- Zdziwiło mnie to, że niektórzy posłowie nie wstali podczas grania hymnu Unii Europejskiej. Odwracanie się do prezydium i orkiestry nie sprawiło najlepszego wrażenia - nawet jeżeli ktoś jest eurosceptykiem. Inaugurujące posiedzenie przebiegło bez emocji w przeciwieństwie do naszego, kiedy składa się przysięgę. Tu trzeba podpisać odpowiednie kwitki i z początkiem kadencji zaczyna się być posłem do Parlamentu Europejskiego.
Na razie obrady przypominają rozgrzewkę, bo załatwiamy sprawy formalne, a merytorycznymi zajmiemy się we wrześniu. Łatwiej zgubić się w brukselskim gmachu Parlamentu Europejskiego niż przy Wiejskiej. Siedziba w Strasburgu jest bardziej przytulna. W polskim Sejmie posłowie nie dysponują żadnym biurem, a tu - owszem, co jest ważne. Na razie się nie zgubiłem, choć raz musiałem mocno naszukać się wyznaczonej sali. Koniec języka za przewodnika i znalazłem.