- Zmiana komunistycznych nazw jest potrzebna, ale pod warunkiem, że nie wszystkie wydatki spadną na samorządy czy mieszkańców, a państwo będzie partycypowało w kosztach wymiany dokumentów czy tablic z nazwami - uważa Jan Rulewski, senator Platformy Obywatelskiej i opozycjonista w czasach PRL.
- Jeśli ustawa wejdzie w życie, nie zamierzamy się uchylać od jej wykonania, ale najważniejsze jest dla nas zdanie mieszkańców - zaznacza Michał Sztybel, doradca prezydenta Bydgoszczy.
I właśnie oporu mieszkańców, a nie władz poszczególnych miast, obawia się senator Rulewski.
- Kiedyś nawet próbowałem obliczyć, jakie oznacza to koszty na przykład dla właściciela firmy. I wyszło mi, że od 500 złotych aż do 3-4 tysięcy - dodaje senator PO.
Tymczasem w uzasadnieniu projektu ustawy, jej pomysłodawcy nie ukrywają, że „(...) Również samorządy poniosą koszty związane wymianą dokumentów, a ponadto wydatki na zmianę tablic z nazwami ulic. Należy pamiętać, że obywatele będą ponosić koszty związane z wymianą dokumentów, tabliczek oznaczających posesje oraz takie koszty jak wymiana szyldów, wizytówek (...)”.