Tadeusz Stanik choruje na serce. W ubiegłym tygodniu poszedł kupić "Areplex"- lek przeciwzakrzepowy. Pytał o niego w kilku bydgoskich aptekach. Ceny różniły się nawet o kilkadziesiąt złotych. - W aptece przy ulicy Jurasza miałem zapłacić 139 złotych. W kolejnej, przy ulicy Gdańskiej - 119 złotych. Natomiast w jednej z aptek przy ulicy Skłodowskiej - Curie tylko 99 złotych. Trzeba uważać, gdzie się kupuje lekarstwa - mówi.
Ceny różne
Dlaczego ten sam lek w różnych aptekach ma inną cenę? Jeżeli lekarstwo jest refundowane, jego maksymalną cenę ustala się urzędowo. Apteki mogą sprzedawać je po wyznaczonej cenie lub taniej. W przypadku leków nierefundowanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia cenę ostateczną ustala apteka (dodaje swoją marżę). Może ją obniżyć, żeby zachęcić klientów, albo podwyższyć, żeby więcej zarobić.
Bałagan z cenami
Piotr Chwiałkowski, dyrektor Kujawsko-Pomorskiej Okręgowej Izby Aptekarskiej w Bydgoszczy wyjaśnia: - Apteki różnie podchodzą do tej kwestii i stąd ten bałagan. To się może zmienić jedynie po wprowadzeniu nowych przepisów - mówi.
Przed kupieniem leku najlepiej jest więc sprawdzić ceny w różnych aptekach. Albo zapytać zaprzyjaźnionego aptekarza.
Z dostawą do domu
Wielu farmaceutów pomaga pacjentom. Zdarza się, że zamiast droższych zagranicznych leków, proponują im tańsze polskie zamienniki. - Niektóre osoby od razu o nie pytają, inne w ogóle nie chcą o nich słyszeć. Sprzedajemy zamienniki, chyba że lekarz zaznaczy na recepcie, żeby tego nie robić. Zamienniki nie zawsze działają tak, jak droższe lekarstwa. Kupując je można zaoszczędzić nawet dziesięć złotych - mówi Jolanta Landowska, kierownik apteki "Leśnej" w Bydgoszczy. - _Zdarza się, że same zanosimy leki starszym osobom, a gdy ktoś się źle czuje medykamenty dowozimy do domu - _dodaje.
- Często kredytujemy leki osobom starszym lub chorym na nowotwory. Większość klientów wybiera tańsze, polskie zamienniki zagranicznych leków. Bardzo często sami o nie pytają - dodaje kierowniczka jednej z aptek w Fordonie.
