Pięciu pracowników od piatkowego popołudnia okupowało portiernię. - Ostatecznie w nocy z soboty na niedzielę udało się nakłonić ich do powrotu do mieszkań zakładowych - informuje Zenon Pieńkos, prezes firmy.
Legalnie, przez pośrednika
38 Chińczyków pracuje w Przedsiębiorstwie Drobiarskim "Drobex" w Solcu Kujawskim od listopada 2008 r. - Zatrudniliśmy ich legalnie, przez pośrednika, bo nie mogliśmy znaleźć pracowników w regionie - tłumaczy prezes. Ich wynagrodzeń nie zdradza, powołując się na tajemnicę handlową. Zapewnia jednak, że nie zarabiają mniej od polskich pracowników.
Chińczycy nie podjęli pracy od piątku (podczas weekendu produkcja trwa). Jeśli ich protest nie ustanie, "Drobex" będzie miał nie lada problem. - Może to doprowadzić do ograniczenia produkcji i realizacji zamówień, a w perspektywie narazić nas na straty finansowe i wizerunkowe - przyznaje Zenon Pieńkos.
Choć Chińczycy nie okupują już portierni, nie jest pewien czy wrócą do pracy. - Dziś ma przyjechać przedstawiciel firmy zatrudniającej chińskich pracowników. Wtedy będziemy wiedzieli więcej - mówi prezes Pieńkos, który liczy, że pozna przyczyny protestu.
Nic do zarzucenia
Jego zdaniem, firma w niczym nie przyczyniła się do niezadowolenia Chińczyków: - Wywiązujemy się wobec nich z wszelkich zobowiązań - gwarantujemy darmowe zamieszkanie, posiłki regeneracyjne, a nawet opiekę medyczną. Wynagrodzenia przelewamy na konto ich bezpośredniego pracodawcy - twierdzi.
Solecki zakład nie płaci Azjatom bezpośrednio, bo formalnie nie są oni jego pracownikami. Zatrudnia ich Polsko-Chińskie Przedsiębiorstwo Mięsne z siedzibą w Chinach. - Być może, to właśnie ono nie wywiązała się ze zobowiązań i stąd te problemy - przypuszcza szef "Drobeksu".
Może tylko przypuszczać, bo obie strony nie mogą bezpośrednio się porozumieć. Chińczycy nie znają polskiego ani angielskiego, a kierownictwo "Drobeksu" -chińskiego.
Zenon Pieńkos nie zgadza się jednak, że to brak profesjonalizmu i zapewnia, że z Chińczykami udaje się współpracować. - Zanim zaczęli pracę, zostali gruntownie przeszkoleni - tłumaczy. - Opracowaliśmy specjalny słowniczek polsko-chiński z podstawowymi zwrotami używanymi w pracy oraz poza nią, a w razie potrzeby kontaktowaliśmy się z tłumaczem. Dotąd funkcjonowało to bez zarzutu - przekonuje.
W sytuacji kryzysowej jednak zawiodło.
W trosce o wizerunek
Czy warunki pracy Chińczyków kontrolowała Państwowa Inspekcja Pracy? Niestety, w weekend osoba zajmująca się tym terenem nie pracowała.
O egzotycznych pracownikach "Drobeksu" wie za to burmistrz Solca Kujawskiego. Jednak o weekendowym incydencie dowiedział się dopiero od reportera "Pomorskiej". - Do tej pory nie słyszałem o żadnych problemach - zdziwił się Antoni Nawrocki. Zapewnił, że przyjrzy się sprawie w trosce o wizerunek miasta.