https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kujawsko-pomorscy woprowcy nieśli pomoc powodzianom na południu Polski. Zobaczcie zdjęcia

Dominik Fijałkowski
Kilkudziesięciu ratowników z kilku jednostek WOPR na terenie województwa kujawsko-pomorskiego niosło pomoc ofiarom powodzi na południu Polski
Kilkudziesięciu ratowników z kilku jednostek WOPR na terenie województwa kujawsko-pomorskiego niosło pomoc ofiarom powodzi na południu Polski Nadgoplańskie WOPR w Kruszwicy
Wśród niosących pomoc powodzianom nie mogło zabraknąć ratowników WOPR z województwa kujawsko-pomorskiego.

Na południu Polski pomoc niosło 37 ratowników reprezentujących Wojewódzkie WOPR, Nadgoplańskie WOPR w Kruszwicy, Lipnowskie WOPR, Pałuckie WOPR, Włocławskie WOPR, Wdeckie WOPR, WOPR w Toruniu i Rejonowe WOPR w Bydgoszczy.

Na tereny powodziowe ratownicy wyruszyli wyposażeni w auta terenowe, łodzie, skuter wodny, quada z przyczepą do ewakuacji ludzi, a także w agregaty prądotwórcze i pompy.

- Jechaliśmy do Kłodzka, stamtąd zostaliśmy przerzuceni do Nysy, następnie do Lewina Brzeskiego i ostatecznie do miejscowości Skorogoszcz. Przez Kłodzko powódź przeszła szybko. Najgorzej było w Lewinie i Skorogoszczy, bo tam woda utrzymywała się długo - relacjonuje Maciej Banachowski, prezes Kujawsko-Pomorskiego WOPR i Nadgoplańskiego WOPR w Kruszwicy.

Zdaniem woprówców była przede wszystkim ewakuacja mieszkańców z zalanych powodzią terenów i udzielanie pomocy medycznej.

- Ze sztabu kryzysowego otrzymywaliśmy informację pod jaki adres płynąć, bo czekają tam na ewakuację ludzie. A ponieważ nie działał internet, w nieznanym nam terenie byliśmy zdani jedynie na mapy - opowiada Maciej Banachowski.

Spora grupa osób nie chciała opuszczać swoich domostw. Ci, którzy skorzystali z pomocy ratowników WOPR, łodziami byli ewakuowani do miejsca koordynacji, a stamtąd inne służby transportowały je na bezpieczne i suche tereny.

- Widzieliśmy strach w oczach powodzian. Ludzi, którzy stracili wszystko. Byli i są zdruzgotani. W 2010 i 2011 byłem na powodzi w naszym rejonie, ale nie da się tego porównać z tym, co dzieje się obecnie na południu Polski. Choć woda opada, oni nie mają tam zabezpieczenia medycznego. Zespoły Ratownictwa Medycznego nie są w stanie dotrzeć szybko do potrzebujących pomocy osób - w krótkich słowach Maciej Banachowski komentuje to, co widział na miejscu kataklizmu.

Prezes WOPR zwraca uwagę, że mieszkańcy zalanych terenów obawiają się najbardziej szybkiego nadejścia wilgotnej jesieni i zimy. Oznacza to, że nie zdążą osuszyć domów. Tym m.in. różni się powódź 2024 od tej z 1997 roku. Ta sprzed 27 lat miała miejsce w lipcu. Był środek lata i znacznie więcej czasu na działanie.

- Jesteśmy w kontakcie ze służbami w Lewinie, który został zalany w 90 procentach. Jeśli idzie o żywność, są dobrze zabezpieczeni. Proszą nas natomiast o agregaty prądotwórcze i nagrzewnice do suszenia murów budynków. Potrzebna będzie też z pewnością pomoc w postaci farb i innych materiałów do remontów mieszkań i budynków. Nie mają skąd ich brać. Jeśli na miejscu były specjalistyczne sklepy czy hurtownie, to też zostały zniszczone przez powódź - dodaje Maciej Banachowski.

Prezes informuje, że prawdopodobnie w najbliższych dniach kujawsko-pomorska ekipa WOPR ponownie uda się na zniszczone powodzią tereny, by dostarczyć tam niezbędne urządzenia i materiały.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Uroczystości w Gnieźnie. Hołd dla pierwszych królów Polski

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska