
Dawid Janczyk (Sandecja Nowy Sącz)
Dostał kolejną szansę od losu i – niestety! – zmarnował ją. Na początku października wyszło na jaw, że przez półtora tygodnia słuch o nim zaginął. Nie grał, nie trenował, po prostu zapadł się pod ziemię… W końcu wrócił i przeprosił. Od tamtej pory nie zaliczył jednak na boisku ani minuty. W ogóle to bilans ma koszmarny; dwa ligowe spotkania, zero goli. Przepadł nam naprawdę spory talent.

Janusz Surdykowski (Drutex-Bytovia Bytów)
W zeszłym sezonie strzelał jak na zawołanie. Był o krok od zostania najlepszą strzelbą ligi (14 goli wobec 16 Szymon Lewickiego). W trwających rozgrywkach wyraźnie jednak spuścił z tonu. Zdobył tylko jedną bramkę, na dodatek z rzutu karnego. Kiepski to wynik, biorąc pod uwagę że zagrał w 13 meczach.

Mariusz Przybylski (Górnik Zabrze)
Przeciętnie wywiązuje się z roli lidera środka pola. Niewiele pomyślunku, za to wiele niedokładności. W efekcie jest, jak jest. Górnik Zabrze, a więc spadkowicz z Ekstraklasy, nie umie nawiązać kontaktu z czołówką tabeli.

Grzegorz Goncerz (GKS Katowice)
Być może trochę na siłę umieszczamy go w tym zestawieniu. Z drugiej strony skoro jest to piłkarz, którego obserwują kluby z Ekstraklasy, to trzeba od niego wymagać. Jesienią nie wykorzystał aż trzech rzutów karnych (sic!). Zamiast ośmiu goli ma więc tylko pięć.