Pierwsza bomba wybuchła w piątek 6 kwietnia. Kobieca reprezentacja Polski rozgrywała mecz eliminacji mistrzostw świata z Albanią. W kadrze zespołu zabrakło kilku piłkarek, a trener Miłosz Stępiński na ławce rezerwowych obsadę miał więcej niż skromną. Jak się okazało działacz PZPN, odpowiedzialny za zgłoszenie zawodniczek, pomylił dokumenty i wysłał nieprawidłowy.
PZPN długo utrzymywał rzecz w tajemnicy, ale później przysłał oświadczenie o następującej treści,
"Polski Związek Piłki Nożnej informuje, że w dzisiejszym meczu eliminacji MŚ kobiet Polska – Albania nie zagrały następujące zawodniczki:
Dżesika Jaszek
Agnieszka Jędrzejewicz
Madison Solow
Sylwia Matysik
Paulina Dudek
Agata Tarczyńska
Brak zawodniczek w kadrze meczowej był skutkiem błędu pracownika PZPN administrującego reprezentację kobiet, który nie dopełnił wymaganego przez UEFA zgłoszenia kadry meczowej w informatycznym systemie TIME najpóźniej na 24 godziny przed meczem. Błąd spowodowany był problemami technicznymi, ale przy odpowiedniej kontroli ze strony administratora reprezentacji można było go uniknąć.
PZPN ubolewa nad zaistniałym faktem. Jednocześnie informujemy, że wszystkie zawodniczki, których zabraknie w dzisiejszym meczu znajdą się w kadrze meczowej na wyjazdowe spotkanie ze Szkocją".
Co ciekawe - oświadczenie trafiło tylko do dziennikarza Dziennika Zachodniego Rafała Musioła, który jako pierwszy opisał aferę na Twitterze...
Mecz zakończył się wynikiem 1:1, oznaczającym kosztowną stratę punktów przez Biało-Czerwone, Pytanie, czy z sześcioma wymienionymi w piśmie PZPN zawodniczkami wynik mógłby być inny pozostanie bez odpowiedzi.
Ciąg dalszy nastąpił w poniedziałek, gdy kadrowiczki miały wyruszyć na wspomniane spotkanie ze Szkocją. Samolot tanich linii Ryanair z Bydgoszczy do Glasgow nie pojawił się na czas, a spóźnienie przekroczyło 7 godzin! Zamiast o 14.10 wystartował po godzinie 20, co oznaczało utratę oficjalnego treningu reprezentacji na arenie wtorkowego meczu.
"Potrenują jutro rano..dla wszyskich było jasne ,ze to najlepsze, najszybsze i najwygodniejsze połączenie z Bydgoszczy.Pewnych rzeczy nie da się przewidzieć......kiedyś leciałem całą noc aby zagrać dzień po dniu.Nie płaczemy tylko walczymy" - napisał na Twitterze prezes PZPN, Zbigniew Boniek.
Nikt nie potrafił jednak wyjaśnić dlaczego taki ryzykowny model nie jest przyjmowany wobec reprezentacji męskiej, ani dlaczego - aby zminimalizować ryzyko - nie zorganizowano lotu dzień wcześniej.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
TYDZIEŃ Magazyn informacyjny reporterów Dziennika Zachodniego