Regionalizm i turystyka to dziedziny najchętniej dofinansowywane przez Unię Europejską. Unijni specjaliści wiedzą dobrze, że Polska jest przyszłością dla urlopowiczów z całego świata, spragnionych autentycznych zabytków, pachnącego sera, zieleni łąk i lasów. Gmina Dragacz wpasowuje się w to idealnie. Gdy jeszcze doda się do tego: Wisłę, lokalne miody, powidła i sąsiedztwo Borów Tucholskich - można być pewnym sukcesu w przyznaniu dotacji na rewitalizację skarbów Draga-cza. Jednak najpierw trzeba o nie poprosić - przygotować projekt.
Są publikacje
Podstawy już są, bo coraz więcej osób podejmuje się inwentaryzacji dóbr Dragacza. Do najlepszych należą prace Oli Zakrzewskiej o osadnictwie mennonitów na nizinie Sartowicko-Nowskiej (napisana po niemiecku, ma być wydana w Kanadzie) i ostatnia - Macieja Prarata z Górnej Grupy o wiejskiej architekturze drewnianej i jej problemach konserwatorskich (w ubiegłym roku najlepsza praca na UMK, a może w Europie, jeśli wygra we Florencji). - Do tego trzeba doliczyć drobniejsze publikacje i same zabytki, trudne do zliczenia.z nich przechowuję w swojej piwnicy. Docierają do mnie z całego świata - podkreśla Jan Klinowski, w Dragaczu odpowiada za kulturę.
Potrzebny jest człowiek, który je wyeksponuje. - Są urzędnicy w gminie, w starostwie - wskazuje Prarat. - Liczę na nich. Jestem po rozmowie z nowym wójtem. Zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Zgadzamy się, że mamy tu kujawsko-pomorską Holandię, bajkę dla turystów.
Izba w bibliotece
Niebawem Maciej Prarat opowie radnym o skarbach Bratwina. - Może będzie to dla nich punkt zapalny do działania? - liczy Pratrat.
Jest też pomysł wyeksponowania gromadzonych przez Kalinowskiego zabytków w bibliotece w Dragaczu, jeśli gmina znajdzie lokum dla dwóch pań ją zamieszkujących.