Kongreswoman Marcy Kaptur w Żninie
O przyjazd tego wybitnego polityka, jak się podkreśla - osobowości amerykańskiej sceny politycznej, która nieprzerwanie od ponad 30 lat cieszy się poparciem wyborców stanu Ohio (obecnie sprawuje 16 kadencję w Izbie Reprezentantów) - zabiegały władze Żnina. A wszystko zaczęło się od informacji w "Gazecie Wyborczej", gdzie Marcy Kaptur zdradziła, że była kiedyś w rejonie Gniezna, by szukać śladów rodziny Kaptur ze strony ojca.
Gdy w żnińskim ratuszu przeczytano tę wypowiedź, ruszyła machina pomocy. - Rozpoczęliśmy korespondencję z panią kongreswoman. Podziękowała za naszą deklarację pomocy. Zaprosiliśmy też na obchody 750-lecia naszego miasta. Nie odmówiła - mówi Aleksandra Nowakowska, wiceburmistrz Żnina
Jej wizyta, która doszła do skutku w miniony weekend, przyniosła wiele nowych, nieodkrytych dotąd informacji.- Po raz pierwszy byłam w Polsce w 1973 roku. Ale dopiero po '89 otrzymałam dostęp do pewnych dokumentów. O ile jednak historia rodzinna matki, której rodzice uciekli z Kielc w tereny dzisiejszej Ukrainy, była znana, historia ojca, jego rodziców, ułożyła się w całość dopiero teraz. Duża w tym pomoc żninian, którzy przyczynili się do tego, abym mogła pochylić się nad właściwymi już dokumentami - szczególnie w archiwum w Inowrocławiu. Dzięki temu wszystko zaczęło układać się w logiczną całość.
- Mój ojciec, Stephen Jacob Kaptur, był ostatnim, najmłodszym dzieckiem Jana Kaptura i Józefy Wilhelm, którzy wzięli ślub w Żninie. Troje dzieci dziadków urodziło się w Polsce; dziś wiem, że jedno z nich, mając zaledwie kilka dni, zmarło. Pozostałe dzieci (14) przyszły już na świat w Ameryce. Jestem pierwszą osobą z naszej licznej rodziny, której udało się dotrzeć do wielu nieznanych dotąd szczegółów.
Zobacz także: W Grudziądzu gościła Amerykańska kongresmenka Marcy Kaptur
Marcy Kaptur odwiedziła m.in. gospodarstwo w Białożewinie koło Żnina, w którym pracowali jej dziadkowie. Dziś należy ono do państwa Mataczyńskich.
O tej wizycie kongreswoman mówiła: - Moja przyjaciółka z Ameryki zawsze twierdziła, że mam jakieś szczególne zamiłowanie do zwierząt. Po pobycie w Białożewinie zrozumiałam, że ma rację.
Państwo Mataczyńscy przywitali ją jak członka swojej rodziny. Pokazywali zdjęcia, ugościli. Ona wypytywała o wiele szczegółów, także wielkość gospodarstwa, a nawet wiek maszyn rolniczych. Weszła do obory, usiadła za kierownicą ursusa. Chciała mieć zdjęcie z numerem domu, tablicą z napisem "Białożewin".
Marzyła też, by będąc na Pałukach, posmakować tutejszej kuchni. Nie zawiodły panie z KGW. Jadła kluchy i placki ziemniaczane, pierogi, ciasto. Przygotowała też ciasto na chleb.
- Historia mojej rodziny jest jedną z wielu w tym dużym obrazie, który chciałabym namalować. Poza tym czuję wielką odpowiedzialność, aby uzupełniać i odkrywać przed Amerykanami, światem, dzieje Polski, ale także m.in. Ukrainy.
Władze grodu Śniadeckich nadały Marcy Kaptur tytuł Honorowego Obywatela Żnina. - W Ameryce działa na rzecz interesów Polski, Polaków, jest inicjatorką ujawnienia dokumentów katyńskich z amerykańskich archiwów, wspiera wiele przedsięwzięć, w tym charytatywne i kulturalne. Wreszcie związana jest także, poprzez swoich dziadków, także z naszym regionem, z Pałukami.
Czytaj e-wydanie »