https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kto wyleczy gminę Zławieś Wielka?

- Wójt Smarz powiedział do mnie: "Prywatyzujcie się". Więc założyliśmy spółkę Viva-Med - twierdzi Dankowska.
- Wójt Smarz powiedział do mnie: "Prywatyzujcie się". Więc założyliśmy spółkę Viva-Med - twierdzi Dankowska.
Wójt Tadeusz Smarz twierdzi, że prywatyzować służbę zdrowia na terenie gminy Zławieś Wielka chciały dwie spółki.

Lekarze mówią co innego. Opozycja twierdzi, że wójt świadomie wprowadził ją w błąd.

Wszystko zaczęło się jesienią. W listopadzie ubiegłego roku Rada Gminy w Złejwsi Wielkiej podjęła pierwszą uchwałę "w sprawie wyrażenia opinii o zamiarze likwidacji Gminnego Ośrodka Zdrowia".

- Uchwałę podjęliśmy po otrzymaniu oferty od spółki Viva-Med - wyjaśnia Grażyna Krystosiak, sekretarz gminy Zławieś Wielka. - Procedura przyjmowania ofert nie jest określona prawnie, a więc nie mieliśmy obowiązku rozpisywania przetargu.

Zaproszenia do składania ofert przekazał wójt, który odwiedził z przedstawicielami radnych, prywatne podmioty, proponując im złożenie ofert na prowadzenie usług medycznych na terenie gminy.

Do tej pory kierownikiem Gminnego Ośrodka Zdrowia w Złejwsi Wielkiej była Maria Dankowska-Jarmuszewska. Jak sama przyznaje, przez ostatnie dziesięć lat, gdy leczyła mieszkańców gminy, współpraca z wójtem Tadeuszem Smarzem układała się dobrze. Jednak na sam koniec relacje między nimi bardzo się pogorszyły.

Wójt mówił: "Prywatyzujcie się"

- Przez te lata w ośrodku zwiększyliśmy obsadę specjalistów, remontowaliśmy obiekty zarówno w Złejwsi Wielkiej jak i w filiach w Górsku i Rzęczkowie - mówi Maria Dankowska-Jarmuszewska. - Kupiliśmy nowy sprzęt, rozszerzyliśmy zakres usług oferowanych pacjentom. Teraz ośrodek zatrudnia ponad trzydzieści osób, powstało w nim laboratorium analiz podstawowych, zatrudniliśmy ortopedę, wzbogaciliśmy się m.in. o aparat USG. W 2004 roku nasz ośrodek znalazł się w czołówce najlepszych lecznic plebiscytu "Gazety Pomorskiej". Pod koniec kwietnia ubiegłego roku wójt Smarz powiedział do mnie: "Prywatyzujcie się". Więc założyliśmy spółkę Viva-Med, 4 września złożyliśmy radnym ofertę świadczenia usług medycznych na terenie gminy.

Zamiar przejęcia ośrodka zdrowia wyraziła jednak także fordońska firma Medic. Dużo wcześniej, bo już kilka lat temu, pisemną ofertę świadczenia usług medycznych na terenie gminy zaproponowała toruńska lecznica Citomed.

Smarz zmienił zdanie?

- Wtedy samorządowcy po analizie postanowili, że na zmiany jeszcze nie przyszedł odpowiedni czas - przypomina Roman Łysek, kierownik toruńskiego Citomedu. - Jednak wójt wiedząc, że jesteśmy zainteresowani prywatyzacją gminnej służby zdrowia odwiedził naszą lecznicę, wraz z radnym, jesienią ubiegłego roku.

Powiedział, że nasza oferta jest najciekawsza. Nie prosił byśmy ją ponowili. Uznaliśmy więc, że nasza oferta odpowiada wójtowi. Tymczasem od chwili ostatniego spotkania, nie otrzymaliśmy żadnej informacji o dalszym postępowaniu gminy w sprawie prywatyzacji służby zdrowia. Byliśmy niezwykle zaskoczeni informacją prasową o wyborze fordońskiego Medica. Teraz już wiemy, że się nie liczyliśmy, a szkoda, bo w innych podtoruńskich gminach współpraca układa nam się bardzo dobrze. Mamy jednak zasadę, że nie pchamy się tam gdzie nas nie chcą.

Radni 6 grudnia większością głosów, podjęli uchwałę o likwidacji gminnego ośrodka. W tej uchwale pojawił się już Medic, jako podmiot, który dalej będzie prowadził komunalną służbę zdrowia.

Po podjęciu tej uchwały wójt gminy Tadeusz Smarz w połowie grudnia wysłał na zaległy urlop kierowniczkę ośrodka.

- Musiałem ściągnąć z urlopu panią kierownik, kiedy dowiedziałem się, że lekarze z naszego ośrodka nie mają podpisanych umów i z początkiem roku nie byłoby komu pracować w ośrodku - tłumaczy Smarz. - Pojechałem do toruńskiego NFZ sprawdzić jak wygląda zabezpieczenie mieszkańców w usługi medyczne. Okazało się, że nie mamy podpisanych umów na świadczenie usług ginekologicznych, ortopedycznych i stomatologicznych. Odkryliśmy, że placówka zadłużona jest na 280 tys. zł. Kiedy pani kierownik dowiedziała się, że przy prywatyzacji brana pod uwagę fordońska lecznica Medic, robiła wszystko, aby nam nie wyszło. Zerwała nawet umowę na opiekę nocną i świąteczną z Mediciem i podpisała z Citomedem.

Dodatkowo wiedząc, że nastąpi reorganizacja podpisała umowy z lekarzami na czas nieokreślony, z sześciomiesięcznym wypowiedzeniem. Nie wiem czy nie będziemy z tego powodu zmuszeni do wypłaty odszkodowań lekarzom.

Niczego nie zaniedbałam

Z tymi zarzutami nie zgadza się, była już, kierownik Maria Dankowska- Jarmuszewska.

- Zostałam przymusowo wysłana na urlop. Z podwładnymi lekarzami mogłam podpisać umowy także w czasie urlopu, zaś kontrakty z NFZ były podpisywane dopiero w styczniu tego roku. Żadnych zaniedbań z mojej strony nie było - twierdzi. - Ściągnęłam tu prawdziwych fachowców, którzy byli wysoko wynagradzani, to prawda, ale za to mieszkańcy byli pod opieką doświadczonych specjalistów.

Podpisałam z nimi umowy na czas nieokreślony, bowiem nie wiedziałam kiedy nastąpi prywatyzacja, nikt nas o tym nie informował. Przyznaję, chciałam też w ten sposób chronić lekarzy, jednak nie zrobiłam niczego niezgodnie z prawem. Nie mieliśmy też tak wysokiego zadłużenia o jakim mówił wójt. To były stare zaległości za ubezpieczenia pracowników, które na mocy porozumienia z ZUS-em są teraz spłacane ratalnie. Większość zobowiązań mamy z tytułu wzięcia w leasing nowego aparatu RTG i zakupu koniecznego systemu komputerowego, ale o tym wójt Smarz doskonale wiedział.

Lekarka wspomina co wydarzyło się 13 grudnia ubiegłego roku.

- Wtedy mieliśmy już podpisaną umowę z firmą Citomed na świadczenie usług medycznych w nocy i święta. Następnego dnia mieliśmy zawrzeć kontrakt z NFZ - przypomina Maria Dankowska- Jarmuszewska. - Jednak 13 grudnia popołudniu odwiedził nas wójt Smarz z Markiem Wawrzeńczykiem, kierownikiem fordońskiej przychodni Medic. Otrzymałam natychmiastowe polecenie podpisania umowy ze spółką Medic na świadczenie opieki nocnej i świątecznej, w chwili gdy już miałam podpisaną umowę z Citomedem. Sytuacja robiła się nieprzyjemna, wójt zachowywał się bardzo niestosownie, podsuwał mi kwity do podpisu. Gdy zapytałam z jakiej racji mam podpisać umowę z Mediciem oraz jak na jakich zasadach miałaby być świadczona opieka usłyszałam od wójta "Pani nie gada głupot". Nigdy w życiu nie zostałam tak potraktowana, nie miałam wyjścia musiałam podpisać umowę z Mediciem. Od tamtej pory nie spotykam się z wójtem w cztery oczy, bo się boję. To jest człowiek nieprzewidywalny. Umowę z Mediciem jednak zerwaliśmy, ponieważ spółka ta nie udostępniła na stronie internetowej danych niezbędnych do złożenia oferty na drugi dzień w NFZ, więc nadal opiekę nocną i świąteczną sprawuje toruński Citomed. Niezrozumiałe dla mnie stało się to, dlaczego wójt tak usilnie parł na podpisanie umowy z Mediciem. Zaczął angażować się w rzeczy, które nie należały do jego kompetencji.

Opozycja nie wiedziała?

- Wójt wprowadził nas w błąd - mówi Małgorzata Kutnik, jedna z siedmioosobowej grupy opozycyjnych radnych "Nowy Czas" - Podejmując uchwałę, o wyborze podmiotu, który miałby poprowadzić gminną służbę zdrowia usłyszeliśmy, że jedynie dwie firmy Viva-Med i Medic były zainteresowane prywatyzacją. Z relacji wójta dowiedzieliśmy się też, że Citomed nie jest zainteresowany. Teraz okazuje się, że było inaczej. Od samego początku kwestionowaliśmy procedurę przeprowadzenia prywatyzacji, osobiście wstrzymywałam się od głosu w sprawie podjęcia tych uchwał. Nie chce mi się wierzyć, że takie rzeczy mogą dziać się w XXI wieku.

- Świadomie wprowadzono zapis, że podmiot, który chce prywatyzować gminną służbę zdrowia musi aktualnie posiadać kontrakty z NFZ - twierdzi Maria Dankowska-Jarmuszewska. - My jako grupa osób pracująca w ośrodku zdrowia, rzecz jasna nie mogliśmy mieć podpisanych kontraktów, bowiem powstaliśmy z myślą, aby świadczyć opiekę po wyborze naszej oferty przez Radę Gminy. Już pierwsza uchwała pociągnęła za sobą lawinę bezprawnych decyzji. Nigdy nie dowiedzieliśmy się czym przewyższała naszą ofertę propozycja Medica. Słyszałam jedynie stwierdzenie, z wszystkimi tylko nie z Dankowską. Nie wiem skąd taka zmiana frontu. Nie chcę się więcej kłócić, pragnę na koniec współpracy życzyć wójtowi dużo zdrowia.

- Nie było żadnych zapisów mówiących o tym, że podmiot, w chwili wyboru go przez Radę Gminy do prowadzenia niepublicznej służby zdrowia musi mieć kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia - tłumaczy Grażyna Krystosiak. - Owszem był warunek zawarcia kontraktu z NFZ, ale dopiero po wyborze podmiotu, celem zabezpieczenia mieszkańców w usługi medyczne.

Maria Dankowska- Jarmuszewska 17 stycznia otrzymała od wójta wypowiedzenie umowy o pracę z winy pracownika. Jako podstawę zwolnienia Tadeusz Smarz podał m.in. utratę zaufania, brak konsultacji z organem założycielskim i radą społeczną w sprawie zakupów inwestycyjnych.

Proces likwidacji GOZ trwa. Ma się zakończyć w czerwcu.

Tekst i zdjęcia Paweł Marwitz

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

m
misia791
MACIE TAK JAK WYBRALIŚCIE!!! TO JUŻ DAWNO WIADOMO ŻE NASZ WÓJT JEST DO WYMIANY!!!ON TYLKO PRZED WYBORAMI POTRAFI ŁADNIE GADAĆ I OBIECAĆ CZEGO ON TO NIE ZROBI,A W GRUNCIE TO NIC NIE ROBI!!!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska