Synowa zmarłego odebrała telefon. Stała obok, widziałam, jak w jej oczach pojawiają się łzy. Gdy skończyła rozmowę, wyszła przed dom i powiedziała wszystkim zebranym, żeby się rozeszli do domów. Dzwonił sanepid, żeby zamknąć trumnę i wyprosić wszystkich. Okazało się bowiem, że u zmarłego wykazano koronawirusa. Po jakimś czasie przyjechał zakład pogrzebowy i zabrał trumnę ze zmarłym - poinformował lokalny portal Bielsk.eu, powołując się na rozmowę z jedną z osób, uczestniczących w pogrzebie pod Bielskiem Podlaskim.
Zmarły został pochowany dzień później. W ostatniej drodze nie mogła uczestniczyć rodzina. Takie są procedury.
- Pani z sanepidu mówiła, że po ciało przyjedzie zakład komunalny, zabierze je w worku i pochowa, ale zaczęliśmy protestować. Mieliśmy już wynajęty zakład pogrzebowy i wykopany grób. Zgodziła się, by razem z trumną ciało odebrał nasz zakład pogrzebowy i by pochował je w przygotowanym miejscu - powiedziała synowa mężczyzny w rozmowie z Bielsk.eu.
Rodzina przeszła drogę przez mękę, próbując wcześniej pomóc mężczyźnie. W sobotę (10 października) gorączkował i miał kłopoty z oddychaniem. Pogotowie odmówiło przyjazdu i zaleciło zgłoszenie się do ambulatorium. Ale tam też nie otrzymał pomocy. Lekarka odmówiła przyjęcia, choć rodzina tłumaczyła, że mężczyzna jest w grupie wysokiego ryzyka po przejściu m. in. trzech zawałów. Ostatecznie otrzymał antybiotyki.
W poniedziałek lekarz rodzinny zgodził się na wizytę domową i skierował starszego pana do szpitala. Miał obustronne zapalenie płuc. Zmarł tego samego dnia, kilka godzin po przewiezieniu na oddział. Rano rodzina miała odebrać akt zgonu i ciało zmarłego. W dokumencie rubryka dotycząca COVID-19 była pusta. Jako przyczynę śmierci podano zapalenie płuc i niewydolność oddechową. Wynik testu przyszedł dzień później, kończąc uroczystości pogrzebowe w zaskakującym momencie.
To nie pierwsza sytuacja w woj. podlaskim, kiedy żałobicy stają się marionetkami kulawego systemu. W lipcu pisaliśmy o monieckim szpitalu, który wydał ciało zmarłej zakażonej koronawirusem, bo dostał na to zgodę sanepidu. Rodzina wystawiła je w domu, zgodnie z tradycją. W otwartej trumnie, bo przecież test na koronawirusa miał być ujemny. W czasie różańca odebrali telefon od lekarza. Kazał natychmiast zamknąć trumnę, wyprosić gości i czekać na kolejne decyzje.
Kobietę na drugi dzień pochowali pracownicy zakładu pogrzebowego. Ciało odebrali w ochronnych ubraniach. To był szok dla rodziny.
- Mama została pochowana bez obecności bliskich osób. Bez poświęcenia trumny. Po prostu spadła w dół i została przysypana piachem. To takie upokarzające i bolesne - przyznała wtedy łamiącym się głosem córka zmarłej.
Czym jest długi COVID-19?
