Przypomnijmy: 19-letnia Iwona Wieczorek zaginęła w nocy z 16 na 17, gdy wracała do domu po zabawie w jednej z sopockich dyskotek. W jej poszukiwania zaangażował się jakiś czas temu Krzysztof Jackowski, jasnowidz z Człuchowa.
Nie zostało to przyjęte z entuzjazmem przez policję
- W sprawach, które znam, nigdy żaden jasnowidz, w tym pan Krzysztof Jackowski z Człuchowa nie wniósł żadnych istotnych informacji - powiedział Mariusz Sokołowski w rozmowie z trójmiejską "Gazetą Wyborczą" rzecznik Komendy Głównej Policji. "
Zaznaczył, że ich wizje to często ogólnik typu "tereny zielone", czy "woda", a - jak tłumaczył - w Polsce zawsze jest blisko do jakiegoś zbiornika wodnego.
Czemu więc policja sprawdza informacje od jasnowidzów?
- Rodzina musi wiedzieć, że policja robi wszystko co możliwe, by odnaleźć ich bliskich - mówił "Gazecie Wyborczej" Sokołowski.
Te słowa oburzyły jasnowidza z Człuchowa. W rozmowie z serwisem NaSygnale, Krzysztof Jackowski powiedział, że rozmawiał już o tej sprawie ze swoim adwokatem.
- Wytoczę proces Mariuszowi Sokołowskiemu, zażądam publicznych przeprosin i sprostowania w prasie - zapewnił.
Krzysztof Jackowski podał przykład, kiedy pomagał policji.
Przypomnial tragiczne wydarzenie z sierpnia 2007 roku, gdy nad mazurskimi jeziorami przeszedł "biały szkwał". To dzięki jego wizji odnaleziono wówczas ciało ostatniej ofiary nawałnicy. - Dziękowała mi za to policja i prezydent Rudy Śląskiej, skąd pochodził poszukiwany 58-latek - dodał. - Policja doskonale wie, że ja to zrobiłem, Komenda Główna również. Jej rzecznik prasowy nie ma prawa wymieniać mojego nazwiska i sugerować, że to bzdury - zaznacza w rozmowie z portalem NaSygnale.pl.
Przytoczał również podziękowania od policji z Grodziska Mazowieckiego za wskazanie zwłok zaginionego w lutym 2007 roku mężczyzny. Cytował również mundurowych z Zabrza, którzy w liście do kolegów z Człuchowa piszą, że ciało zaginionej kobiety znaleziono "dokładnie w miejscu, które wskazał jasnowidz".
Jackowski zapewnia, że ma znacznie więcej dokumentów (m.in. na swojej stronie internetowej www.krzysztof-jackowski.info), świadczących o jego współpracy z policją i listów z podziękowaniami za skuteczną pomoc.
- Zajmuję się jasnowidzeniem od 20 lat. Moja praktyka skupia się w 80% na zaginięciach, zabójstwach, kradzieżach itp. Wielokrotnie udało mi się takie kryminalne sprawy wyjaśnić. Przez ten czas otrzymałem dość liczne dokumenty, które zaświadczają o współpracy z policją i są dowodem na efekty mojej pracy - mówił Jackowski. Przyznaje przy tym, że policja czasem niechętnie przyznaje się do takiej współpracy.
Jackowski przyznał portalowi NaSygnale.pl, że nie jest nieomylny. - Są sprawy, które mi bardzo dobrze wyszły. Bywały takie, których nie potrafiłem wyjaśnić lub określiłem coś błędnie - mówi. Dodaje jednak, że trafień ma więcej niż pomyłek.
Ostatnie wypowiedzi Sokołowskiego przypominają Jackowskiemu słowa innego rzecznika policji Pawła Biedziaka. Jasnowidz chciał wtedy również wytoczyć mu proces, ale - jak tłumaczył - osoby z policji, które są mu życzliwe, namówiły go, by się z tego wycofał.
Jackowski zarzeka się, że tym razem nie odpuści.
- Nie można tak! To jest moja 20-letnia ambicja. Nie pozwolę, żeby jakiś policjant wyzywał mnie od bajkopisarzy - denerwuje się. - I nie usprawiedliwia Sokołowskiego mówienie, że "z tego co mu wiadomo...- Jeśli wymienia moje nazwisko to MUSI mu być wiadomo - dodaje. - Mieszkam w małej miejscowości. Nie mogę przez niewiedzę pana Sokołowskiego, wychodząc na ulice, być zmuszonym do świecenia przed ludźmi oczami, czy czuć się jak hochsztapler.
Mariusz Sokołowski poproszony o komentarz, odpowiedział portalowi NaSygnale.pl
- Każdy ma prawo w Polsce wystąpić do sądu - spokojnie reaguje Mariusz Sokołowski. - Nie znam takiej sprawy, w której jego działania przyczyniłyby się do jej pozytywnego zakończenia - powiedział w rozmowie z serwisem NaSygnale.pl. - W przeciwieństwie do takich, w których pan Jackowski doradzał, ale jego informacje nie potwierdziły się - dodał.
Sokołowski przypomniał zaangażowanie jasnowidza z Człuchowa w sprawę zaginięcia policjantów. St. post. Justyna Zawadka i sierż. Tomasz Twardo zginęli w wypadku drogowym, wracając na początku grudnia 2006 roku do Warszawy z Siedlec. Ich samochód wpadł do rozlewiska rzeki Kostrzyń. Znaleziono go po trzech dobach.
- Pamiętam, jakie wersje podawał pan Jackowski w tej sprawie. Powiem delikatnie: niekoniecznie się one sprawdzały - zaznaczył rzecznik KGP.
Sokołowski deklaruje, że sceptycznie podchodzi do pracy jasnowidzów. Tak samo jak - jego zdaniem - większość policjantów. - Informacje podawane przez jasnowidzów i inne osoby, które powołują się na swoje ponadprzeciętne zdolności, bardzo często mogą dotyczyć większości miejsc w Polsce. Jeżeli mówi o tym, że zaginiona osoba jest przy wodzie, czy kompleksie leśnym, to w naszym kraju jest to większość miejsc. Jeżeli podaje, że osoba żyje, albo nie żyje, to ma 50% szans na trafienie - mówi.
Skąd zatem listy od policji, które przedstawia Jackowski? - Dziękujemy wielu podmiotom, które z nami współpracują. Te osoby działają na rzecz rodzin i wykazują się dobrą wolą - mówi rzecznik i deklaruje, że zbada okoliczności wymienianych przez jasnowidza spraw i jego rolę w ich rozwiązaniu.
Udostępnij