miasto Gdańsk pojechał bez paszportu na parę dni do III Rzeszy.

- Do wykopanego dołu wrzucono bez trumien chyba siedem ciał i dół płasko zasypano. Dochodzę do przekonania, że owe morderstwa musiały mieć miejsce między 4 a 20 września - od połowy września chodziłem do szkoły dla polskich dzieci, która mieściła się w "babińcu" przy Staszica.
Małe sprostowanie. Nie zgadza się graniczna data mordu - 4 września. Niemcy weszli do miasta 5 września.

Czytaj też: Zielono w Bydgoszczy. Wirtualny spacer po parkach, ogrodach i skwerach [mapa interaktywna]

Kazimierz Tomaszewski: "W parku nie było grobów"

We wrześniu 1939 r. Kazimierz Tomaszewski, syn Mieczysława, powstańca wielkopolskiego i uczestnika wojny obronnej, miał 12 lat. Mieszkał z rodzicami w kamienicy na ul. 20 Stycznia 23 (rodzina przeprowadziła się tu z ul. Pomorskiej krótko przed wybuchem wojny).
- Nie pamiętam, żeby w parku były kopane rowy przeciwlotnicze. Tym bardziej nie przypominam sobie, aby w tym miejscu okupanci zamordowali, a następnie pogrzebali tak wielu nieco starszych ode mnie chłopców. Mieszkałem tak blisko parku, wiadomość o zbrodni nie mogła do nas nie dotrzeć - mówi 88-letni bydgoszczanin.

Eugeniusz Gliwiński: "Nigdzie dotąd nie podano nazwisk ofiar"

Do tekstu, który opublikowaliśmy w "Albumie" w maju odnosi się w obszernym liście Eugeniusz Gliwiński, autor m.in. artykułów poświęconych historii Bydgoszczy, które były drukowane w "Kalendarzu Bydgoskim".

Pan Eugeniusz pisze, że właśnie w tym periodyku (z roku 1977) zamieścił tekst o pomniku w parku Jana Kochanowskiego. "Wykonana z metalu stylizowana złamana róża ma symbolizować przerwane życie. Z boku płyty jest wykuty napis: "Tu we wrześniu 1939 roku hitlerowcy rozstrzelali 50 bohaterskich Bydgoszczan" - cytuje swój tekst pan Eugeniusz.

Przypomina, że w publikacji Zygmunta Drwęckiego (ukazała się w 1969 r.) pt. "Miejsca Walki i Męczeństwa w Województwie Bydgoskim 1939-1945" park Kochanowskiego jako miejsce walki i męczeństwa nie figuruje. Pisze również o tablicy z nazwiskami zamordowanych w czasie wojny nauczycieli Miejskiego Gimnazjum Matematyczno-Przyrodniczego (odsłonięto ją z okazji zjazdu wychowanków).
"Dlaczego uczestnicy zjazdu nie pamiętali o kolegach zastrzelonych przez żołnierzy niemieckich, jeżeli rzeczywiście zginęli? Musieli znać nazwiska. Jeżeli wiedzieli, że to legenda, to powinni mieć odwagę powiedzieć o tym mieszkańcom Bydgoszczy!"

Przypomina też publikację Jerzego Bartnickiego zatytułowaną "Bydgoszcz w roku 1939" (wydaną w 1985 r.) gdzie o gimnazjalistach zastrzelonych przez żołnierzy niemieckich nie ma ani słowa.
"Jeżeli był masowy grób to musiała nastąpić po wojnie ekshumacja zwłok i przeniesienie ich na Cmentarz Bohaterów na Wzgórzu Wolności. Takich uroczystości nie było" - twierdzi Eugeniusz Gliwiński.

Ostateczna konstatacja pana Eugeniusza jest następująca: "Opowieść o rozstrzelanych gimnazjalistach to legenda, taka sama jak ta o harcerzach zamurowanych żywcem w podziemiach kościoła pojezuickiego na Starym Rynku, powstała podczas okupacji".

Henryk Skrzypiński: "To wprost niewiarygodne"

W okresie międzywojennym rodzinny dom pana Henryka znajdował się na ulicy Garbary. 14-letni wówczas Henio należał do 28. Bydgoskiej Drużyny Harcerskiej (tzw. kolejowej). - Na kilka dni przed wybuchem wojny razem z kolegami z drużyny brałem udział w kopaniu rowów przeciwlotniczych w pobliżu dworca kolejowego, od strony ulicy Ludwikowo. Rowów w Parku Kochanowskiego nie pamiętam. Jeżeli doszło tam do masowego mordu to musieli być jacyś świadkowie (tak działo się np. na Starym Rynku, gdzie egzekucjom przyglądali się nie tylko miejscowi Niemcy, ale także bydgoszczanie polskiego pochodzenia, spędzeni na rynek - przy. red.). Nie słyszałem, ani nie czytałem o zabiciu oficera niemieckiego właśnie w tym miejscu. Do takiego zdarzenia doszło koło Hotelu "Pod Orłem. Mord na 50 gimnazjalistach jest nieprawdopodobny. Kiedy wróciłem do Bydgoszczy z Anglii byłem zdumiony, gdy o tym usłyszałem. To niewiarygodna wprost historia - mówi 90-letni Henryk Skrzypiński, żołnierz II Korpusu Polskiego.

Pomnik w Parku im. Jana Kochanowskiego odsłonięto 24 stycznia 1970 r. Okazją - jak pisały wówczas gazety - była 25. rocznica wyzwolenia miasta spod hitlerowskiej okupacji. Jak donosił "Dziennik Wieczorny" płytę - według projektu Józefa Makowskiego (jest m.in. autorem pomnika w "Dolinie Śmierci") wykonali w czynie społecznym robotnicy Bydgoskiego Przedsiębiorstwa Budownictwa Miejskiego i Pomorskich Zakładów Budowy Maszyn. Patronat nad miejscem objęło ówczesne Technikum Kolejowe.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska