Spotkania podobne do tego, jakie wczoraj odbyło się w Szkole Podstawowej nr 5 w Świeciu, organizowane są w całym kraju. Obok dyrektorów szkół i przedszkoli uczestniczą w nich także samorządowcy i przedstawiciele kuratorium. Ci ostatni są niejako łącznikiem między pracownikami oświaty a MEN-em. Konferencja, na której spotkali się przedstawiciele chyba wszystkich przedszkoli i szkół z powiatu świeckiego, miała dwa zasadnicze cele: zapoznanie z głównymi założeniami reformy i dyskusję, której owocem miały być wnioski, może przydatne ministerstwu. Niektórzy mówili jednak wprost, że kluczowe decyzje już podjęto i niezależnie od nastrojów "na dole" urzędnicy, decydujący o kształcie polskiej szkoły, nie odstąpią od wcześniejszych ustaleń. Na ile ich obawy są uzasadnione? Okaże się już niebawem.
Kto za to zapłaci?
Chyba najwięcej emocji budzi zmiana dotycząca sześciolatków, które od przyszłego roku będą miały obowiązek nauki w szkole. To rodzi szereg wątpliwości. Dotyczą one tak podstawowych kwestii, jak chociażby tego czy wychowawca pierwszoklasistów będzie mieć zagwarantowaną pomoc w postaci osoby wspomagającej? - Jeśli nie, to jak rozwiązać tak banalny problem, jak ten, gdy np. jedno z dzieci w trakcie zajęć będzie chciało się załatwić - pytał Wiesław Andrys, dyrektor SP 7 w Świeciu, któremu przypadło podsumowanie wątpliwości, jakimi dzielili się dyrektorzy podstawówek. - Nie może zostawić całej klasy? Nie może też wysłać dziecka samego.
Niby drobiazg, ale nie dla pedagogów. Ci bowiem mają świadomość, że gdyby w czasie nieobecności nauczyciela w klasie doszło do wypadku, nauczyciela czekają poważne konsekwencje. Uwag było jednak dużo więcej. Wiele z nich odnosiło się do pieniędzy. Skąd je wziąć na urządzenie sal zgodnie z wymogami określającymi m.in. wielkość kącika do zabawy. Z tym może być problem, podobnie jak z urządzenie sal do zajęć z techniki, która znowu wraca do łask. Kiedyś takie pracownie były w każdej szkole, później masowo je likwidowano.
To nie są pomysły dla wsi
Ciężki orzech do zgryzienia czeka także dyrektorów gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych. W tym przypadku poważne obawy budzi drugi język obcy. Wielu pytało wprost: - Po co zaprzątać im umysł dodatkowym językiem, skoro wielu uczniów nie radzi sobie z polskim - pytała Teresa Goszczyńska, dyrektor Gimnazjum nr 2 w Świeciu. - Czy nie byłoby bardziej zasadne dać dyrektorom, rodzicom możliwość, aby decydowali o tym, ilu języków będzie uczyć się młody człowiek?
Ale drugi język to też innych kłopot. Skąd wziąć nowych nauczycieli? Jest bardziej jak pewne, że wiele wiejskich szkół będzie mieć z tym poważne trudności. Niektórzy musieli się mocno starać aby pozyskać jednego wykwalifikowanego anglistę. Gdzie znajdą teraz germanistę czy romanistę? - Zmiany nie uwzględniają realiów szkół wiejskich - denerwował się Stefan Lipka, dyrektor Gimnazjum w Korytowie. - Zarówno w naszej, jak w większości podobnych wiejskich szkół, spełnienie wielu nowych wymogów okaże się niemożliwe.