Przez najbliższe tygodnie dopalaczy na Starówce nie kupimy już tak łatwo - sklep, który je sprzedawał, został oficjalnie zamknięty przez toruński sanepid. Na drzwiach znajdują się plomby, a urzędnicy regularnie sprawdzają, czy nie zostały naruszone. - Wielokrotne kontrole wykazały, że w sklepie wprowadzane są do obrotu środki zastępcze, tzw. dopalacze - mówi Karolina Czarnecka z toruńskiego sanepidu. - Stąd decyzja o jego zamknięciu.
Czytaj także: Sklepy z dopalaczami pojawiają się jak grzyby po deszczu
Miesiąc bez dopalaczy
Niestety - najprawdopodobniej sklep nie zniknie na stałe z mapy Starówki. Jego właściciel ma prawo odwołać się od decyzji sanepidu. Ma na to dwa tygodnie. Na razie odwołanie jeszcze nie wpłynęło, ale urzędnicy spodziewają się, że pojawi się lada dzień. Wówczas dokumenty zostaną przesłane do wyższej instancji - wojewódzkiej stacji sanepidu w Bydgoszczy. Ta będzie miała miesiąc, żeby zdecydować, co dalej.
A decyzja wbrew pozorom nie będzie oczywista. Sprawę komplikuje bowiem inny sklep, który znajduje się w tym samym punkcie. Można w nim kupić akcesoria do e-papierosów. Zamykając sklep z dopalaczami, urzędnicy zamknęli również punkt z legalnymi towarami.
Podobna sytuacja miała miejsce już wcześniej, w 2012 roku. Wtedy również sanepid zamknął punkt z dopalaczami. Drugi, legalny sklep miał jednak inne godziny otwarcia. Urzędnicy więc dzień w dzień otwierali punkt dla legalnego sklepu, żeby za kilka godzin zaplombować go na nowo (tak, by nie można było sprzedawać nielegalnych środków). Tymczasem firma sprzedająca dopalacze skutecznie odwołała się od decyzji urzędników, zmieniła nazwę i używki zaczęto sprzedawać na nowo. Tym razem w tych samych godzinach, w jakich działa drugi sklep z legalnymi produktami.
Od tego czasu sanepid nałożył na sklep wiele grzywien, ale żadna nie została ściągnięta. Nie wiadomo, jak potoczą się dalsze losy punktu na Starówce - pewne jest tylko to, ze co najmniej przez miesiąc będzie zamknięty.
Coraz więcej zatruć
Tymczasem dopalacze z roku na rok stają się coraz groźniejsze. W 2014 roku zatruć tymi używkami było trzy razy więcej niż rok wcześniej. Urzędnicy wyliczyli, że w 2014 roku na każde 100 tys. osób mieszkających w naszym województwie prawie 10 zatruło się dopalaczami. To daje ok. 200 podejrzeń zatrucia.
- Nie można przewidzieć reakcji organizmu po zastosowaniu dopalaczy - alarmowała kilka tygodni temu Hanna Wolska, inspektor sanitarna toruńskiego sanepidu. - Można różnie reagować po zastosowaniu tej samej substancji. Dopalacze mogą spowodować objawy takie, jak drgawki, wymioty, złe samopoczucie, nerwowość, napady lęku, utratę przytomności czy ciężkie zatrucia.
Czytaj e-wydanie »