Ogień w suszarni pojawił się w niedzielę wieczorem. Na miejsce przybyli druhowie OSP z Krzyża, Rytla, dwa zastępy z Czerska i dwie jednostki PSP z Chojnic.
Po maski do Chojnic
Ogromne zadymienie i ulatniające się gazy były dla strażaków nie lada wyzwaniem. Zabrakło masek i trzeba było po nie jechać do Chojnic. Bez aparatów izolujących drogi oddechowe strażacy nie mogliby gasić w środku. Nie dla wszystkich jednak starczyło masek. Ci ze strażaków, co pracowali nieco dalej, nawdychali się gryzącego i duszącego dymu. - Zużyliśmy bardzo dużo butli z powietrzem - mówi Andrzej Kuchenbecker, komendant miejsko-gminny OSP w Czersku. - By ugasić pożar, trzeba było wyciągać wszystko ze środka, a to ze względu na temperaturę nie było łatwym zadaniem.
**Za 90 tys. zł
Szczególnym zagrożeniem był ulatniający się i palący gaz. - _Ogień gasiliśmy do czwartej nad ranem - _mówi Kuchenbecker. - _Spaliło się pięćdziesiąt metrów tarcicy, straty oszacowano na około 90 tys. zł.
_Właściciel ma pecha, przed czterema laty strażacy walczyli już u niego z podobnym pożarem. Przyczyna nie jest jeszcze znana. Wiadomo jedynie, że nie było to podpalenie. Niewykluczone jednak, że winna jest iskra z instalacji grzewczej.
Strażacy mówią, że pożar był wyjątkowo trudny do opanowania. Silne podmuchy wiatru i padający śnieg nie ułatwiały im pracy.
Krzyż w ogniu
Tekst i fot. Anna Klaman

Strażak z Ochotniczej Straży Pożarnej Piotr Klaman podczas akcji.
Strażacy w dramatycznych warunkach gasili tarcicę w stolarni w Krzyżu.