Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzyżyk na nieszawskiej tamie

DARIUSZ KNAPIK
Fot. sxc
Wiadomo już, że rząd postawił krzyżyk na nieszawskiej tamie.

Energetycy postanowili więc nie czekać na polityków i na własny koszt zapewnić bezpieczeństwo włocławskiej zapory.

Ujawnione w marcu informacje "Gazety Pomorskiej" o wyroku na nieszawską tamę, zostały już oficjalnie potwierdzone. Ustami samego wiceministra środowiska, prezesa Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej, prof. Andrzeja Sadurskiego, który w miniony piątek przebywał w Bydgoszczy. Stwierdził on, że na nieszawską inwestycję nie ma szans. Budżetu państwa na nią bowiem nie stać, a zdaniem profesora, przy proekologicznym nastawieniu Unii Europejskiej, nie dostaniemy na to ani grosza.

Minister postawił weto
Minister Sadurski nie zająknął się ani słowem, że od dawna już jest inwestor, który chce od ręki sfinansować budowę zapory w Nieszawie. Chodzi o rodzimy koncern Energa S.A., który m.in. eksploatuje elektrownie wodne. Sama włocławska elektrownia przynosi rocznie ok. 300 milionów złotych.

Projekt budowy nieszawskiej zapory przez koncern Energa ważył się w roku 2006. Uzyskał już wstępną zgodę ministrów skarbu i gospodarki, ale weto postawił ówczesny szef resortu środowiska, prof. Jan Szyszko. Energetycy chcieli bowiem wznieść zaporę w rejonie Ciechocinka, tak jak planowano do 1995 roku, minister upierał się przy Nieszawie. Ta ostatnia lokalizacja pozwala bowiem zachować ekologiczne standardy, choć za cenę mniejszej mocy wzniesionej tam elektrowni.

Kruchy próg bezpieczeństwa
Dziś wszystko wskazuje, że na decyzje o bezpieczeństwie włocławskiej tamy oraz mieszkańców nadwiślańskich miast, przyjdzie nam czekać przez kolejne lata. Sytuacja jest na tyle poważna, że energetycy postanowili wziąć sprawę we własne ręce. Jak się nieoficjalnie dowiedziała "Pomorska", od marca trwają rozmowy między Energą i warszawskim Hydroprojektem. Koncern chce na własny koszt zbudować poniżej zapory stały próg podpiętrzający. Mają bowiem przysłowiowy nóż na gardle.

Kruche bezpieczeństwo tamy zapewnia dziś jedynie próg, wzniesiony w 1999 roku jako tymczasowy, bo planowano już budowę nieszawskiej zapory. Co roku Energa łoży miliony na naprawy, ale próg grozi już zawaleniem. Gdyby tak się stało, włocławska elektrownia musiałaby drastycznie ograniczyć swoją moc. A to w perspektywie oznacza konieczność kupowania odnawialnej energii od zagranicznych producentów. Po to by zmieść się w nałożonych na nasz kraj limitach.

Energetycy na tyle nie wierzą już w obietnice polityków, że postawili jeden warunek: budowla musi przetrwać co najmniej 20 lat. Jej koszt oblicza się na 100 milionów. Energa chce by dokumentacja powstała jeszcze w tym, a nowy próg w przyszłym roku. Gdyby tak się stało, jedno jest pewne: na nieszawskiej tamie możemy sobie już postawić krzyżyk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska