Minęły nieco ponad dwa miesiące od kiedy Urząd Marszałkowski województwa kujawsko-pomorskiego przejął PKP PR, a już pojawił się pierwszy spór na linii właściciel-spółka podległa. Dotyczy on rachunku za ubiegłoroczne przewozy realizowane przez przewoźnika na terenie naszego regionu.
W wyniku przetargu samorząd zapłacił spółce 31,1 mln zł za te usługi. PKP PR żąda jednak dopłaty jeszcze 13 mln zł, bo na tyle oszacowały swoje straty w roku 2008. Przedstawiciele spółki uzasadniają, że Urząd Marszałkowski, jako udziałowiec, ma obowiązek pokryć tę różnicę.
Samorząd nie zamierza płacić. Wskazuje, po pierwsze, że wskazana kwota nie jest realną stratą PKP PR w kujawsko-pomorskim, a wyliczono ją dzieląc łączną stratę spółki na poszczególne regiony. Poza tym marszałek uważa jakiekolwiek roszczenia przewoźnika za bezzasadne, z punktu widzenia podpisanej na trzy lata (w 2007 r.) umowy, w której wartość zamówienia na przewozy została określona z góry.
Tymczasem PKP PR przekonuje, że cena z przetargu nie jest już wiążąca, właśnie ze względu na niedawne przejęcie spółki przez samorząd, który teraz ma interes w pokryciu jej deficytu. Ten zaś ma wynikać przede wszystkim z podwyżek cen prądu.
Konflikt prawdopodobnie jeszcze się zaogni, bo Urząd Marszalkowski nie zamierza w ogóle rozpatrywać roszczeń przewoźnika. Potraktował je tylko jako informację. W odpowiedzi, nieoficjalnie, spółka grozi redukcją liczby połączeń, na co z kolei nie zamierza zgodzić się marszałek.
