Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kościół pogubiony?

Rozmawiał Roman Laudański
- Kościół to nie monolit, dyskusje w nim będą - mówi Załęcki
- Kościół to nie monolit, dyskusje w nim będą - mówi Załęcki Adam Willma
Rozmowa z doktorem Pawłem Załęckim, socjologiem religii z UMK w Toruniu

- Część duchowieństwa jest bardzo niezadowolona z wyniku Ruchu Palikota, a wniosek w sprawie zdjęcia krzyża podgrzewał atmosferę.

- W Kościele instytucjonalnym funkcjonują rzecz jasna różne frakcje. Część z księży nadal posługuje się językiem i sposobem myślenia z czasów PRL-u, kiedy Kościół był oblężoną twierdzą. I w tego typu środowisku dzieje się niemal to samo, co w Ruchu Palikota - definiowanie i budowanie własnej tożsamości przez wskazywanie wroga. Tak często Kościół postępował w poprzednim systemie.

Proboszcz z Czernikowa: - Pseudokatolicy, wrzody na ciele parafii!

- W tym już nie?

- Kościół przestał być oblężoną twierdzą skupiającą pod swymi skrzydłami niemal całą opozycję demokratyczną. Nie ma już starego wroga. Można natomiast wskazać nowe, wrogie środowiska zlokalizowane na zewnątrz Kościoła i - co jest nowością - wewnątrz niego. Przecież całkiem niedawno, w sporze o Nergala, wskazywano także na wroga wewnątrz Kościoła (zakaz nałożony na ks. Bonieckiego jest tego świadectwem - dop. red.).

- Hierarchowie są gotowi do rozmów o miejscu Kościoła w dzisiejszym społeczeństwie?

- Błędem jest pisanie i myślenie o Kościele jako o całości, która wewnętrznie nie jest zróżnicowana. Były konflikty wokół Radia Maryja? Były. Jedni chcą o tym dyskutować, inni nie. Tego nie unikniemy. Dla jednych krzyż w Sejmie będzie najważniejszy, dla innych pytanie o to, czy Jezus Chrystus jest naszym zbawicielem. Środowiska "obronno-napastliwe" ze względu na swą specyfikę są głośne, ale to tylko część szerszej całości. Na razie nikt nikogo wśród duchownych nie wyklina, ale pomiędzy nimi również iskrzy.

- Dlaczego pytanie o finanse Kościoła jest tak drażliwe dla duchowieństwa?

- Można szukać prostych odpowiedzi, że Kościół boi się o swoje finanse. Ale oskarżenie Kocioła o prostą pazerność jest nieuprawnionym uogólnieniem, choć są i byli kapłani, którzy mieli z tym kłopot. Moim zdaniem problem tkwi w tym, że finanse Kościoła są słabo zreformowane. W jakimś sensie często są jeszcze przedsoborowe. Za mało osób świeckich decyduje o finansach konkretnej parafii. W kwestii finansów wydaje się, że mamy nadal do czynienia z Kościołem duchowieństwa, a nie wszystkich wiernych. To problem braku otwartości, dbania o duży majątek. Nie mamy rozwiązań, np. niemieckich, związanych z opodatkowaniem na rzecz Kościoła. Może to strach, że pieniędzy będzie mniej? Znam parafie, w których księża po prostu biedują. Rodzice księdza i jego rodzeństwo składają się na zapłacenie podatków wewnątrzkościelnych. Gdyby zastosować wariant niemiecki: jesteś w Kościele, to płać 8 proc. dodatkowego podatku, to mogłoby się okazać, ilu jest u nas katolików.

- Mogłoby to również otworzyć dyskusję nad jakością naszej wiary.

- Znam również parafie, które nie mają problemów finansowych. To zwykle parafie z aktywną działalnością na rzecz lokalnej społeczności. Świadczą nie tylko usługi religijne, ale np. prowadzą świetlice dla dzieci z osiedla. Kiedy ludzie widzą taką działalność, to płacą, bo wiedzą na co. Prowadziłem badania w parafiach, w których proboszcz rozliczał się szczegółowo z każdej złotówki. To coraz częstsze zjawisko. Niektórzy natomiast księża tkwią w marazmie. Uważają: 40 proc. wiernych przychodzi w niedzielę do kościoła - to dobrze i niech tak dalej będzie. Masa ludzi. Nie chcą dostrzec, że aktywnej religijnie młodzieży w parafii jest coraz mniej, a liczba wiernych spada? Ale przecież są i takie parafie, do których młodzież wali drzwiami i oknami.

- Nie wszyscy duchowni zadają sobie pytanie, co dalej z Kościołem?

- Kościół rzymskokatolicki nie może działać współcześnie jako jedyna legalna opozycja w Polsce, te czasy się skończyły. Potrzebna jest autentyczna posługa religijna zaangażowanych kapłanów, którzy swoją wiarą potrafią przekonać innych do Boga. Takich księży ludzie doceniają.

- Święte słowa.

- Przecież misjonarze często nie zaczynają działalności od głoszenia ewangelii, tylko od nakarmienia miejscowych ludzi. Od bycia wśród nich, od dania świadectwa swojego życia. Trzeba ludziom pomagać. Księża są tak samo grzeszni jak i my. Oni też są z ludu.

- Młodzież bardzo często narzeka na lekcje religii, bo nudne, nie ma z kim dyskutować.

- Proste przeniesienie nauczania religii do parafii niczego nie zmieni. Wprowadzenie religii do szkół było, moim zdaniem, nieszczęśliwym pomysłem i odbyło się tylnymi drzwiami. Ale z punktu widzenia Kościoła była to całkiem sensowna decyzja. Umożliwiła dotarcie do znacznie większej liczby młodych ludzi. Katechizacja czy nauka religii w szkołach obecnie już nie budzi większych kontrowersji wśród dzieci i rodziców.

- A jakość nauczania?

- Nie mnie o tym decydować. W diecezjach są osoby wyznaczone do nadzoru nad katechetami. To właśnie lokalni biskupi, zwykle przez osoby nadzorujące nauczanie religii, są odpowiedzialni za właściwy poziom tego nauczania. Na ciekawe lekcje będzie chciała chodzić nawet młodzież niewierząca, bo podyskutuje i dowie się czegoś ciekawego. Ale są również katecheci, którzy mogą wyrządzić młodzieży krzywdę, bo nie przykładają się do swojej pracy. Młodzi nie znajdą tam odpowiedzi na trudne pytania, nie będą mieli okazji do wejścia w konflikt i podjęcia prób jego rozwiązania.

- Zapytam idealistycznie: dzisiejsza młodzież chce dyskusji?

- Większość być może nie jest tym zainteresowana, ale to na dorosłych spoczywa w dużej mierze odpowiedzialność za ten stan rzeczy.

- Czym grozi utrzymywanie lekcji religii na obecnym, raczej miernym poziomie?

- W krótszej perspektywie będzie dobrze: prawie cała młodzież przystąpi do pierwszej komunii i do kolejnych sakramentów, a w dłuższej - to ziarna rzucane na skałę. Uschną, a jeśli kiedykolwiek wykiełkują, to raczej słabo.

- Część komentatorów wskazuje, że na Ruch Palikota głosowali młodzi, wychowani na lekcjach religii w szkole...

- Nie jestem w stanie tego potwierdzić. Na internetowych forach z reguły zabierają głos osoby niezadowolone. Proszę pamiętać, że szkoła otwiera możliwość realnego dotarcia do rzeszy młodych ludzi. Większej szansy Kościół już mieć nie będzie. Należałoby ten czas dobrze wykorzystać.

- A może to my, dziennikarze, media za bardzo czepiamy się Kościoła?

- Czasem małe sprawy w mediach urastają do wielkich, ale uważam, że dobrze dzieje się gdy nad ludźmi Kościoła sprawowana jest kontrola społeczna i sprawują ją między innymi mass media. Wiele spraw nie ujrzałoby światła dziennego, bo zostałyby być może przez hierarchów i księży zamiecione pod dywan. Czasem media kogoś skrzywdzą, to prawda, ale występowanie w imieniu, np. deprawowanych dzieci warte jest ponoszenia takiego ryzyka.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska