To popularne określenie osób lubujących się w zimnych kąpielach nad otwartymi wodami, najlepiej zimą. Wszyscy podkreślają, że szczytem marzeń jest spory mróz i wyrąbany w lodzie przerębel – wtedy są w swoim żywiole, jak prawdziwe morsy i foki.
Uwielbiają plaże w swoich miejscowościach, ale wyprawiają się także na inne, na zaproszenie zaprzyjaźnionych grup, także na centralny zlot morsów do Mielna, a nawet do Szwecji i Danii.
Morsowanie to przybierający na sile trend społeczny. Ci, którzy znaleźli się w jego zimnym - co by nie mówić - nurcie, podkreślają, że to dla zabawy w dobrym towarzystwie i dla zdrowia.
„Morsy Kujawskie” z Włocławka
Działają jako stowarzyszenie kultury fizycznej od roku 2011. Są grupą zimnolubnych, wesołych i fajnie nastawionych do życia ludzi – piszą sami o sobie na FB. Mogą też pochwalić się takimi wyczynami, jak Mikołajkowe Przepływanie Wisły w ich rodzinnym mieście. Do włocławian dołączają wtedy pasjonaci z całej Polski. Za nimi – za 55 śmiałkami - siódma już edycja tego przedsięwzięcia. Każdorazowo przepływa się ok. 500 metrów, ale trzeba walczyć z bocznym, silnym nurtem największej polskiej rzeki, z wiatrem i falami, a wtedy dystans, przynajmniej ten odczuwalny w mięśniach, wydłuża się o kilkaset metrów.
- Pochodzę ze Śląska i właśnie przez to, przez niezdrowy przemysłowy klimat, miałam kłopoty ze zdrowiem. Jednak gdy przeniosłam się do Włocławka i zaczęłam morsować, mój stan znacząco się poprawił – mówi Anna Przekwas, prezes „Morsów Kujawskich”. - A przekonałam się do kąpieli w zimnej wodzie dosłownie miesiąc po powstaniu naszego stowarzyszenia, gdy przyszłam na plażę i zobaczyłam morsujących. Od razu pożałowałam, że nie zabrałam stroju kąpielowego, ale swój „błąd” naprawiłam tydzień później. I tam mi zostało.
Włocławianie spotykają się w każdą niedzielę o godz. 13.00 na plaży nad Jeziorem Czarnym, za południowymi rogatkami miasta, w otoczeniu lasów.
To też może Cię zainteresować
Pani Anna przekonuje, że regularne kąpiele w zimnej wodzie, przynajmniej raz w tygodniu, hartują organizm, wzmacniają go. Zdecydowaną poprawę zdrowia fizycznego i psychicznego, bo to idą w parze, odczuwa się po 5 latach takich zabiegów. A poza tym liczy się spotkanie i przeżywanie tej przygody w dobrym towarzystwie.
We Włocławku istnieje również nieformalna grupa „Morsy Bez Forsy”. Ona także brała udział w przepływaniu Wisły.
Morsy Śliwice
- Odkąd morsuję, a to już pięć lub sześć lat, czuję się znacznie lepiej. Choruję na nadciśnienie i cukrzycę, ale właśnie dzięki regularnym kąpielom w zimnej wodzie obniżyłem sobie ciśnienie i wyregulowałem poziom cukru – opowiada nam Piotr Wilkowski, członek grupy „Morsy Śliwice”. - Jednak morsowanie to nie tylko sama kąpiel, zresztą tak dobrze wpływająca na zdrowie, ale także radość płynąca ze spotkania z gronie znajomych, porozmawiania o tym, co u nas, u każdego z osobna. To dodaje bardzo dużo pozytywnej energii.
Członkowie pochodzą z samych Śliwic (jak pan Piotr) i z okolicznych miejscowości, między innymi z Łobody, Lińska, Główki.
Do wody schodzą zwykle z plaży nad pobliskim jeziorem Trzcianno w pobliżu Łobody. Często wyjeżdżają na zaproszenie kolegów z Czarnej Wody, aby zanurzyć się w nurcie Wdy. Wyjeżdżają też na centralny (międzynarodowy) zlot morsów do Mielna, gdzie spotkanie odbędzie się tradycyjnie w 2. weekend lutego. Wyjeżdżali też do Szwecji (podobnie zresztą jak włocławianie).
„Morsy Śliwice” nie tylko spotykają się w wodzie, także pomagają w organizacji biegów członkom grupy „Biegające Śliwice”, wspierają na terenie gminy chore dzieci (zbierają plastikowe nakrętki).

Bydgoskie Morsy
Jarosław Pozorski z „Bydgoskich Morsów” zaczął w roku 2010, choć kontakt przypadkowy kontakt z zimną wodą miał jako nastolatek podczas wędkowania. Gdy wpadł, przestał chorować. Świadomie zaczął morsować jako 40-latek.
- Spodobało mi się i morsuję do dziś – cieszy się pan Jarosław. - Parę lat temu na morsowaniu w Pieckach zaczęło pojawiać się około 50 osób. Szczyt popularności widoczny był w okresie pandemii, gdy w ten sposób zastępowano inną aktywność fizyczną.
Pan Jarosław dodaje: zdrowie jest lepsze, łatwiej zwalcza się przeziębienie.
Morsy z Grudziądza
To zgrana, kilkudziesięcioosobowa paczka. Spotykają się co niedzielę o godz. 11.00 na plaży Miejskiego Ośrodka Rekreacji i Wypoczynku nad jeziorem Rudnik. Nie dość, że sami morsują, to zachęcają innych i nowicjuszy zawsze łagodnie wprowadzają krok po kroku w arkana zimnych kąpieli, od rozgrzewki oczywiście poczynając.
Miłą atmosferę podgrzewa jeszcze płonące na plaży ognisko. Słowem sympatyczna, wesoła atmosfera. W ośrodku jest czynna przebieralnia.
Grudziądzanie także wyjeżdżają w gości. Ostatnio, 4 grudnia, w ramach mikołajek, a zatem ubrani w stosowne czerwone czapeczki, a często także w kubraczki, morsowali w Stegnie. Było fantastycznie. Ci zaś, którzy nad morze nie wyjechali, dzielnie reprezentowali koleżanki i kolegów w Rudniku.
Kruszwicki Klub Morsów i Nadgoplańskie WOPR
Misją Kruszwickiego Klubu Morsów jest integracja i propagowanie zdrowego i aktywnego trybu życia – czytamy na jego stronie na FB.
Ich poczynania o tej porze roku zabezpieczają często ratownicy Nadgoplańskiego WOPR. Zawsze ubrani w termiczne pianki, aby mogli natychmiast udzielić pomocy potrzebującym w zimnej wodzie.
To też może Cię zainteresować
- Robimy to nieodpłatnie, bo tu nad Gopłem mamy swoją stanicę wodną. Gdyby jednak inny klub poprosił nas o asystę podczas morsowania, wtedy – nie ukrywam – trzeba by pokryć przynajmniej koszty dojazdu. Dwa lata temu członkowie Kruszwickiego Klubu Morsów przeszli szkolenie z zasad bezpiecznych kąpieli w zimnej wodzie, z rozpoznawania hipotermii i udzielania pierwszej pomocy w takich przypadkach. A to naprawdę ważne – przekonuje Maciej Banachowski, prezes Nadgoplańskiego WOPR i jednocześnie szef kujawsko-pomorskiego wojewódzkiego WOPR-u.
Od Borów Tucholskich po Gopło
Na Kujawach i Pomorzu jest tak wiele klubów i stowarzyszeń oraz grup nieformalnych, że nie podejmujemy się ich wyliczenia. Bo też jezior i rzek u nas dostatek, a te jak magnes na ludzi żądnych ekstremalnych wrażeń działają.
Nic tylko zanurzyć się w tej zdrowej atmosferze, a że jest ona bliska każdemu z nas, można się przekonać wymieniając miejscowości czy akweny na Kujawach i Pomorzu, gdzie morsy zażywają przyjemności. W całym regionie regonie mamy już wiele klubów zrzeszających miłośników morsowania. Wiele osób zanurza się w wodach wszelkich także w nieformalnych grupach, a nawet indywidualnie i wszystkim jest dobrze. Nie znajdziemy tu miejsca, a szkoda, na opis wszystkich, ale z kilkoma klubami kontakt nawiązaliśmy i – inaczej być nie mogło – ciepło o nich piszemy.
„Morsy z Borów Tucholskich” zanurzają się w każdą niedzielę o godz. 14 i w środę o 17 w Jeziorze Bysławskim. „Morsy Świecie” spotykają się w soboty o 15 na plaży jeziora Deczno. Charzykowskie „TermoRsy” zażywają ożywczych kąpieli co niedzielę w samo południe w toni Jeziora Charzykowskiego. "Morsy z Grudziądza" to kolejna zgrana paczka. Spotykają się co niedzielę o godz. 11 na plaży nad jeziorem Rudnik. „Kruszwicki Klub Morsów” integruje się na plaży jeziora Gopło, a ich poczynania zabezpieczają i porad na temat bezpieczeństwa udzielają ratownicy Nadgoplańskiego WOPR-u. „Morsy Pakość” spotykają się w Jankowie nad Jeziorem Pakoskim.
Mistrzyni zimowego pływania
- Moja przygoda z zimowym pływaniem zaczęła się w roku 2017. Uznałam, że będzie to dobra terapia po urazie i operacji kolana, i faktycznie była to dobra rehabilitacja – opowiada pochodząca z Bydgoszczy Hanna Bakuniak, rekordzistka świata w pływaniu zimowym, specjalizująca się także w w długich dystansach.
Pływaczka także jest przekonana, że morsowanie poprawia krążenie, podwyższa odporność organizmu na wszelkie infekcje i przyspiesza leczenie tychże.
- Zawsze jednak przed podjęciem decyzji o morsowaniu radzę udać się do lekarza, który wie lepiej czy dana osoba może rozpocząć taką przygodę czy też raczej nie – dodaje mistrzyni.
Liczy się bezpieczeństwo i odpowiedzialność
Maciej Banachowski, cytowany już wyżej prezes kujawsko-pomorskich ratowników WOPR, przypomina, iż w myśl ustawy o bezpieczeństwie osób przebywających na obszarach wodnych, za osoby kąpiące się odpowiada prawnie organizator. Jeśli nie jest to konkretne stowarzyszenie, np. zarejestrowany w KRS klub morsów, to odpowiedzialność spada na osobę fizyczną, która zaprasza nad wodę, bo jest wtedy organizatorem.
- Bardzo ważne jest zabezpieczenie miejsca kąpieli. Jeśli nie ma lodu, to dobrze jest oznakować wodę bojkami pływającymi i poruszać się lub pływać tylko do nich. Na plażę warto zabrać karimatę, śpiwór lub koc i folię termiczną. Dobrym rozwiązaniem jest płachta folii bąbelkowej. To oczywiście na wypadek, gdyby trzeba było komuś udzielić pomocy w razie objawów hipotermii, w oczekiwaniu na przyjazd karetki pogotowia – instruuje szef ratowników.
Organizator powinien też przygotować sobie instrukcję postępowania w razie wypadku uczestników kąpieli, zasłabnięcia, hipotermii, nawet utonięcia i w takich sytuacjach dowodzić akcją ratunkową do przybycia wyspecjalizowanych służb.
Dobrą praktyką jest zabronienie nurkowania, szczególnie pod lodem. Maciej Banachowski przypomina ubiegłoroczną (17 stycznia) tragedię na Jeziorze Urszulewskim w powiecie rypińskim, gdzie utonął 46-letni mężczyzna, amator morsowania. Chciał przepłynąć pod lodem między dwoma przeręblami i już nie wypłynął. Został wyciągnięty po ok. 2 godzinach przez strażaków. Reanimacja nic nie dała.
Nasz rozmówca uzmysławia też morsującym, że nie wolno ot tak wyrąbać przerębla, a potem zostawić go niezabezpieczonym. Przecież ktoś może przechadzać się po lodzie i wpaść do lodowatej wody… Przerębel musi być przynajmniej oznaczony tyczkami albo wiązkami trzciny i obwiązany taśmą ostrzegawczą.
