Spis treści
- A niech sobie te sznurowadła latają samolotami tysiące kilometrów
- Alternatywą były okazały się Chiny
- Temu wyprzedziło Allegro
- Dlaczego kupujemy produkty made in China?
- Dyndające "jądra", "celownik do sikania" czy może szczotka do WC Donald Trump?
- Świnia pocąca się w saunie: sprzedano 100 tys sztuk
- Wojna handlowa USA. Polscy konsumenci na tym skorzystają?
Święcący „fakas” na złość kierowcom wyprzedzającym innych samochodziarzy, którzy tego nie lubią, bo szkodzi ich ego. „Mini golf do toalety”, „celownik do sikania” czy sztuczny, zgrabny tyłek do włożenia pod spodnie i wiele innych przedmiotów, których nie dostaniemy gdzie indziej. Polacy namiętnie kupują na chińskim Temu, więcej niż na naszym Allegro. Socjolog z Bydgoszczy: - To nie tylko sklep, ale i forma współczesnej rozrywki, czasem wręcz hazardu konsumpcyjnego. Niskie ceny i ciągła rotacja produktów prowadzą do uzależniającego „polowania na okazje”.
A niech sobie te sznurowadła latają samolotami tysiące kilometrów
„Właśnie odebrałem paczkę z Chin. Są w niej sznurowadła długie i dwukolorowe. Szukałem nowych w znanych sklepach z butami w Polsce, ale nie mają. No to kupiłem w Chinach. Rób, Europo, tak dalej. Nie wytwarzaj sznurowadeł, niech sobie latają samolotami tysiące kilometrów, ale potem nie narzekaj, że cię sadzają przy dziecięcym stoliku” - taki wpis znalazłam na profilu w mediach społecznościowych mojego znajomego Rafała Zimnego, zawodowo doktora habilitowanego z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy.
Rafał tłumaczy: - Chcę kupować sznurowadła w Polsce i płacić polskim firmom za ich wytworzenie. Sznurowadła to nie kosmiczna technologia, a jednak ich nie ma. Kultura jednorazowości - kup i wyrzuć, gdy się popsuje część zamienna. Buty mam dobre, tylko sznurowadła się przerwały, a pasujące akurat do tego modelu znalazłem tylko w Chinach. U nas nie ma, naprawdę nie ma. Co zrobić? Chiny przysłały mi to, czego potrzebowałem.
Alternatywą były okazały się Chiny
Pod jego postem pojawiły się różne komentarze, m.in. taki pana Sławka: „Nieliczny młynek do kawy bez grama plastiku, kupiłem produkcji chińskiej. Całe szczęście, po mocnym wyeksploatowaniu podzespoły udało się kupić w Polsce, aczkolwiek łożyska produkcji japońskiej. Alternatywą były znowu Chiny. Gdybym kupił młodej produkcji europejskiej, już wylądowałby w żółtym worku. Chiński daje się naprawić”.
Temu wyprzedziło Allegro
I właściwie na tych opiniach mogłabym skończyć artykuł na temat tego, dlaczego Polacy kupują więcej na chińskim Temu niż na Allegro, choć to nasz największy potentat w handlu internetowym. W marcu po raz pierwszy liderem kategorii e-commerce zostało w Polsce właśnie Temu. Liczba użytkowników wyniosła 18,11 mln, z kolei Allegro w tym samym czasie miało 17,84 mln realnych odwiedzających. Za sukcesem Temu stoją zapewne przemyślana i agresywna polityka cenowa, a także szeroki wybór produktów, których nie można kupić gdzie indziej.
- A to prawda, ostatni mój zakup to łóżko polowe za niecałe dwie stówki, idealne do namiotu na poligon - mówi pan Krzysztof, żołnierz zawodowy z Torunia, fan zakupów na Temu. - Przyszła o taka mała paczuszka - pokazuje, że zmieści się do ręki i do wojskowego plecaka. - Bardzo łatwo się rozkłada i składa. Normalnie takie łóżko kupione gdzieś u nas zajęłoby pół samochodu, nie mówiąc już o cenie.
Oczywiście, są jeszcze Shein czy AliExpress, tam również lubimy kupować.
Dlaczego kupujemy produkty made in China?
- Bo jest taniej, a te same chińskie produkty sprzedawane w znanych sieciówkach w Polsce kosztują kilka razy więcej – przekonuje 25-letni Arkadiusz z Bydgoszczy, który kupując w azjatyckim serwisie zimą skompletował sobie sprzęt do morsowania, a teraz zaopatrzył się w artykuły na sezon rowerowy. - Mnie najbardziej dziwi, że identyczne chińskie produkty, z tymi samymi metkami, są w znanym sklepie sportowym tak drogie, a ja kupuję dużo taniej i jedzie to do mnie pół świata. Widać, opłaca się, a u nas drożyzna, że ludzie nawet, gdyby woleli zostawiać pieniądze w kraju, to ostatecznie wybiorą chińskie produkty w atrakcyjniejszych cenach . I to już nie jest, jak kiedyś, „chińskie badziewie”, lecz artykuły dobrej jakości.
Dyndające "jądra", "celownik do sikania" czy może szczotka do WC Donald Trump?
Przeglądam ofertę w chińskim serwisie. Oprócz wielu przydatnych przedmiotów (trudno ocenić ich jakość, ale wyglądają dobrze), znalazłam również takie, które mnie rozbawiły. To m.in. sztuczne, silikonowe tyłki do włożenia pod spodnie, które nadadzą pupie kształt, jaki mają w posiadaniu modelki ze światowych wybiegów. Miłośnikom dwóch kółek spodobają się zaś gumowe, ledowe „jądra”, przypinane do siodełka. Dzięki temu, że dyndają i migają, to także ostrzegają. Natomiast nie będę wnikać w szczegóły do czego posłuży panom „celownik do sikania” - każdy może się domyślić. Mogą także zdecydować się na „mini golfa do toalety”- da się zagrać siedząc na niej. Skoro przy toalecie jesteśmy, u Chińczyków kupimy oryginalną szczotkę do WC, przypominającą... Donalda Trumpa. W serwisie znajdzie się też coś dla kierowców, którzy bardzo nie lubią być wyprzedzani, bo to szkodzi ich ego. Mowa o „święcącym fakasie” dla samochodziarzy, przyklejanym do szyby. Wystarczy nacisnąć na pilocie odpowiedni znaczek, a świecący „fakas” pokaże wyprzedzającemu to i owo. A to wszystko tanie jak barszcz.
Świnia pocąca się w saunie: sprzedano 100 tys sztuk
Na czym polega fenomen chińskich serwisów? - pytam doktora Tomasza Marcysiaka, socjologa, wykładowcę Uniwersytetu WSB Merito w Bydgoszczy i Toruniu.
- Polacy coraz chętniej kupują na Temu.pl czy Shein, bo te portale oferują coś więcej niż tylko niższe ceny. Socjologicznie patrząc, fenomen wynika z połączenia kilku czynników. Po pierwsze, mamy do czynienia z mechanizmem natychmiastowej gratyfikacji: szybkie promocje, okazje, niskie ceny i nieustanne nowości wywołują uczucie satysfakcji, które silnie uzależnia. Po drugie, zakupy napędzane są także zjawiskiem społecznej aprobaty. Użytkownicy dzielą się zdobyczami na grupach w mediach społecznościowych, pokazując innym, że można tam kupić niemal wszystko, co akurat jest im potrzebne, a czego nie ma w lokalnych sklepach, czyli np. kolorowe sznurowadła. Jeszcze bardziej przyciąga możliwość zakupienia czegoś całkowicie „odjechanego”, ekscentrycznego - wyjaśnia dr Marcysiak.
Podaje przykład, że jednym z fenomenów Temu jest t-shirt przedstawiający antropomorficzną świnię pocącą się w saunie: - Produkt ten stał się viralem w mediach społecznościowych i sprzedano go w ponad 100 tysięcy egzemplarzy. Innym przykładem jest interaktywna skarbonka ATM dla dzieci w formie bankomatu, która odtwarza dźwięki i muzykę, ucząc je oszczędzania przez zabawę. Ponadto gdzie indziej, jak nie tam kupić łyżkę z wbudowaną wagą elektroniczną czy mały, ładowany przez USB blender do przygotowywania smoothie lub koktajli w podróży. Temu i Shein to nie tylko sklepy, to forma współczesnej rozrywki, czasem wręcz hazardu konsumpcyjnego, niskie ceny i ciągła rotacja produktów prowadzą do uzależniającego „polowania na okazje”. Fenomen przebicia Allegro przez Temu pokazuje, że polski konsument pragnie zakupów, które zapewniają mu nie tylko produkt, ale także ekscytację, przeżycie. Tym samym rodzi się pytanie o granicę między świadomą konsumpcją a uzależnieniem, które staje się realnym zagrożeniem w epoce tanich, łatwo dostępnych zakupów internetowych.
Wojna handlowa USA. Polscy konsumenci na tym skorzystają?
Za to teraz w chińskich serwisach może być jeszcze taniej, o czym przekonuje nas Paweł Majtkowski, znany analityk rynków finansowych z eToro. - Rozpoczęta przez Donalda Trumpa wojna handlowa USA z Chinami może mieć paradoksalnie pozytywny skutek dla polskich konsumentów. Chińskie produkty potanieją, z wyłączeniem wybranych towarów, np. smartfonów, bo one są obecnie obłożone amerykańskim cłem w wysokości 145 proc. (mowa m.in. o popularnych iPhone'ach - red.). Jest to cło zaporowe, które praktycznie wyklucza wymianę handlową. Amerykanie tych produktów, obłożonych tak wysokim cłem, nie kupią. Chiny będą więc musiały zintensyfikować eksport towarów do swoich innych partnerów handlowych. Aby jednak szybko zacząć sprzedawać w Europie więcej , a nawet znacząco więcej, tamtejsi producenci będą zmuszeni zmniejszyć ceny. W niektórych przypadkach obniżki mogą być szczególnie znaczące i sięgnąć nawet 50 proc. To będzie też oddziaływało na ogólny poziom cen, który prawdopodobnie będzie spadać.
Co to oznacza dla konsumentów w Polsce i Unii Europejskiej? A to, że nadchodzą dobre czasy, w których na AliExpress, Shein i Temu będziemy mogli kupować po znacznie niższych cenach niż teraz.
